Kiedy brała ślub, jej matka powiedziała, że jest szczęśliwa, bo teraz jej córka będzie mogła w końcu spokojnie spać.
Pozornie wyglądali na zwykłą rodzinę, jak zawsze i jakich wiele. Ojciec wojskowy, w mieście, gdzie większość ludzi w jednostce pracowała. Wszyscy się znali, czy u każdego rozgrywał się taki koszmar? Można tylko przypuszczać, gdy wojskowy był podobny do Kasi ojca. Lubiący zaglądać w kieliszek, wybuchowy, który często wpadał w furię, lubił, gdy wszystko działało także w domu według wojskowej musztry. – Musiałyśmy z siostrą mieć łóżka pościelone tak, żeby rzucona moneta się odbijała. Nigdy nie było wiadomo, kiedy ojca najdzie, żeby sprawdzić. I chyba nigdy nie było idealnie, musiałyśmy poprawiać do skutku, zrzucał nam pościel na podłogę, krzyczał, wyzywał od brudasów i nierobów – wspomina Kasia. Mówi z takim spokojem, jak gdyby było to normą. – Wszystko zależało, w jakim humorze wróci z pracy. Gdy w złym, bez znaczenia było czy coś przeskrobałyśmy, czy nie. Zawsze znalazł pretekst, by nas ukarać. A to tornister nie w tym miejscu, a to krzywo podkreślony temat w zeszycie, kubek w zlewie. Każda drobnostka mogła go wyprowadzić z równowagi. Bił wtedy, gdzie popadło. Po głowie, plecach, kuliłam się tylko, żeby nie po twarzy. Kiedy miałam siną twarz, wypisywał zwolnienia ze szkoły. Musiałyśmy klęczeć na grochu, stać trzymając wyprostowane ręce, a on z linijką pilnował, by nam nie opadały, choć mdlały nam z bólu. Kiedyś złapał nożyczki i obciął mi warkocz… żeby mi do głowy nie przyszło „szmacić się z chłopakami”, jak to mówił.
Duży facet, uchodzący za duszę towarzystwa, którego wszyscy się jednak trochę obawiali. Nikt jednak nie stanął nigdy w obronie jego córek, choć przecież widzieli, jak chodziły zastraszone. – Pamiętam, jak moja siostra, Hania, zesikała się ze strachu, gdy niosąc kawę do stołu trochę się jej rozlało. Byli znajomi u rodziców. Normalnie pewnie kazałby jej zlizać z podłogi to, co rozlała, ale wtedy uśmiechnął się i powiedział: „Eh, co za niezdara”… Przecież wszyscy widzieli, jak ona zareagowała. Kiedy wszyscy poszli, spał pijany przy stole, ale na drugi dzień kazał siostrze szorować cała podłogę szczoteczką do zębów.
Matka? Była, równie zastraszona, bita i gwałcona. Kasia pamięta awanturę, gdy ganiał za nią z siekierą, porąbał całe drzwi, a jej mamie oberwało się już samym trzonkiem. Złamał jej wtedy żebro. – Siedziałam w kącie pokoju z zatkniętymi uszami, bo nie chciałam słyszeć jej krzyku, myślałam, że ją zabije. Prosiłam w duchu, żeby to się w końcu skończyło.
Ale były też dni dobre. Zabierał je na wesołe miasteczku, kiedy tylko zjawiało się w mieście i rozkładało obok wojskowego osiedla. Kupował watę cukrową i pił z kolegami piwo, chwaląc się jakie piękne ma córki. Co niedzielę byli w kościele. – Pamiętam jego wypastowane buty, to jedyna rzecz, którą robił sam, pastował te cholerne buty, a ja się w nie gapiłam przez całą mszę, zastanawiałam się, jak można tak dbać o buty, a pomiatać własną rodziną?
Kasia wyjechała do szkoły z internatem, rzadko przyjeżdżała do domu. – Wolałam jechać do koleżanki niż wracać do tamtego piekła. Wtedy bardziej niż jego nienawidziłam mojej mamy, jak ona mogła nam to zrobić, była dorosła, mogła go zostawić! Kiedy wymieniał zamki – a co jakiś czas po powrocie ze szkoły nie mogłyśmy wejść do domu, klucze nie pasowały. Wtedy mama zabierała nas do babci. Bez ubrań, książek… Czekałyśmy, kiedy się zjawi, czasami przyjeżdżał na drugi dzień, czasami po tygodniu, dwóch… Majtki prałam wieczorem i suszyłam suszarką, żeby rano ubrać czyste. Babcia powtarzała mamie, że jej miejsce jest przy mężu, że on ją kocha i że nas kocha i gdy do niego nie wróci, to może on sobie coś zrobi, a tego my byśmy jej nigdy nie wybaczyły.
I wracały. Przez jakiś czas było spokojnie. On śmiał się przy kolacji, żartował, kupował swoim księżniczkom, jak o nich wtedy mówił, prezenty. A to nową lalkę, książkę, robot kuchenny, bo stary w ostatniej awanturze rozwalił rzucając nim o ścianę, bo ciasto mu nie smakowało… To był pretekst do kłótni.
