Święta zawsze były dla mnie okazją do organizowania, planowania i sprawiania, żeby wszystko było idealne dla wszystkich dookoła – tylko nie dla siebie. Ale czasem trzeba powiedzieć „dość”. Dość pośpiechu, dość bieganiny, dość prób zadowalania każdego.
W tym roku zaczynam od siebie
Te Święta będą zupełnie inne niż wszystkie dotychczasowe. Nie będę już dla wszystkich darmową taksówką, pomocnicą Świętego Mikołaja i organizatorką życia rodzinno-świątecznego. Postanowiłam dać sobie trochę luzu i oddechu. Bo przecież Święta to czas spokoju, a nie ciągłego gonienia za idealnymi chwilami.
Nie martw się – wcale nie oznacza to, że zamierzam całkowicie zrezygnować ze Świąt. Wręcz przeciwnie! Chcę się cieszyć tym czasem, chcę być blisko swoich bliskich bez ciągłego myślenia o tym, co jeszcze trzeba zrobić, kogo jeszcze odwiedzić i co jeszcze kupić.
Chciałbym, aby każdy z nas mógł się cieszyć chwilą bez poczucia winy czy presji. Dlatego w tym roku postanowiłam dać na luz i powiedzieć „stop” byciu organizatorką tego wielkiego, niekończącego się przedstawienia. Chcę przestać się spieszyć i po prostu cieszyć się chwilą.
Każde Święta były dla mnie męczarnią
Zanim zaczniecie myśleć, że jestem Scrooge’em w wersji kobiecej, pozwólcie, że coś Wam wyjaśnię. Każdego roku w okolicach Bożego Narodzenia tonęłam w wirze obowiązków i przygotowań. Dlatego teraz, droga Czytelniczko, zaczynam głośno i odważnie mówić „dość”.
Przez lata byłam jak wirująca karuzela organizacji – wszystko musiało być idealnie zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Byłam taksówką dla wszystkich, kurierem dowożącym prezenty, urobioną po łokcie gospodynią, dekoratorką, kucharką, a nawet ekspertką od harmonogramu dnia. W porę jednak spojrzałam w lustro i zdałam sobie sprawę, że gdzieś po drodze zgubiłam siebie. Święta, które miały być dla mnie chwilą radości, stały się wyzwaniem, któremu musiałam sprostać.
W tym roku stawiam wyraźne granice
Nie chcę już być w centrum całego tego szaleństwa. Postanowiłam odnaleźć sens Świąt, bez presji i pośpiechu. Nie, to nie oznacza, że zamierzam siedzieć bezczynnie. Wręcz przeciwnie! Ale tym razem chcę, aby każda decyzja była podjęta z myślą o mojej dobrej kondycji psychicznej i emocjonalnej, a nie tylko z myślą o zadowoleniu innych.
W tym roku pojadę do rodziny wcześniej, ale nie po to, aby sprawić, żeby wszystko było idealne. Jadę, żeby cieszyć się chwilą, bez ciągłego patrzenia na zegarek i myślenia o kolejnych punktach w kalendarzu.
Moje dzieci mają swoje życie, a ja nie chcę już być kurierem prezentów dla wszystkich. Przestałam też być taksówką, która rozwozi ludzi tam, gdzie trzeba, w ten najbardziej magiczny czas w roku.
Powiedziałam dość, bo przecież Święta to nie tylko obowiązki, ale przede wszystkim czas wspólnego bycia, zrozumienia i spokoju. Chcę, aby to było wspólne świętowanie, a nie wyścig z czasem. Bo czy nie o to chodzi w Świętach – o chwilę spokoju, uśmiechu i dzielenie się radością?
Spojrzałam w lustro, zobaczyłam zmęczone spojrzenie
Jestem po rozwodzie i mam dwójkę dorosłych dzieci, które nie chcą spędzać czasu z ojcem. Pewnie zastanawiasz się, co dokładnie mam na myśli mówiąc „nie chcą spędzać czasu…”. Otóż, Adam, choć z pozoru był obecny fizycznie, zaniedbywał relacje z dziećmi, zatracając się w pracy i codziennych zmartwieniach. Ewa i Marek, jako młodzi ludzie, doświadczyli konsekwencji jego nieobecności i braku wsparcia emocjonalnego.
Gdy nadeszły dorosłe lata, postanowili rozpocząć swoje życie na nowo, z dala od cienia przeszłości. Obydwoje osiągnęli sukces zawodowy i osobisty, lecz mimo to unikali kontaktu z ojcem. Nie chcieli konfrontować się z tym, jak bardzo go potrzebowali, a jednocześnie jak bardzo ich zawiódł.
Adam nieco za późno zdał sobie sprawę z błędów przeszłości. Próbował nawiązać kontakt z dziećmi, ale ściana emocjonalnego dystansu była zbyt trudna do przełamania. Zrozumiał, że musi teraz działać nie słowami, ale czynami, aby naprawić zniszczone relacje. Czy mu się to uda? Czas pokaże.
Dziś jestem w nowym, szczęśliwym związku
Po rozwodzie byłam załamana i wycofana. Miałam wrażenie, że świat, który znałam, rozpadł się na kawałki. Z każdym dniem próbowałam pozbierać się w całość, ale to było trudne. Łzy w oczach były moim codziennym towarzyszem, a rany emocjonalne odbierały mi całą energię do życia.
Jednak pewnego dnia, jak błyskawica w ciemnościach, w moim życiu pojawił się ktoś nowy. To był moment, który totalnie zmienił moje życie. Poznałam kogoś, kto nie tylko docenił mnie za to, kim jestem, ale również pomógł mi zobaczyć światło na końcu tunelu. Jego wsparcie i zrozumienie stały się dla mnie kamieniem węgielnym w procesie samodzielnego stawania na nogi.
Dzięki Piotrowi zaczęłam odkrywać nowe aspekty samej siebie. Nasza relacja sprawiła, że ponownie zaczęłam odkrywać radość życia. Razem z nowym partnerem zaczęliśmy budować wspólną przyszłość, bazując na wzajemnej trosce i szacunku. To niezbity dowód na to, że nawet po najtrudniejszych chwilach można odnaleźć szczęście i sens życia.
Teraz zaczynam od siebie
Pragnę, aby tegoroczne Święta były dla mnie czasem prawdziwego odpoczynku i radości. Postanowiłam zacząć zupełnie nowy rozdział i przestać być bohaterką spektaklu, która za wszelką cenę próbuje zadowolić wszystkich.