Go to content

„Kochajcie się mamo i tato” to hasło, które robi więcej krzywdy niż dobra

Fot. Instagram

Jest pierwszy cieplejszy dzień. W powietrzu czuć wiosnę. Otwieram oczy i myślę sobie: to będziemy miły poranek, dobre popołudnie. Słyszę, że w pokoju obok mój siedmioletni syn już wstał. Dziś nie ma szkoły online, jest sobota, więc i budzenie się przychodzi łatwiej, z większą przyjemnością. Razem przygotowujemy jajecznicę, razem myjemy zęby. Szkoda tracić czasu, wybiegamy na dwór. I tak, spacerując ręką w rękę, nucimy sobie pod nosem ”Bohemian Rapsody”. Oboje kochamy Queen. ”Kochajcie się mamo i tato ”- czyta nagle, sylabizując, mój syn. I natychmiast zerka na mnie z uśmiechem, który ma odcień cichego smutku.

Odpowiadam mu tym samym uśmiechem. Znów czuję jego dłoń, która chwyta mnie mocno, mocniej niż zwykle. Już nie śpiewamy. Zalega cisza. Wiem, że to nie jest moment na rozmowę, że trzeba mu dać chwilę na przetrawienie tego, co zobaczył. Wielki, prostokątny plakat z hasłem wypisanym szkolnym, dziecięcym pismem, na czerwono. Pod spodem symbol: dwie głowy, między nimi krzyż. Postacie tworzą serce. Spoglądam na syna, widzę jego spuszczoną głowę i zaciśnięte wargi. Chce mi się wyć. Jestem wściekła. Jakim prawem te plakaty pojawiły się w moim mieście?

Jak bardzo trzeba nie mieć wyobrazni, taktu, zrozumienia, by wpaść na taki bezduszny pomysł? Pomysł równy mentalnie tym, które pokazywały zdjęcia fragmentów ludzkich płodów. Nie sądzę, by tamte billboardy w jakikolwiek sposób przyczyniły się do spadku liczny aborcji. Czyżby autorzy plakatu o kochających się rodzicach chcieli wpłynąć na liczbę rozwodów? Stało się coś zupełnie innego. Uderzyliście w dzieci, a nie w sumienie rodziców.

Ja również jestem po rozwodzie, mój były mąż ma nową rodzinę. Ja również układam sobie życie. Ale nasze rozstanie nie było łatwe, dla żadnego z nas, z naszej trójki: dla naszego syna, dla jego ojca i dla mnie. Bo czujemy, bo mamy emocje. Jednak zdecydowaliśmy o tym, co okazało się dla KAŻDEGO z nas najlepszym rozwiązaniem. I długo pracowaliśmy nad tym, by na nowo ułożyć sobie jak najlepsze relacje. Ale dziecięca psychika jest delikatna, wrażliwa. Ile dzieci, tak jak mój syn, widząc plakat, poczuje się zawiedzionych, smutnych? Ile zabliźnionych ran się otworzy?

Co z dziećmi, których rodzice już się nie kochają, ale starają się mimo wszystko, by dzieci cierpiały jak najmniej, by miały dobre i jasne dzieciństwo, by czuły się kochane przez rodziców? Znam dużo takich rodzin, rodzin patchworkowych, które choć startowały z ogromnymi trudnościami, dziś funkcjonują naprawdę świetnie. Nie trzeba się kochać, by wspólnie jak najlepiej dbać o dziecko.

Jak można pominąć fakt, że choć rozwód rodziców jest dla dziecka wydarzeniem bardzo trudnym, to tkwienie w związku, który każdego dnia przynosi systematyczne cierpienie emocjonalne, a czasem również fizycznie jest o wiele gorszym piętnem, które odbije się na całym życiu? Jak można nawoływać do miłości na siłę, albo do jej udawania, gdy już wygasła?

Czasem rodzice przestają się kochać. Rozstają się i jest to najlepsza możliwa decyzja. Bywa, że po rozstaniu ich relacje układają się o niebo lepiej, niż wtedy, gdy byli w związku. I dzieci to widzą, doceniają to. A przede wszystkim, wychowują się w końcu w zdrowej, szczerej atmosferze. Jeśli ich rodzice są w nowych związkach, są szczęśliwi, kochani, szanowani przez nowych partnerów, to dzieje się to również z korzyścią dla dziecka, które wreszcie ma stabilne warunki rozwoju. I spokój.

Nieludzka, okrutna akcja. Wchodzenie z butami w ludzkie serca, grzebanie w poczuciu winy, w życiach i umysłach dzieci, które z pewnością cierpiały z powodu rozstania rodziców. Ale wiele z nich przebyło długą drogę, by sobie z tym rozstaniem poradzić.

Wracamy do domu, przygotowujemy obiad. Trochę grymasimy przy marchewce z groszkiem, ale poza tym, nam smakuje. Po obiedzie wracamy do swoich zajęć – on buduje stację kosmiczną z LEGO, a ja siadam z kawą do komputera i zaczynam poszukiwania. Hasło „Kochajcie się mamo i tato” nie jest trudne do odnalezienia. Okazuje się, że olbrzymie billboardy wykupiła Wspólnota Trudnych Małżeństw. Piszę długiego maila, w nadziei, że ktoś potraktuje mnie ze zrozumieniem. Ale w głębi serca w to wątpię.

Mamo i tato, nie musicie się kochać. Kochajcie wasze dzieci. Trzymam za Was wszystkich kciuki.