Go to content

„Mam HIV i nie chcę o tym mówić każdemu mężczyźnie, który chciałby ze mną pójść do łóżka”

Fot. iStock

– Nie traktujcie mnie jak przestępcę tylko dlatego, że komuś nie powiem, że jestem zakażona wirusem HIV – mówi Monika, która piętnuje niską świadomość społeczną na temat współczesnej wiedzy o wirusie. – Kiedy zestawiamy seks z HIV, to pierwszym i jedynym komunikatem, jaki dostajemy, jest: „Seks z osobą zakażoną HIV to wyrok śmierci”. – Jestem zakażona HIV, czyli seropozytywna i nie godzę się z takim stygmatyzowaniem.  Jednemu z partnerów nie powiedziałam, że jestem zakażona.

Matka z HIV

Monikę poznałam kilka miesięcy temu, przy okazji rozmowy o kobietach zakażonych HIV, które urodziły dzieci. Monika ma syna – zdrowego. O tym, że jest nosicielką HIV, wiedziała jeszcze przed skończeniem osiemnastu lat.  – Mieszkałam w tak zwanym blokowisku, wychowywało mnie osiedlowe towarzystwo z jednej z dzielnic Gdańska. Przesiadywaliśmy na klatkach schodowych, pod blokami. Zakochałam się. Na jednej z imprez on namówił mnie na  heroinę. Chciałam mu się przypodobać. Głupia nastolatka. Ćpałam kilka miesięcy, zakaziłam się przez strzykawkę – opowiada.

Świadomość, że jest nosicielką, pozwoliła jej urodzić zdrowe dziecko, dzięki  przyjmowaniu w ciąży odpowiednich leków. – Do dziś wiele osób myśli, że jeśli kobieta jest nosicielką wirusa HIV, to nie powinna mieć dzieci, gdyż ryzyko zakażenia jest zbyt duże. To pokazuje doskonale, jaki jest poziom naszej wiedzy na temat HIV. Dzisiaj kobieta z dodatnim wynikiem rodzi zdrowe dzieci. Sama jestem mamą, a mój syn nie jest nosicielem – podkreśla.

Kobieta z HIV

Jest nosicielką HIV od 23 lat. Z uzależnieniem od narkotyków pożegnała się w wieku 17 lat. – Wyszłam z tego raczej bez trudu, praktycznie sama, bo metody resocjalizacji w tamtym czasie były dramatyczne, rzadko komu udawało się wyjść z nałogu – mówi. Monika zdała maturę, ukończyła studia z wyróżnieniem. Dzisiaj pracuje wśród ludzi, na dobrym stanowisku, jest cenionym pracownikiem. Nie uważa się za siłaczkę, za kogoś wyjątkowego, nie mówi: „Patrzcie, mam HIV, ale mi się udało”.

Ma jedno pragnienie: – Chciałabym walczyć ze stereotypem, że wszystko, czego może pragnąć kobieta z HIV dodatnim, czyli taka jak ja, to normalność: mąż, rodzina, dziecko przede wszystkim. Nie ma mowy o rozwodzie, zdradzie, kochanku. Masz męża i zdrowe dziecko, więc się ciesz, bo złapałaś Pana Boga za nogi, kto by pomyślał, że tak ci się uda. Tymczasem ja jestem zwyczajną kobietą, z problemami i pragnieniami jak inne. HIV nie wyzuło mnie z kobiecości – tłumaczy Monika.

Jej życie nie układa się jednak tak, jakby inni jej życzyli. – Owszem, mam syna, którego kocham nad życie,  ale jestem w trakcie rozwodu. I proszę od razu nie myśleć, że mąż mnie zostawia, bo jestem chora. On wiedział od początku, nie zakaził się przez osiem lat naszego małżeństwa, zresztą żadna z zakażonych kobiet, które znam, nie zakaziła nigdy swojego partnera. Rozwodzimy się z takich samych powodów, jak większość ludzi, nie dogadywaliśmy się. Monika za rok skończy 40 lat. Jej zdaniem, to najlepszy wiek dla kobiety, także dla jej życia seksualnego. – Znam siebie, swój organizm, wiem, co sprawia mi przyjemność i jak sprawiać przyjemność mężczyźnie.

Panuje pogląd, że kobiety seropozytywne są kiepskie w łóżku. To mit. Nim wyszłam za mąż, spotykałam mężczyzn, którzy wiedząc, że jestem seropozytywna decydowali się na seks ze mną. Może to była tylko ciekawość? Różnie reagowali. Jeden powiedział mi, że seks ze mną to dla niego taka adrenalina, jak igranie ze śmiercią. Nigdy więcej się z nim nie spotkałam. Byli też tacy, którzy mówili, że nie ma problemu, zabezpieczali się. Wszyscy twierdzili, że rzadko zdarzało im się być  z tak namiętną kobietą. Tylko raz facet uciekł z sypialni – tłumaczy Monika.

HIV – zerowe ryzyko?

Wirusem HIV można zakazić się na trzy sposoby – przez krew, stosunek płciowy oraz zakazić może się dziecko od matki, jeśli ta nie podjęła leczenia, nie wiedziała w czasie ciąży, że jest nosicielką.

