„Zamykam drzwi. Otwieram okno. Poprawiam kołdrę. Zamykam okno. Otwieram drzwi. Prostuje róg poduszki. Strzepuje pyłek. Otwieram okno. Kręcę się bezsensownie z miejsca na miejsce. Mama śpi. Mama zamknęła oczy. Mama zasnęła. Większość boi się zapytać, jak mi jest. Niepotrzebnie. Czuję się dobrze. O dziwo lepiej niż zakładałam. Nie uciekłam w zadania, nie zagłuszyłam myśli, nie zapiłam smutku. Jestem, przeżywam, stało się, a ja żyję dalej. Tak, jakby życzyła sobie moja Mama.”
To były słowa, jakie napisała Małgosia zaraz po śmierci mamy. Dzisiaj wraca wspomnieniami do tych bolesnych chwil, ale z budującym spokojem. Udzieliła jednego z najtrudniejszych wywiadów TVN Style w programie „Miasto Kobiet”. Rozmowa pełna była wzruszających i intymnych faktów z relacji Małgosi i jej mamy. Nie zabrakło łez. A my słuchając tej rozmowy w redakcji, płakałyśmy razem z nią. Czy strata może dać siłę? Jak śmierć najbliższej osoby może nas zmienić, czego nauczyć? Czy możemy wyjść z niej silniejsi? Lepsi? I wreszcie, czy można przygotować się na odejście mamy? Bliskich?
Czy możemy się przygotować na śmierć bliskich?
Na to pytanie Małgosia odpowiedziała: – ” Myślę, że można. Pamiętam, że wszystko zostawiłam, jakoś wszyscy wszystko zostawili. Mój były mąż, moje dzieci, wszyscy byliśmy z moją mamą. Wiedziałam, że to jest bardzo ważny dla mnie moment. To w jaki sposób przeżyję pożegnanie z moją mamą, będzie miało dla mnie ogromne znaczenie. Wiedziałam, że muszę być obecna, nie mogę przed tym uciec. Mój 18-letni syn bardzo mnie zaskoczył. Siedzieliśmy przy mamie, on bujał się na fotelu i puszczał piosenki Ireny Santor, które uwielbiała. Był to jeden z najpiękniejszych momentów.”
„Miałam takie poczucie, że moja mama podarowała mi taką śmierć, żeby przeprosić mnie za życie. Ona zdawała sobie sprawę, że było mi bardzo trudno, że obciążyła mnie swoją osobą i chorobą. Ta śmierć była tak piękna i łagodna. To, że jakby wyznaczyła ona sobie to w tym czasie, żeby nas nie obciążać swoim odchodzeniem. Wszyscy wiemy, że kiedy długo odchodzą nasi rodzice jesteśmy bardzo zmęczeni, obwiniamy się tym wszystkim. Ona dała mi wtedy tylko samo dobro. Przebudzała się i była wtedy taka wesoła. Moja mama była bardzo dobrą osobą, z wielką radością życia. Otrzymałam od niej bardzo dobre rzeczy – zamiłowanie do życia, zachwyt nad światem. Budziła się, nie mogła nic mówić, ale robiła do mnie śmieszne miny. Śmiech przez łzy. Nie potrzebowała rozmawiać o tym co się dzieje. Nie było pytań o to czy ona odchodzi.”
Kiedy mamy do siebie żal
„Mam wrażenie, że ona wiedziała, że odchodzi. Na koniec poddała się. Z jednej strony bardzo chciała żyć, a z drugiej bardzo tęskniła za tymi, którzy odeszli. Jakby czuła się trochę niepotrzebna, obciążona tym, że muszę jej dostarczać towarzystwa w życiu. Moja mama była tak bardzo na mnie skupiona, że byłam obciążona tym, że jestem jakby jej partnerem.
„Kiedy byłam na nią zła mówiłam okropne rzeczy. Nie jak była chora, tylko wcześniej. Myślę, że nikomu nigdy nie powiedziałam takich rzeczy i musiałam zmierzyć się z tym, że uświadomiłam sobie, że mam dużo zrozumienia i wybaczenia dla ludzi, a dla niej nie miałam.”
Wybaczamy
„Zastanawiałam się, jak można najbliższej osobie nie móc wybaczyć. Dzisiaj sobie myślę, że ja nie miałam po prostu takich zasobów. Moja mama czekała na mnie. Miała w sobie delikatność. Wszyscy w obliczu śmierci stajemy się tacy sami, mamy ogromną wrażliwość. Pamiętam, jak pani która nam pomagała powiedziała do mnie, to jest czas Małgosiu, żeby zaśpiewać mamie ostatnią kolędę. Wiedziałam, że umiera. Zeszłam na dół i siedziałam przy niej.
Moja mama dała mi wszystko co mogła dać. Powiedziałam jej, że ją kocham. Ona kiwnęła do mnie głową z tym swoim promiennym uśmiechem. Powiedziałam jej, żeby pozdrowiła tatę. Popłynęła jej łza po policzku. Z jednej strony dała mi taką radość, a z drugiej powiedziała kocham cię, ale żal, że cię zostawiam.
Rozmawiamy
„Widzę moją mamę codziennie na zdjęciu, które mam i pamiątkach, które mi zostały. Przeprowadziłam z nią po śmierci wiele rozmów. To rodzaj monologu wewnętrznego. W rożnych momentach się do niej zwracam i o niej myślę, ale w inny sposób niż wtedy kiedy była tutaj na ziemi. W taki bardzo wybaczający, wybaczający też sobie.”
Czujemy ulgę
„To bardzo trudne żeby przyjąć takie uczucie. Odczuwamy też ulgę kiedy odchodzą ludzie, których kochamy co społecznie jest nieakceptowalne. Odczuwamy ulgę kiedy zajmowaliśmy się kimś bardzo długo i jesteśmy bardzo zmęczeni. Bardziej myślałam o tej uldze kiedy mama żyła. Myślałam jak będzie wyglądało moje życie kiedy jej nie będzie. Bardzo karałam się za te myśli. Jest też taki rodzaj ulgi i takiej „samej” dojrzałej dorosłości, z która musisz się zmienić.
Nie masz rodziców, rodzeństwa to stajesz się jedynym dorosłym na tej ziemi. Oswojenie tego jest najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić. Czytanie, medytowanie, dawanie sobie przestrzeni na to, że odejdziemy i ludzie od nas odejdą. Że w pewnym momencie być może przestaniemy być razem.
Kochaj życie jeśli wiesz, że je stracisz. Kochaj ludzi, jeśli wiesz że odejdą. Zadzwoń dzisiaj do swojej mamy bo jutro może jej nie być. Ta świadomość i dojrzałość tego, że wszyscy kiedyś odejdziemy, straszy nas i motywuje do lepszego życia. To bardzo wzmacniające, budujące. Myślę, że kiedy moja mama odeszła stałam się jeszcze lepszą mamą dla swoich dzieci. Pełnokrwistą i mocną matką.”
Źródło: TVN Style, „Miasto Kobiet”