Zdarza wam się czytać kolorowe, „grube” magazyny dla kobiet? Takie, które liczą co najmniej 150 stron, a ich okładka przyciąga oko zawsze perfekcyjnie wyretuszowanym zdjęciem? Ja przeglądałam je ostatnio u fryzjera. „Przeglądałam” to naprawdę odpowiednie słowo, bo treści, wartościowej, takiej, która dałaby do myślenia, czyli czegoś do poczytania tam nie znajdziecie. A co znajdziecie zamiast tego?…
Oscar T. Brand, komik i aktywista „rozłożył” prasę kobiecą na czynniki pierwsze. Zważył dwa magazyny (jeden egzemplarz to ok 0,5 kg) i usunął z nich strony z reklamami. Okazało się, że stanowią one nawet do 85% zawartości tych kolorowych magazynów, a może raczej – katalogów reklamowych.
A przekaz zawarty w ich treści sprowadzić można do kilku, bolesnych hasełek:
„Nie jesteś wystarczająco dobra”, „Coś jest z Tobą nie tak”, „Nie jesteś wystarczająco mądra”, „Ona jest ładniejsza”, etc…
Nie można się więc dziwić, że ponad 70 % kobiet, po „przeczytaniu” kolorowych magazynów czuje się źle, czuje się sfrustrowana i… gorsza. Lansowane w tych pismach ciała (bo raczej nie „mózgi”) są dziełem zdolnych grafików komputerowych, a nie natury. I jeszcze jedno. Choć głównymi odbiorcami tej prasy są kobiety po 40-tce, zdjęć modelek w tym wieku, raczej tam nie znajdziecie. A jeżeli już, to są to modne aktorki, „przerobione” i sfotografowane w taki sposób, żeby wyglądały jak najmłodziej.
Zobaczcie koniecznie ten filmik (można w nim włączyć polskie napisy). Starannie dobierajmy treści, które czytamy, bo mogą nam one wyrządzić wiele szkody (i naszym córkom, również).
Cała prawda o kolorowych magazynach dla kobiet
Napisy można włączyć w ten sposób: