„Ukryta sieć” to adaptacja bestsellerowego thrillera Jakuba Szamałka, jednego z największych fenomenów wydawniczych ostatnich lat (160 sprzedanych egzemplarzy trylogii. Z odtwórczynią głównej roli Julity, Magdaleną Koleśnik, rozmawiamy o bezpieczeństwie w sieci, ciało pozytywności i rodzinie, z którą najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Film w kinach 1 września.
Jaka jest twoja Julita Wójcicka, którą grasz w nowym thrillerze „Ukryta sieć”?
Poznajemy ją jako dziennikarkę plotkarskiego portalu, która prowadzi śledztwo, które z czasem staje się jej osobistym szukaniem prawdy. Julita podąża swoimi ścieżkami, jej motywacje nie są jednoznaczne. Nawet, mam wrażenie, czasem dla niej samej. Ona czyta świat jak algorytm, potrafi być logiczna i skuteczna, czy to opisując życie celebrytów, czy rozpracowując trudną sprawę kryminalną. Ma też ciekawy stosunek do ludzi wokół siebie; z jednej strony jest bezpośrednia, a z drugiej w bliższych relacjach nie bywa wylewna czy emocjonalna.
Nie chciałam tworzyć jej postaci, używając narzędzi, dzięki którym stałaby się dziewczyną rozedrganą i prawdziwą twardzielką. Wolałam „pogrzebać” głębiej, by dotrzeć do innych terytoriów jej umysłu i duszy. Dlatego razem z reżyserem Piotrem Adamskim oraz scenarzystami poszliśmy w coś bardziej podskórnego.
Podobno fani książkowej trylogii Jakuba Szamałka pt. „Ukryta sieć” mogą być w kinie nieco zaskoczeni…
Jakub Szamałek jest jednym ze współscenarzystów filmu, więc trzymał pieczę nad tym, co wydarzyło się na ekranie. Przygotowując się do pracy, oczywiście czytałam jego książkę, zaczynając od pierwszego tomu pt. „Cokolwiek wybierzesz”. W kinach we wrześniu nie zobaczmy więc wiernej adaptacji tego thrillera.
Co cię najbardziej urzekło w tym scenariuszu?
Role nie są napisane schematycznie jak dla typowych postaci, do których jesteśmy przyzwyczajeni w kryminałach czy thrillerach. Julita nie jest szeryfem, który szuka sprawiedliwości. Nie jest też osobą, która mści się za jakieś krzywdy. Napędza ją ciekawość, ambicja i jakaś atawistyczna potrzeba rozwiązania zagadki. To mnie niesłychanie pociągało w zgłębianiu postaci. To coś, co wynika bardziej z jej natury niż nabytej motywacji.
Obsada filmu jest wspaniała: Piotr Trojan, Andrzej Seweryn, Wiktoria Gorodeckaja… Czy na początek mogę spytać cię o pracę z wielkim tuzem Andrzejem Sewerynem, który zagrał twojego ojca?
Andrzej Seweryn pracuje w inny sposób niż ja. Otworzyłam się jednak na nowe, bo bardzo lubię spotkania jakby… z innej galaktyki. Wyzwanie oczywiście wymagało od mnie przełamania i wsłuchania się w to, co proponował Pan Andrzej. Nasze zgranie się tego wymagało. Znalazłam w tym ostatecznie i ciekawą przygodę i rozwój. Mam więc nadzieję, że na ekranie stworzyliśmy interesujący duet.
Kilka pięknych scen miałaś ze swoją filmową siostrą Magdą. Jak ci się pracowało z Wiktorią Grodeckają?
Na planie spotkałam się nie tylko ze sprawną i zdolną aktorką, ale też człowiekiem, który dał mi dostęp do swojej wrażliwości. Nie mówię tutaj o jakiejś prywacie, ale o tym, że Wiktoria dopuściła mnie do jej autentycznego ciepła i wrażliwości. Nasze postaci połączyła rozpacz, ale też próba wzajemnego wspierania się w sposób nie do końca wypowiedziany, a pełen troski. Udało nam się spotkać w czymś, co nazywam metapoziomem, który rzadko się zdarza na planie i jest wielkim świętem.
Najmniej doświadczonym aktorem w tej produkcji jest Błażej Dąbrowski. Czy lubisz pracować z osobami, które stają przed kamerą po raz pierwszy?
Lubię, bo wnoszą świeżość, naturalność, niewinność. Po szkole aktorskiej często trudno o dostęp do tych właściwości. Nie jestem z tych, którzy uważają, że przed kamerą czy na scenie mogą grać tylko osoby po szkołach filmowych czy teatralnych. To zawód dla ciekawie myślących, głęboko czujących i potrafiących przepuszczać emocje przez ciało.
„Ukryta sieć” porusza wiele ciekawych kwestii: między innymi temat sztucznej inteligencji, bezpieczeństwa w sieci i hejtu. Niedawno pojawiły się apele, żeby zakazać na jakiś czas prac nad sztuczną inteligencją, ponieważ może stać się zagrożeniem szczególnie dla młodych ludzi, którzy wychowali się z komórkami w rękach, a jeszcze nie mają w sobie tyle dojrzałości.
Nie wierzę w zakazy. Po prostu uważam, że są antyskuteczne, bo im silniej czegoś zakazujemy, tym większa jest ciekawość ludzka. Ufam jednak, że więcej zdziałać możemy poprzez edukację u podstaw. Wiadomo, że to droga wolniejsza od rozwoju technologii, jednak wobec jej nieuchronności – słuszna i warta wysiłku.
Czy „Ukryta sieć” zmieniła twoje podejście do bezpieczeństwa w sieci?
Przyznam, że kiedy zaczynałam pracę nad tym filmem i zdałam sobie sprawę, jak łatwo można zyskać dostęp do czyichś danym i informacji o nim, dostałam lekkiej psychozy. Czułam się obserwowana i to różnymi kanałami. Zaczęłam się zastanawiać, czy w „coś” kliknąć, czy może nie. Czy wejść w jakąś uliczkę? A może wybrać inną? Nie jestem szczególnie aktywna na mediach społecznościowych, ale zdarza mi się coś w nich zamieścić. Czasem jednak myśli, którymi dzieliłam się w wywiadach, były zapalnikiem do tego, żeby obrażać mnie. Czasem też pojawiały się w przestrzeni internetowej treści na
mój temat zamieszczane przez innych. Niejednokrotnie spotykam się z hejtem, niedelikatnością, uprzedmiotowieniem. Czytałam na swój temat różne komentarze i wiadomości prywatne, zdarzało mi się nawet otrzymywać życzenia śmierci.
Niestety są ludzie, którzy łatwo zapominają, że twarze, które wyświetlają im się w przeglądarkach internetowych to nie tylko zbiór pikseli. Kryją się za nimi realni, czujący, wrażliwi ludzie, których można dotknąć, obrazić, zastraszyć, a nawet zrujnować im życie czy zdrowie, ostatecznie doprowadzając nawet do rozpaczy, depresji czy samobójczej śmierci. Nienawistne komentarze, choć w sieci wydają się abstrakcyjne i wirtualne, tak naprawdę mogą być powodem realnego cierpienia. Bardzo zależy mi na tym, żeby ludzie traktowali się w sieci po ludzku.
Podczas rozdania nagród Orły pojawiłaś się w minimalistycznej sukience, którą niektórzy odczytali jako kontrowersyjną. Jedni mówili o epatowaniu nagością w ciąży, a drudzy o ciałopozytywności.
