Go to content

Może po prostu uznamy, że bycie sobą jest dość?

Fot. iStock/SergeyNivens

A może po prostu byśmy zrobili tak, że każdy z nas będzie sobą? I to w zachwycie? Dostrzegając to, co ma, kim jest, co może i chce jeszcze zrobić i zauważając to, ile już zrobił? To jak, idziemy w to? 

O chorobie córki, o ukochanej babci, o bracie, o matce, o alkoholu, depresji, o rozmowie o pracę. O idealnej czapce i nieidealnych porankach. O lęku, największej miłości, rozpaczy, szczęściu i wdzięczności. Autorka z czułością i troską przytula na odległość. Dzieli się najbardziej intymnymi historiami ze swojego życia, by zapewnić nas, że ma tak samo, jak my.

„mam dokładnie te same przygody. powodzenia, kiedy upoluję promkę na ziemniaki w biedrze i niepowodzenia, gdy wyskubię sobie z nerwów wszystkie skórki do krwi, choć właśnie po to mam hybrydę na paznokciach, żeby nie skubać.
mam to samo, co ty, jeśli idzie o taki wstyd, że aż parzy w tyłek na samo wspomnienie. mam tak samo, jak ty, że chleb zawsze mi spada posmarowaną stroną do dołu, a najlepsze odpowiedzi przychodzą do głowy dopiero w domu. też nie wiem czy pukać w urzędzie, czy od razu wchodzić. ja też wyglądam źle w ubraniach, w których manekin wygląda dobrze. też się cieszę jak małpa z gwoździa, gdy znajdę dwa złote w puchówce. też mam u góry rozmiar 34, a na dole 44. albo odwrotnie.”

Autorka mówi do nas wszystkich. Głośno i wyraźnie. Tak, byśmy w końcu uwierzyli i zapamiętali: tak, możesz czuć to, co czujesz. jesteś dość. I częstuje nas swoimi opowieściami, niosąc ulgę i pokrzepienie.

Twórczyni internetowa, artystka kabaretowa, autorka popularnego bloga matkojedyna.com neguje wyczerpujący perfekcjonizm i destrukcyjne dążenie do ideału i mówi do nas wszystkich: jesteście dość! Z takimi decyzjami, jakie podjęliście wtedy i z takimi, jakie podejmujecie dzisiaj. Ze wszystkimi mocami i niemocami. Jesteście dość.

Prezentujemy fragment książki „Jestem dość” Magdaleny Mikołajczyk

ta dziewczynka

umiem tylko o emocjach. i to nigdy o zaplanowanych.
gdy puszczę się, biegnę bez mapy o wiele dalej i o wiele ciekawiej, niż gdybym miała to robić po planie. najlepsze rzeczy w życiu wyszły mi na spontanie, pomijając dzieci. bo do tego przygotowywałam się kilka lat dłużej, niż zamierzałam, ponieważ kosmos miał dla nas inne plany i długo nie mogłam zajść w ciążę.
nie wiem, dlaczego tak uporczywie trzymam się tego, że trzeba mieć plan i uporczywie dążyć do zapisanego na kartce celu. nie wiem, dlaczego trzymam się cytatów z einsteina lub edisona, które mówią o tym, że jeden procent to talent, a 99 to ciężka, mozolna praca. nie wiem, dlaczego w głowie wciąż cytuję tych, którzy mówią, że piszą codziennie. dlaczego nie trzymam się kurczowo tych, którzy powtarzają za stendhalem, że gdyby mieli plan, nic by nie napisali? że mają tylko pierwsze zdania, którym ufają? dlaczego nie trzymam się tych, którzy mają szuflady pełne nieruszonych pomysłów? w sumie jednak wiem dlaczego.
bo jestem osobą bez planu i kiedy myślę o pisaniu i o planie, to jawi mi się to jako niemożliwe, a kiedy już jest niemożliwe, nieosiągalne, wówczas mogę sobie wreszcie powiedzieć: „no tak, nie dam rady, nie mam nic do napisania, a to, co mam, się nijak nie nadaje”.
i wtedy poczucie braku sprawczości daje mi jakieś złudne poczucie bezpieczeństwa: no skoro nie potrafię napisać, nie dam rady, bo przecież nie jestem osobą z planem, to nie musi mi się udać, nie ma co się zabierać, no to się po prostu nie da. wtedy wiem, że nie odniosę porażki. sukcesu wprawdzie też nie, jednak mój strach przed porażką jest tak ogromny, że wolę kupować, dostawać, bądź wypożyczać coraz nowsze książki swoich koleżanek i kolegów i cierpieć w domu w samotności, że ja nie umiem, nie potrafię. że ja nie.
a potem mogę mieć żal, że dlaczego oni tak, a ja nie? a jeszcze potem ich podziwiać, że oni tak, a ja nie. a potem być im wdzięczną. dokładnie za to samo. bo przecież to jest wspaniałe, że ludzie chcą, robią, potrafią i realizują. i tylko delikatne ukłucia w ciele (każdym,
tym fizycznym i tym nienamacalnym) dają znać, że czegoś mi jednak brakuje. intelekt mówi: pięknie, żyjcie, twórzcie, jesteście wspaniali (bo są), a ta dziewczynka we mnie, która stoi w sukience z misiem, choć nie znosi sukienek i nie miała nigdy misia, patrzy z dystansu wkurzona na wszystko. nawet na to, że postrzega siebie tak, jak inni postrzegaliby ją, gdyby była dziewczynką. z tym że już dawno nie jest. nie jestem.
a teraz prawdziwie zaglądam do środka siebie i widzę, owszem, dziewczynkę. ale siedzi w dresie na jakiejś wersalce i czyta książkę. dziecięcą? powieść? dzieci z bullerbyn? śmieszną? zabawną? trzech muszkieterów? otóż nie, ta dziewczynka czyta encyklopedię. otwiera byle gdzie i poznaje świat. „mleczak – samiec ryb zdolny do zapłodnienia”, „imponderabilia – rzeczy nieuchwytne, niedające się nazwać, niematerialne, mające wpływ na rzeczywistość”, „kilimandżaro – najwyższy szczyt w afryce, 5895 m n.p.m.”, „fenyloketonuria – metaboliczna choroba genetyczna”, dalej: morze barentsa, siła coriolisa, imago, superego, chomąto. ta dziewczynka chce wiedzieć. zawsze chciała.
tymczasem czuje.
zawsze czuła.
i niemożność ogarnięcia emocji, imponderabilia swojej wrażliwości, chciała przemienić jakoś w działanie, zamienić na zew nauki, na rozumienie. chciała wytłumaczyć niewytłumaczalne. nazwać wszystkie swoje uczucia, emocje. okiełznać je, jeździć na nich, jak na wielkich robakach.

Lekko o sprawach najważniejszych

„Jestem dość” z ilustracjami Magdaleny Pankiewicz to piękny prezent dla samych siebie. Lub kogoś, komu chcemy podarować odrobinę dobra i nadziei.

Magdalena Mikołajczyk – twórczyni internetowa, artystka kabaretowa, autorka bloga matkojedyna.com. Promuje życie bez presji i hołduje idei, że bycie sobą jest w porządku. Matka dwóch córek, żona jednego męża, wnikliwa obserwatorka codzienności, która słowami potrafi wydobywać emocje. Z siebie i z innych.