Kasia Adama poznała w szkole średniej. Od razu wpadli sobie w oko. – Był taki radosny, ale też opiekuńczy, pierwszy raz przy kimś czułam się bezpiecznie… Kiedy pojechali pierwszy raz do jej rodziców, ojciec nie był zachwycony, ale próbował to ukryć. – Adam nigdy nie usiadł z nim do wódki. Jesteśmy razem już 15 lat, ale nigdy nie dał się nastraszyć czy sprowokować. „Zabiłbym go” – powiedział mi kiedyś „gdyby tylko przy mnie dotknął twoją matkę albo siostrę”.
Właściwie przestała przyjeżdżać do domu, dzwoniła tylko do siostry, która została, poszła do szkoły średniej w mieście, gdzie mieszkały, choć Kasia namawiała ją by wyjechała. – Nie wiedziałam, że ona aż tak jest słaba, że tak bardzo nie daje sobie rady z tym, co się działo w domu.
Kasia wzięła ślub, ojciec chciał wesela z rozmachem, ale nie pozwolili na to. Tłumaczyli, że ona w ciąży, więc chcą małe przyjęcie, zaprosić najbliższą rodzinę. – Choć byłam już od nich daleko, bałam się nadal, że na weselu zrobi awanturę, wiedziałam, do czego był zdolny po wódce. Nie raz bił się na miejskich imprezach, wystarczyło, że ktoś się na niego krzywo spojrzał.
Kiedy siostra Kasi, młodsza od niej o pięć lat, wyprowadziła się z domu do swojego chłopaka, ich mama wystąpiła z pozwem o rozwód. – Szybko… Nigdy nie zrozumiem, na co ona czekała. Myślała, że lepiej, żebyśmy miały ojca, tyle, że wolałabym nie mieć żadnego niż jego. Rozwiedli się, ale mama nadal z nim mieszka, nie ma odwagi się wyprowadzić, piją razem, później się biją i wydzwaniają na zmianę do mojej siostry.
Hania przestała odbierać telefony od Kasi, przestała w ogóle odbierać telefony. Od jej narzeczonego Kasia dowiedziała się, że jej siostra tygodniami nie wstaje z łóżka, że on nie wie, jak jej pomóc. Jego rodzice załatwili konsultacje psychiatryczne, stwierdzono depresję. – Choć już u nich nie mieszka, ma swoje życie, oni ją niszczą. Wydzwaniają do niej, na zmianę oskarżając o to, że jak mogła ich zostawić, wyjechać, że jeśli ojciec zabije matkę, to będzie jej wina. Matka, gdy tylko pokłóci się z ojcem, gdy on wymieni jej zamki, jedzie do Hanki. Zaprasza do niej swoje koleżanki. Hania ma duży dom na wsi, a matce się wydaje, że jej gościna się jej należy – mówi Kasia. – Kiedyś, jak nie odbierała telefonu, wysłali SMS-a, że babcia miała udar i że to jej wina. Nic takiego się nie wydarzyło, ale wystarczyło, żeby ją złamać. Mam ochotę krzyczeć, żeby się od nas odpie*dolili, że dosyć nam życia zniszczyli, że ani Hania ani ja nie zasłużyłyśmy na to, żeby tak jeszcze dzisiaj nas traktować. Dość upokorzenia przeżyłyśmy.
Kasia chce zabrać siostrę na trochę do siebie. Nie wie, jak do niej dotrzeć. – Ona z jednej strony wie, że powinna jak ja odciąć się od ojca i matki. Mi też nie było łatwo, ale byłam nieugięta. Ona ma jednak inną psychikę. Wszystko przeżywa. Jest w niej ogromne poczucie winy. Mówi do mnie: „Kasia, a jakbym tam została, może w końcu byłoby lepiej”. Ryczę… Bo nie mogę przeżyć tego, co oni zrobili mojej małej siostrzyczce. Co ja jej zrobiłam zostawiając ją w tym piekle samą, kiedy chciałam pomyśleć już tylko o sobie, być jak najdalej od tego, co tam się działo.
Pokazuje mi zdjęcie, na którym siedzą do siebie przytulone. Jak dwa porzucone kociaki, które tulą się, by ogrzać się nawzajem swoim ciepłem… Dziś mają 20 lat więcej, a odnoszę wrażenie, że nic w ich historii się nie zmieniło, że nadal są zagubione. Jedna w swojej złości, druga w bezsilności.
– Dziękuję mojemu mężowi za wyrozumiałość, za to, że jest moją tarczą, że chroni mnie przed demonami. Wiem, że moja córka nigdy nie doświadczy, tego co ja. To ważne, żeby mieć obok siebie kogoś takiego, kto da ci siłę i bezpieczeństwo. Chciałabym, żeby moja siostra też to poczuła, żeby mogła spać spokojnie, żeby zapomniała o tym, jak siusiała w nocy, gdy słyszała klucze w drzwiach, jak wtulała się we mnie… Dziś ja musze ją ochronić przed jej demonami, żeby ona mogła stworzyć ciepły i dobry dom dla swoich dzieci… – mówi Kasia zamyślona…
– Chciałabym tylko przestać ich nienawidzić… Bo dopóki ich nienawidzę, wiem, że to co było, jest jeszcze we mnie… Chciałabym nic do nich nie czuć, tak, by było mi zupełnie obojętne – oni i ich los.