Go to content

Mąż nie powiedział mi, że kocha mężczyzn, ale nie kobiety. Żałuję, że z „pierwszym razem” czekaliśmy do ślubu

Fot. iStock/Prochkailo

Mam 24 lata i rozwiodłam się po 4 miesiącach małżeństwa z homoseksualnym mężem. I tak, może trudno w to uwierzyć, ale znamy się długo. Bardzo długo. Na tyle długo, że powinnam się zorientować. To doświadczenie zmieniło moje życie do góry nogami, sprawiło, że wszystkie moje marzenia legły w gruzach. Wydaje mi się, że już nigdy nie zaufam, nikomu. Przez jakiś czas miałam problem z moimi przekonaniami i moralnością. Jestem wierząca, mam dość konserwatywne podejścia do życia, ale wydaje mi się, że jestem również otwarta, nie oceniam. Lubię ludzi. Ale nie potrafię w tej chwili odnaleźć sensu w tym, co się stało.

Wszystko przez człowieka, który codziennie sprawiał, że czułam się najważniejsza. Kochałam go, głęboko. Właściwie nadal kocham. Jedyne, czego chciałam, to czuć się bezpiecznie. I tak było. Może kilka razy w okresie naszego narzeczeństwa czułam, że coś może być nie tak, ale zawsze odsuwałam od siebie tę myśl. Kochałam. Ufałam. Chciałam spędzić z nim resztę życia, założyć rodzinę, mieć z nim dzieci.

Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam? Mieliśmy miłość bez seksu. Przyjazń, przywiązanie, ciepło, opiekuńczość, troskę. Nie znałam innej relacji, wydawało mi się, że tak właśnie powinno wyglądać wspólne życie przed ślubem. Byliśmy blisko, ale nie na tyle (myślę tu o sferze intymnej), żebym mogła się zorientować, że z jego strony jest to uczucie czysto platoniczne. Kiedy mnie obejmował, czułam miłość, zastanawiałam się, czy mnie pragnie, ale zaraz myślałam, że to oczywiste, skoro chętnie mnie całuje, skoro planuje ze mną swoją przyszłość, skoro mówi o dzieciach. Raz, na ekranie jego laptopa zobaczyłam witrynę gejowskiego portalu. Byłam zszokowana, ale wytłumaczył mi, że jakaś reklama otworzyła tę witrynę przez przypadek. Uwierzyłam. Dlaczego miałabym nie uwierzyć mężczyźnie, który zadeklarował, że chce spędzić ze mną swoje całe życie?

Ślub był piękny, romantyczny, wymarzony. Otaczali nas najbliżsi i nie wyczuwałam wtedy jeszcze, że ten związek zakończy się katastrofą. Z ufnością wchodziłam z ukochanym w kolejny etap naszej relacji.

Z „pierwszym razem” czekaliśmy do samej poślubnej nocy. To była wspólna decyzja, dla mnie to bardzo ważna. Cieszyłam się, że on myśli tak, jak ja. Cieszyłam się, że czujemy podobnie, że mnie szanuje. Że mamy coś wyjątkowego. Ale prawda wyglądała inaczej. On mnie po prostu nie chciał, nie pragnął.

 

Tamta pierwsza noc była pospieszna, nieczuła, obca. Byle szybciej, byle jak najmniej dotykania się. Tak, jakby brzydził się moim ciałem. Nigdy nie zapomnę tego doświadczenia. Leżałam po tym w ciemności tak bardzo sama. I myślałam o tym, że seks jest okropny. Smutny.

Zawsze potem, za każdym razem, gdy szliśmy do łóżka czułam, że mnie nie chce, a każde zbliżenie między nami było „drętwe”, wymuszone, sztuczne. Po miesiącu od ślubu zaczęliśmy się kłócić. O głupstwa – o nieodstawioną na miejsce solniczkę, o krzywo położoną kapę na łóżku… Łóżko. To, co dzieliło nas najbardziej.

Z czasem, po każdej kłótni zaczął wychodzić z domu na noc. Tydzień później powiedział mi, że chce się rozwieść, bo się nie dogadujemy. Nie dałam za wygraną. Spytałam wprost, czy chodzi o seks. Załamał się. Zaczął płakać, powiedział, że ma z „tym” problem, że zapisze się do psychiatry. Że „coś” mu przeszkadza i nie umie tego określić, że nienawidzi się za to.

Przystałam w milczeniu na wizytę u seksuologa, ale nie podejrzewałam wtedy jeszcze, że mój mąż jest homoseksualistą. „To” wyszło podczas trzeciej, czy czwartej wizyty. Terapeuta zapytał wprost: „Nigdy nie myśłał pan o tym, że być może pociągają pana fizycznie mężczyzni?”. Zadrżałam. Spojrzałam na niego. I zobaczyłam, że on wie. Że zawsze wiedział. Siedział przede mną człowiek, który otwarcie mówił o tym, że jest gejem i że miał nadzieje, że związek z kobietą go z tego „wyleczy”.

W milczeniu wróciliśmy do domu, w milczeniu spakowałam walizki. W milczeniu otworzyłam i zamknęłam za sobą drzwi. Od tamtej pory jest między nami właśnie milczenie.

Brak doświadczenia w sferze seksu nie pozwolił mi domyślić się przed ślubem. Żałuję, że czekaliśmy z intymnością tak długo. Czuję się oszukana, okłamana. Okradziona z zaufania. Nie rozumiem jak można kogoś skrzywdzić świadomie, potraktować jak „przykrywkę” dla swojej prawdziwej orienrtacji. Nie rozumiem, jak można zawiązać tak komuś życie, z premendytacją. Wierzę, że kiedyś mu wybaczę. Teraz, dziś, jest jeszcze na to za wcześnie.