To nie był manifest. Po prostu zostałam nominowana w jednej z kategorii i dlatego pojawiłam się na rozdaniu nagród. Byłam wtedy w ciąży i założyłam sukienkę Magdy Butrym. Nie myślałam o jakiejś prowokacji, a taką intencję potem dopisano. Moim celem było poczucie satysfakcji z prostego faktu, że mam ją na sobie. Nie chciałam ani „odsłonić zbyt wiele” ani „podkreślić ciążowego brzuszka” ani tym bardziej „ogłosić ciążę”. Cóż, niektórzy muszą się nudzić, skoro dopisują takie znaczenia rzeczom i wydarzeniom, które są takie… proste.
Najbardziej jednak zasmuciły mnie komentarze, o tym, że ciało w ciąży jest czymś obrzydliwym, niesmacznym, czymś, co należy ukrywać i czego należy się wstydzić. Z takimi opiniami niestety również się spotykam.
Czym jest dla ciebie cielesność?
Czymś naturalnym, drogą do zdrowia, poznania siebie i świata, przyjemności, troski o siebie i innych, formą ekspresji. Och, mogłabym mnożyć… Natomiast cielesność kojarzona z pornografią, tą patriarchalną, krzywdzącą, bo bez kontekstu osób, których dotyczy, jest przejawem choroby umysłu i duszy tych, którzy ją w taki sposób utożsamiają.
Niedawno urodziłaś córeczkę. Jak patrzysz jako matka na film „Ukryta sieć”?
Film opowiada między innymi o wirtualnych niebezpieczeństwach wobec tych najbardziej bezbronnych. Może więc „Ukryta sieć” będzie pretekstem do rozmowy o tym, że Internet jest miejscem, gdzie można łatwo stać się ofiarą nadużyć? Raz zamieszczone zdjęcie może zostać pozyskane przez osobę, która zmieni jego znaczenie i kontekst. Może więc czasem
lepiej, żeby nie każde zdjęcie trafiało do przestrzeni publicznej. Nie każde i nie każdego. Myślę tu głównie o zdjęciach dzieci.
Czy ty już ustaliłaś z mężem, czy będziecie publikować zdjęcia swojej córki?
Nie będziemy. Na pewno nie takie, na których jest wyraźnie widoczna. Nie chcę decydować za tego małego człowieka, który w tej materii jeszcze nie może się sam wypowiedzieć. Film opowiada też o rodzinie. Takiej, z którą najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
A przecież oni się kochają. Jak myślisz, czemu nie potrafią się zrozumieć?
Moim zdaniem wzajemne zrozumienie nie jest w tej rodzinie możliwe, gdyż nie ma między jej członkami… szczerości. Prawdziwe emocje są ukrywane pozornie po to, żeby chronić innych. Ale czy na pewno celem jest ochrona? Czy może strach przed tym, że wyjawienie prawdy, odsłonięcie swoich uczuć, słabości i przewinień będzie miało swoje konsekwencje? Trzeba by było wówczas stanąć w prawdzie przed sobą i drugą osobą, a to wymaga odwagi bycia bezbronnym. W tej rodzinie ludzie bronią się przed prawdą w wyniku czego są samotni i od siebie oddaleni.
Komu poleciłabyś film „Ukryta sieć”? Czy zabrałabyś na ten film np. nastolatka?
Serdecznie zapraszam każdego, młodsze osoby najlepiej z opiekunem, który po seansie z nimi porozmawia, objaśni czy wysłucha. Nastolatkowie i dzieci to wspaniali widzowie: szczerzy i czuli. Natomiast starsi, nawet jeśli jeszcze nie wiedzą, czym jest Dark Web czy ChatGPT, będą mieli okazję się temu trochę poprzyglądać. Film opowiada o silnej niejednoznacznej kobiecie, o pogubionej rodzinie, ale też bezpieczeństwie w sieci i sztucznej inteligencji, a więc o zjawiskach, które coraz częściej będą dotyczyć każdego z nas, bez względu na to, czy korzystają z tej sieci czy też nie.