Dzisiaj nadal pokutuje w nas przekonanie, że seks plus HIV równa się śmiertelne ryzyko, choć medycyna znacznie poszerzyła wiedzę na ten temat. Czy wiecie, że jeden na 900 stosunków kończy się zakażeniem? Że jedynie w 10 procentach przypadków seks z osobą, która od niedawna jest nosicielem HIV, występuje ryzyko zakażenia? I tu nie chodzi o przesłanie: „Uprawiajcie seks z osobami zakażonymi”. Tu mowa o tym, że ten seks jest możliwy i nie musi być wyrokiem śmierci, a osoby, które są nosicielami, mają do niego prawo, tak jak każdy inny człowiek.

Seks analny i waginalny z użyciem prezerwatywy, to zerowe ryzyko zakażenia, podobnie jak seks oralny (ważne, by w tym przypadku nie występowały otwarte rany ust). Nie zakazimy się przez całowanie, gdyż ślina zawiera substancje zabijające wirus HIV. Co więcej, osoby zakażone, które podejmują leczenie i mają niewykrywalny przy standardowym badaniu poziom wirusa, nie zakażą partnera nawet podczas seksu bez zabezpieczenia, gdyż poziom materiału zakaźnego jest tak niski, że nie stanowi zagrożenia.

Fot. Pixabay / stokpic / CC0 Public Domain

Fot. Pixabay / stokpic / CC0 Public Domain

Monika  podkreśla, że nawet obecnie z rozmaitych  kampanii społecznych ludzie mogą się dowiedzieć przede wszystkim tego, że nie zakażą się przez dotyk. – Najczęściej bezpośrednio po tej informacji słyszymy, że kobieta „pozytywna” może urodzić zdrowe dziecko. Seks, czyli to, co wszystkich interesuje najbardziej i co prowadzi do owej ciąży, zostaje dziwnie pominięty. A przecież informacja, że kobieta zakażona może urodzić zdrowe dziecko, jest właśnie dowodem tego, jak poszerzyła się wiedza na temat HIV. Dziś możemy mówić, że do zakażenia HIV dochodzi niezwykle rzadko. Dlatego nie można nas traktować jak zagrożenia lub przestępców. Nie zgadza się to nie tylko ze współczesnym stanem medycyny, ale także ze społeczną równością – tłumaczy.

HIV? Nie, dziękuję

W polskim prawie na osobie zakażonej wirusem ciąży obowiązek poinformowania każdego partnera seksualnego o swoim statusie HIV. Nieujawnienie tej informacji bez względu na to, czy doszło do zakażenia, może być podstawą do oskarżenia o przestępstwo. Artykuł 161. paragraf 1. kodeksu karnego brzmi: „Kto, wiedząc, że jest zarażony wirusem HIV, naraża bezpośrednio inną osobę na takie zarażenie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Monikę oburza ten zapis. – Nie jestem zagrożeniem. Dlaczego to ja mam dbać o zdrowie mężczyzny, który chce mnie zaciągnąć do łóżka. Poznajemy się w knajpie. Miły wieczór, on proponuje, żebyśmy skończyli go u niego. I co? Mam mu powiedzieć: Hej, słuchaj stary, musisz tylko wiedzieć, że mam HIV?!? Przecież to on, proponując seks kobiecie, którą poznał kilka godzin wcześniej, powinien mieć przy sobie prezerwatywę. Oprócz HIV są przecież jeszcze choroby weneryczne. To nie ja ciągnę go do łóżka. Z drugiej strony, może mam ochotę na seks z tym facetem. Na przygodę. Miałam kiedyś partnera, któremu nie powiedziałam, że jestem zakażona,  on był zdrowy. Kiedy spytałam, czy ma HIV, obruszył się, pytając za kogo go uważam. Zawsze ja myślałam o tym, żeby się zabezpieczyć, on nigdy. To był krótki, ale intensywny romans. Nie przyznał się, że ma żonę, kiedy się dowiedziałam, skończyłam to”.

Monika pyta, czy rozumiem, że HIV brzmi jak wyrok; masz HIV – to na razie. Niekoniecznie chcę utrzymywać z tobą kontakt. – Ja wiem, że mogę powiedzieć o tym ludziom, którym zaufam, na których akceptację mogę liczyć. Nie jestem ofiarą, nie potrzebuję litości. To, czego potrzebuję, to swoich praw i zdecydowanie większej świadomości społecznej, rozmowy o tym, jak dziś wygląda ryzyko zakażenia – mówi. Nosiciele wirusa HIV, którzy przyjmują leki antyretrowirusowe, zmniejszają ryzyko zakażenia nawet o 96 procent! O tym faktycznie rzadko słyszymy. – Nie widzę dzisiaj powodów, by osoby seropozytywne, które biorą leki, dzięki którym obniżają do minimum poziom wirusa w organizmie, ograniczały swoją aktywność seksualną. Marzy mi się emancypacja, coś w rodzaju „czarne jest piękne” czy „Gay pride”.

Wiele krajów zaczęło zmieniać ustawodawstwo. Chociażby Kanada – tam  osoba seropozytywna, która uprawia seks używając prezerwatywy, nie musi mówić, że jest zakażona. Bardzo chciałabym uczestniczyć w czymś takim w Polsce. Być cząstką ruchu emancypacji osób seropozytywnych. A jednocześnie mam dziecko, nie mogę firmować swoją twarzą, zasadniczo twarzą sukcesu, sprawy HIV, ponieważ mogłoby to zaszkodzić mojemu synowi. Oto cała złożoność sytuacji – wyjaśnia Monika.


 

*Dane bohaterki na jej prośbę zostały zmienione.