Go to content

Miłość, za którą zapłaciła życiem. Głośna historia zaginięcia Anny Garskiej

Ania Garska

Anna nie miała  wielu doświadczeń z mężczyznami, nieufna, ostrożna, nie było łatwo się do niej zbliżyć. Ale z Markiem wszystko wyglądało inaczej. Pobrali się z miłości, po jakimś czasie urodziło im się dziecko, córeczka.
 Dziewczynka miała dwa i pół rok, gdy Anna zaginęła. Marek utrzymywał, że się pokłócili, żona trzasnęła drzwiami i wyszła. Ale zarówno jej rodzice, siostra, jak przyjaciółki wiedzieli, że nie zostawiłaby dziecka i rodziny. Szczególnie, że dni mijały, a ona nie odbierała telefonu, nie odpowiadała na wiadomości. Dlaczego ta historia miała aż tak straszne zakończenie?

Lipiec. Dziesięć lat temu. Jest rano, Michalina Kaczyńska odbiera telefon od zięcia: „Dzwoniła do was Ania? Bo wyszła wczoraj z mieszkania i nie ma z nią kontaktu” pyta.
Michalinie ciężka gula stresu wędruje do żołądka. Rozmawia z córką kilka razy dziennie. Chciała nawet zadzwonić do niej poprzedniego wieczoru, ale pomyślała, że nie będzie przeszkadzać młodym, ostatnio nie było między nimi idealnie. Sama zresztą była w Gorzowie Wielkopolskim u swojej drugiej, starszej córki Agnieszki. Planowała zostać co najmniej jeszcze kilka dni. Ania od tak nie wychodzi z mieszkania, a nawet jeśli – dzwoni do niej, do Michaliny.
„Musisz zgłosić zaginięcie. Koniecznie. Jak najszybciej”  mówi zięciowi.

1.

Kadr pierwszy

Drobna szatynka z grzywką uśmiecha się do zdjęcia. Ma ładne zęby, oczy wyglądają, jak dwie czarne iskierki. Jest szczęśliwa, to widać.  Stoi w objęciach mężczyzny, wyższego i postawniejszego. Nie możemy zobaczyć dokładnie jego twarzy, ale wydaje się, że też się uśmiecha.  Ona ma sukienkę w kolorze kości słoniowej, on ciemny garnitur i jasną koszulę. Kwiaty w butonierce. To ich ślub.

Ania ma 20 lat.
Studiuje Administrację w Wyższej Szkole Humanistycznej, mieszka z rodzicami, raczej jest domatorką, ze znajomymi wychodzi rzadko, pracuje dorywczo. Ale Michalina, jej mama zauważa, że ostatnio więcej się uśmiecha, ma dobry humor. Ania zresztą opowiada o chłopaku poznanym w internecie. „Dobrze nam się ze sobą pisze” wyznaje któregoś dnia. Jest starszy trzy lata, studiuje prawo. Następnego dnia ma pierwszą randkę. Chłopak ma przyjechać po nią na uczelnię.

Do tego spotkania mogło nie dość.
Po pierwsze Ania. Przed samą randką chce się wycofać. Loguje się nawet na gadu gadu, żeby to zrobić, ale Marek już jest niedostępny. Dochodzi więc do wniosku, że to nieeleganckie tak po prostu nie przyjść.
Po drugie Marek. Wcześniej podrywał inną dziewczynę, nie wyszło mu, dlatego umówił się z Anią. Gdyby tamta dziewczyna nie odmówiła to…

Ale spotykają się. Marek przynosi dla niej różę, jest szarmancki, kulturalny, potrafi słuchać. Ania jest zachwycona. Ale nie chodzi tylko o to– między nimi jest chemia i dobra energia.
Potem jest kolejna randka i kolejna.  Zakochują się w sobie, co widzi też Michalina.. Gdy córka pyta ją, co myśli o Marku, odpowiada: „To mężczyzna dla ciebie”.
Tak, Marek jest wobec jej córki troskliwy, serdeczny, patrzy z zachwytem.  Zapewnia że kocha Anię do szaleństwa, obiecuje o nią dbać, chce założyć rodzinę.
Tak zresztą mówi podczas oświadczyn trzy lata później, w mieszkaniu u teściów, również w obecności swoich rodziców.
„Chcemy iść razem przez życie i te zaręczyny są następnym krokiem na tej wspólnej drodze (…) zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa” zapewnia.

Potem mama i Agnieszka będą wspominać Anię z tamtego czasu: fruwała, nie chodziła. Naprawdę dał jej szczęście.

2.

