Go to content

Muszę wierzyć, że to wszystko ma jakiś większy sens, że wkrótce znowu będzie normalnie, a nawet lepiej

Fot. iStock

Od miesiąca koronawirus przejął władzę nad całym światem. Niewidoczny, a przez to tak niebezpieczny – bo jak tu się bać czegoś, co trudno zobaczyć, dotknąć, zlokalizować? Od trzech tygodni mój świat skurczył się do rozmiarów mieszkania, wychodziłam jedynie na zakupy i spacery (choć teraz i one odpadły). Przeżyłam złość, bunt, epizod zalewania się łzami i złorzeczeń na los. Obecnie jestem na etapie wiary, że to wszystko musi mieć jakiś większy sens, że wkrótce znowu będzie normalnie, a nawet lepiej.

Gdy ogarnia mnie smutek, uciekam w marzenia o lepszym świecie post-pandemicznym, snuję wizje czekających nas zmian, przełomów i nowego stylu życia. Choć wiem, że to pewnie ułuda i moja optymistyczna fantazja, nie przeszkadza mi to w znajdowaniu w moich myślach ukojenia i spokoju – obecnie tylko to powstrzymuje mnie przez zgnuśnieniem i zwariowaniem w totalnym odcięciu od innych.

Wierzę w to, że obecna sytuacja jest częścią jakiegoś większego planu (losu/boga/ wszechświata?). Natura potrzebowała przerwy od nas, nieustannie próbujących ją zdominować, niszczących bez opamiętania i eksploatujących bez ustanku. Mniej samochodów, praktycznie zerowy ruch lotniczy, zatrzymana turystyka, także w rejony najbardziej odległe u unikatowe ekologicznie, ograniczenie konsumpcji – to wszystko ma swój wpływ na przyrodę. Pozostawiona w spokoju może wreszcie od nas odetchnąć, złapać oddech, być może wzmocnić się, odrodzić, a nawet odebrać to, co jeszcze przed chwilą było w rękach człowieka.

My – ludzie także potrzebowaliśmy silnego wstrząsu i mocnego przebudzenia. Czegoś, co w końcu zatrzyma nas w codziennym pędzie za lepszym życiem i pokaże nam, że coś było nie tak z naszymi priorytetami, naszym codziennym rytmem, w jakim nauczyliśmy się funkcjonować.  Przestaliśmy rozglądać się dookoła i zauważać małe, acz niezwykle ważne elementy naszego otoczenia. Szliśmy przez codzienność z klapkami na oczach – praca, dom, oszczędzanie na wakacje, kredyt na mieszkanie, w którym nie mamy czasu na odpoczynek. Wbrew oficjalnie wyznawanej zasadzie work-life balance, szala zazwyczaj przechylała się w stronę kariery i obowiązków. Szaleństwo. Może teraz, gdy brutalnie pokazano nam znak STOP i kazano zwolnić, zrozumiemy, że nie chodzi o życia przepracowanie, ale o przeżywanie. Że kupowanie i posiadanie nie jest w stanie zastąpić nam emocji, a budowanie kapitału na koncie bankowym jest mniej ważne od budowania relacji z innymi. Że mogą nazywać cię Senior Executive, Account Manager, Team Leader, albo nawet CEO, ale nic ci z tego nie przyjdzie, jeśli nie będziesz też zwyczajnie Człowiekiem.

Wierzę też w to, że ta sytuacja jest szansą dla rodzin – w końcu jest czas na to, by spędzić ze sobą czas, poznać się nawzajem, polubić, jeśli wcześniej bywało z tym różnie, a także zatęskni za bliskimi, których nie ma przy nas, a których odwiedzamy stanowczo zbyt rzadko. Nie ma spotkania, na które się śpieszymy, poranki nagle stały się mniej gorączkowe, czas na odkładane od zawsze rozmowy w końcu się znalazł. Bardzo chciałabym, by ludzie dostrzegli w tym szansę, okazję, na którą wielu czekało. Nie zmarnujmy tego nerwami, niecierpliwością, strachem przed emocjami, które budzą się i dają o sobie znać. Popatrzmy na siebie, w głąb siebie samych i naszych bliskich, spróbujmy wysłuchać i zrozumieć. Nie traktujmy izolacji, jako czasu zmarnowanego, ale jako ten podarowany dla nas i naszych bliskich. Tam, na zewnątrz, nic się teraz nie dzieje, wszystko czeka. Tutaj, w naszym domu, może zadziać się teraz wiele dobrego.

Wierzę w to, że koronawirus pokaże nam, jak ważne jest wspólne działanie, wspieranie siebie nawzajem i pomoc tym, którzy tego potrzebują. Zarówno w ujęciu globalnym – między poszczególnymi krajami – jak i w tym lokalnym, między Polakami, po sąsiedzku. Od tygodni udowadniamy, że hasło solidarność wciąż jest w nas żywe. Internetowe zbiórki, wspieranie lokalnych przedsiębiorców, sprzedawców, gastronomii, ruchy pomagające seniorom i zwierzętom – to wszystko daje nam nadzieję i pozwala dostrzec ogrom dobra i serdeczności nawet w warunkach izolacji. Wierzę, że to nie minie wraz z końcem epidemii, że przyzwyczaimy się do tej życzliwości i wyrobimy w sobie nawyk bycia dobrym dla innych. A ci, którzy jeszcze tego nie potrafią, zostaną w mniejszości, która z czasem dostosuje się do całej reszty.

Choć wydaje nam się, że teraz nic od nas nie zależy, to tak naprawdę mamy wpływ na wiele spraw. Na to, jakimi ludźmi jesteśmy teraz i będziemy później. Na to, jak będziemy budować świat po wyjściu z naszych domów i czemu nadamy w naszym życiu priorytet. Na to, w jaki sposób pokażemy, że nie zmarnowaliśmy tego czasu i odebraliśmy swoją lekcję od losu.

#WSPIERAJMY SIĘ

 

Nikt w tym czasie nie może być sam, więc bądźmy wspólnie i #wspierajmysię. Prosimy, przesyłajcie listy na kontakt@ohme.pl

Prosimy o dołączenie w treści wiadomości poniższego oświadczenia:

Wyrażam zgodę na wykorzystanie i przetwarzanie przez Blum Media Sp. z o.o., swoich danych osobowych, zgodnie z przepisami o ochronie danych osobowych i RODO.
Wyrażam zgodę na publikację listu przez portal Oh!me.

Życzymy wam wszystko dobrego i ogromu zdrowia – Redakcja Oh!Me

https://www.facebook.com/ohmepl/videos/678995149597343/