Już prawie zapomniałam. Zamknęłam przecież ten rozdział mojego życia w niebieskiem pudełku z wstążką. Razem z naszymi zdjęciami, twoimi listami, muszlą, którą podarowałeś mi na Helu. Pudełko postawiłam na pawlaczu, w szafce nad drzwiami. Kurzy się tam razem z milionem innych szpargałów, o których już dawno wszyscy zapomnieli. Może jeśli zamknę oczy i spojrzę jeszcze raz, okaże się, że tego pudełka nie ma i nigdy nie było? Tak, jak nie było nas, naszego zakochania w sobie. I końca tej miłości.
Byłeś w moim życiu od zawsze. Najpierw jako dobry znajomy, przyjaciel rodziny. Zawsze blisko mnie i mojego narzeczonego, a potem męża. Kilka razy zostałeś nawet z naszymi dziećmi na kilka godzin, żebyśmy mogli wyjść do kina. Raz, kiedy mój starszy syn ciężko się rozchorował zawiozłeś nad do szpitala, bo Paweł był w delegacji, a potem czekałeś na szpitalnym korytarzu do późnej nocy. Byłeś zawsze.
Spotykałeś się z kimś. Raz to był nawet dłuższy związek. Poznałam twoją partnerkę, lubiłam ją. Zazdrościłam jej tego, że ma Ciebie. Nie rozumiałam tego – przecież ja miałam Pawła, kochającego, oddanego partnera, dobrego ojca naszych dzieci. Mężczyznę, na którym można polegać. W pewnym momencie zaczęłam się bać naszej relacji, bo zrozumiałam, że zaczynam czuć do Ciebie coś, czego nie powinnam czuć. Zaczęłam więc unikać sam na sam z Tobą, zbliżyłam się jeszcze mocniej do mojego męża, w nadziei, że to uczucie do Ciebie minie, zgaśnie, zniknie. Z czasem stałeś się pierwszą osobą, o której myślałam, kiedy coś szło nie tak. Ty byś wiedział jak rozwiązać problem, jaką decyzję podjąć. Nie wiem jak i kiedy miłość do Ciebie pochłonęła mnie całkowicie. Dzieci dorosły, a my skończyliśmy 40 lat. Myślałam, że muszę to zwalczyć, zabić w środku.
Aż do tej nocy, kiedy powiedziałeś mi, że nie możesz przestać o mnie myśleć. Że żaden Twój związek nie ma racji bytu, bo od dawna kochasz tylko mnie. Że próbowałeś nie zakochać się z żonie najbliższego przyjaciela. I że boisz się tego uczucia, a jednocześnie nie umiesz z niego zrezygnować.
To były urodziny wspólnego znajomego. Paweł nie mógł przyjść, został w domu, żeby pracować. Odwoziłeś mnie do domu, ale zatrzymałeś się ulicę wcześniej. Wziąłeś mnie za rękę i powiedziałeś, że mnie kochasz. Było tak, jakbym oglądała jakiś film. Wybuch radości, chwila uniesienia, ulga. Że nie jestem w tym sama, że przez jedną chwilę mamy tylko siebie. Pocałunek. Wszystko się zatrzymało: czas, deszcz, życie.
Romans? W ogóle nie myślałam o nas w ten sposób. W mojej głowie wszystko ułożyło się dokładnie tak, jak powinno. Nie żałowałam straconych lat, ani tego, że mogliśmy powiedzieć sobie to wszystko wcześniej. Nie myślałam nawet o moim mężu, tak jakby nagle zniknął. Myślałam tylko o tym jak być z Tobą.
Do domu weszłam unosząc się nad ziemią. Potem zobaczyłam Pawła i moje stopy opadły na ziemię. No tak. Był tu. Był w moim życiu. Czy to on między nami, czy ty byłeś tym trzecim? Konfrontacja z rzeczywistością, z mrzonką o związku, który nie ma szans się ziścić. Bo jestem mężatką. Bo mój mąż jest dobrym człowiekiem. Bo jedyne, co możemy mieć to ukradkowe spojrzenia, wiadomości wysyłane i odczytywane w ukryciu. Twoje listy, małe karteczki, które wrzucałeś mi do kieszeni kurtki. Poczucie winy.
Czy wydarzyło się między nami coś więcej? Prawie nie. W lecie dojechałeś do nas na wakacje. Byliśmy na Helu, Paweł musiał wrócić wcześniej do Warszawy. A ja zostałam z Tobą na plaży.
Nie poszliśmy do łóżka, nie zaplanowaliśmy ucieczki, ani mojego rozstania z mężem. To było nasze pożegnanie. Położyłeś mi na ręku muszlę i powiedziałeś, że nie możemy… I że wyjeżdżasz za granicę. Poczułam ból i ulgę jednocześnie.
Kiedy piszę do Ciebie ten list, jesteś już daleko za oceanem. Nie kontaktujesz się ze mną, ale wiem od Pawła, że wszystko układa się po twojej myśli. Chciałam Ci powiedzieć, że zajmie mi jeszcze chwilę, zanim pozbędę się tego uczucia. Ale wiesz, w jakimś stopniu uratowało ono moje małżeństwo. Tak mocno skupiłam się na moim mężu, na naszej relacji. Wiem, że jeśli kiedykolwiek zajrzy do niebieskiego pudełka z wstążką, będę musiała opowiedzieć mu o wszystkim, co się między nami nie wydarzyło.