Kadr drugi

Ania ma kilka lat, siedzi na kanapie w jasnej sukience z bufiastymi rękawa. Nie patrzy w obiektyw, splata rączki. Obejmuje ją mama. To rodzinne zdjęcie, bo na kanapie jest jeszcze tata  (koło mamy), na kolanach trzyma starszą, roześmianą blondynkę, Agnieszkę.

Ania od początku jest bardziej nieśmiała od starszej siostry, delikatniejsza, wrażliwsza. Śpiewa w chórze kościelnym, tańczy klubie imienia Jana Kiepury w Sosnowcu. W podstawówce chodzi do klasy sportowej, gra w kosza. Jest mniejsza i drobniejsza od innych dziewczynek, nadrabia zwinnością. Nie jest za to specjalnie lubiana. Może właśnie dlatego, że jest nieśmiała? Nie tak przebojowa, jak inne? Z powody tych trudnych relacji ostatecznie rezygnuje z gry w koszykówkę.

Mamę martwi, że za mało wierzy w siebie, chociaż w domu słyszy, że jest mądra, zdolna i fajna. Ale nie chce, na przykład, pójść zobaczyć listy przyjętych do liceum, bo jest pewna, że nie zdała egzaminu. Mama natomiast wie, że zdała, co zresztą okazuje się prawdą.

W liceum towarzysko już jest lepiej, Ania ma więcej koleżanek, chłopaka. Wciąż jednak należy do dziewczyn, które nie brylują w towarzystwie.

3.

Kadr trzeci

Lato. Pastwisko. Ania przykuca na trawie. Na jednym kolanie sadza Dominikę, podtrzymuje ją rękami. Córeczka ma najwyżej półtora roku. Z zainteresowaniem ogląda stado owiec. Mama uśmiecha się w obiektyw.

Jeszcze na początku małżeństwa Anna jest zachwycona. Marek nie oczekuje, że młoda żona będzie zajmować się sprawami domowymi, obydwoje ustalają, że dzielą się po równo. Czasem nie gotuje żadne z nich, zamawiają jedzenie, a wolny dzień spędzają w łóżku. Nie ma znaczenia, że mieszkają w  małej klitce wynajętym przez znajomego, w której odkrywają karaluchy. On mówi, że z nią mógłby mieszkać nawet pod mostem. Tak, czasem się kłócą, to ona jest bardziej wybuchowa. Ale te spięcia trwają chwile.

On kończy szkołę policyjną  w Szczytnie, szybko dostaje pracę w wydziale przestępczości gospodarczej. Oboje bardzo chcą mieć dzieci. Jednak pół roku po ślubie Ania wciąż w ciąże nie zachodzi. Loguje się na portalu Nasz Bocian, szuka wsparcia kobiet w podobnej sytuacji. Ale Marek też ją wspiera. Gdy kolejny raz płacze, że dostała miesiączkę mówi: „Jesteśmy młodzi, zdrowi, mamy czas”.

Wtedy już mieszkają w mieszkaniu teściów, przestronnym, z dużą jasną kuchnią. Ale ich życie nie jest już tak idealne: seks tylko w dni płodne, w określonych pozycjach sprzyjających zapłodnieniu. Marek już wtedy się oddala, choć Ania stara się tego nie widzieć.

W końcu się udaje, Ania zachodzi w ciążę. Oboje są szczęśliwi. Ale po urodzeniu Dominiki kryzys się pogłębia. Ania czuje się odrzucona.  Marek po powrocie do domu już nie całuje jej na powitanie, biegnie do córki. Bywa szorstki, zasypia odwrócony  plecami, choć ona robi wszystko, żeby znów dostrzegł w niej kobietę. „Jestem zmęczony” tłumaczy. Ona zwierza się mamie i siostrze– czuje się bardzo samotna. Dlaczego Marek nie spędza weekendów z nią tylko jeździ samotnie w góry? Dlaczego nie zabiera jej na wycieczki? Nie chce spędzać rodzinnego czasu z nią i z Dominiką. Wciąż są same.

Ania marzy o drugim dziecku, on się wycofuje. Po kolejnej awanturze mówi: „Nie wiem, co z nami będzie, muszę pomyśleć”

Świadkiem tego kryzysu jest Michalina. Wspiera córkę, jednocześnie tłumaczy, że dorosłe życie jest trudne, a ludzie mają różne momenty. Wydaje się, że ma racje, bo po takiej trudnej rozmowie Marek wraca do domu z kwiatami, przeprasza Anię i mówi, że wciąż ją kocha. Godzi się na drugie dziecko.

Jednak już wtedy ma kochankę, potem powie w sądzie: chciałem odejść, czułem, że to małżeństwo było pomyłką.

4.

Kadr czwarty

Stoją obok siebie. Michalina i Janusz Kawczyński, rodzice Ani. Ona trzyma dwa powiększone zdjęcia córki na rękach z wnuczką. On, ogłoszenie o zaginieni. Są przejęci, zmęczeni, zestresowani.

„On musiał jej coś zrobić” mówi ojciec Ani. Michalina w to nie wierzy. Jak jej zięć mógłby zrobić coś takiego. Ale dziwnie to wszystko wygląda. Po pierwsze Marek zwleka ze zgłoszeniem zaginięcia Ani, twierdzi, że odeszła, bo powiedział, że chce rozwodu. Zapewnia, że jej szukał w nocy, potem, że nie szukał aż tak dokładnie, bo przecież w mieszkaniu spała mała Dominika. Na początku Michalina często odwiedza wnuczkę. W mieszkaniu zauważa: nowe dywaniki w łazience (później okaże się, że Marek najprawdopodobniej wyrzucił stare, bo właśnie w łazience zabił żonę), nową poduszkę w sypialni, nową pościel, pustą szafę (Marek bardzo szybko pozbył się rzeczy żony). Michalinę niepokoi to, że większość rzeczy Ani została: nie wzięła szczotki do zębów, ale wzięła suszarkę i depilator?  I dlaczego kilka drobiazgów zapakowała do wielkiej walizki, która też zniknęła, przecież w domu była wygodniejsza i mniejsza walizka.

” On w tej walizce wywiózł Anię” – mówi Janusz.

Marek nie wydaje się  też przejęty zaginięciem żony, co później w sądzie zeznają jego współpracownicy. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami, nie rozwiesza plakatów, szybko pojawia się z nową partnerką. Loguje się na sympatii i poznaje nowe kobiety.

Powoli zaczyna odsuwać rodziców Ani od siebie i wnuczki, unika spotkań, gdy Michalina pojawia się pod przedszkolem jest rozdrażniony. Mówi do teściowej bezosobowo.

Policja tak naprawdę dopiero po dwóch miesiącach zaczyna dokładniej badać sprawę Anny Garstki, sprawę utrudnia to, że wciąż nie znaleziono jej ciała.

5.

Kadr piąty

Mężczyzna jest krótko obcięty, ubrany w ciemną koszulę. Przystojny. Siedzi na ławie oskarżonych. Obok niego dwóch policjantów.

Marek G. zostaje zatrzymany  dopiero 1 października 2015 roku. Prokuratura zgromadziła ponad 20 teczek z aktami sprawy. Już wiadomo że : Ania nie mogła wyjść z domu około 22.30– jej telefon logował się w obrębie mieszkania jeszcze przez trzy godziny. Marek wcale jej nie szukał, nie wykonał żadnego połączenia do żony. Telefon Anny Garskiej logował się jeszcze na dworcu PKP w Katowicach, ale zrobił to Marek – po to, by uwiarygodnić wersję, że jego żona uciekła z kochankiem. Potem aparat wysłał pocztą do Niemiec. Choć nie znaleziono później żadnych odcisków palców na samej kopercie, znaleziono jeden, Marka, w środku.

Ustalono też, że policjant tydzień przez zniknięciem żony kupował foliowe worki, 100 kilogramów zaprawy murarskiej, półtora metra specjalnego sznura. Również środki nasenne i płachtę z tworzywa sztucznego.

W sądzie przeciwko niemu zeznają m.in  kochanki. Ta, z którą miał romans podczas małżeństwa, Dagmara, również pracowała w policji, to z nią wyjeżdżał w góry, o co tak denerwowała się Ania.  I jeszcze inna, którą poznał na sympatii chwilę po zaginięciu żony. „Ania już nie wróci” mówił do niej z przekonaniem. Skąd niby to wiedział?

Według ustaleń Sądu Okręgowego w Katowicach Marek G. zamordował żonę 7 lipca 2012 roku, pomiędzy godziną 22.30 a 23. Atak musiał być nagły (np. uderzenie, złapanie za szyję). Według sądu nie można wykluczyć, że do zdarzenia doszło w łazience (mają o tym świadczyć ślady krwi i wymienione dywaniki). Sąd uznał, że oskarżony miał motyw – narastający konflikt z żoną, romans z koleżanką z komendy oraz strach o utratę praw rodzicielskich do córki w przypadku rozwodu. Był to jednak proces poszlakowy. Do tej pory nie znaleziono ciała Anny Garskiej.
 Marek G. najpierw został skazany na 15 lat więzienia. Sąd Apelacyjny podwyższył ten wyrok do 25 lat.

Jeśli chcecie bliżej poznać historię Anny Garskiej przeczytajcie „Mocną więź” (wyd. WAB) Magdaleny Majcher, to dzięki niej (Magdzie i książce) napisałam ten tekst.