Go to content

Kiedy jesteś w przemocowej relacji, choć on nawet cię nie uderzył

Dopiero wtedy ogarnia nas przerażenie, gdy sobie uświadamiamy, że szmat życia przeżyliśmy nie żyjąc wcale
Fot. Unsplash / CC0 Public Domain

„Wariatka jesteś, zazdrosna w dodatku, wyluzuj” „Gdybyś po prostu zrobiła to, co ci powiedziałem, nie byłbym zły”. „Musisz przestać spędzać czas z przyjaciółmi i zająć się mną”. „Nie jesteś wystarczająco dobrą żoną. Potrzebuję od ciebie więcej. ” „Jeśli odejdziesz, nikt nigdy cię nie pokocha tak bardzo, jak ja.” Słyszałaś te zdania? Jak często? Każdego dnia, każdego tygodnia, każdego miesiąca. I to podcinało ci skrzydła. Ale zaczęłaś wierzyć, że w sumie nie jest tak źle. W końcu nigdy cię nie uderzył.

Był czarujący. Twoi rodzice go uwielbiali. Był miły i tak dobrze cię traktował, kiedy przyprowadzałeś go na rodzinne obiady. Rozśmieszał cię i kupił ci kwiaty na początku, obsypał cię prezentami, na które nigdy nie mogłaś sobie pozwolić. Były kolacje w restauracji i romantyczne spacery. Spędziliście razem dobry czas.

Powoli sytuacja zaczęła się zmieniać. Zaczął krytykować twoje relacje z bliskimi. Zwracał ci uwagę, kiedy jego zdaniem ubrałaś się niestosownie (coraz częściej). Dosłownie rządził twoim życiem. Potem przyszły słowa – wulgarne, ciężkie, obce. Byłaś dziwką, idiotką, wariatką, kimś bezwartościowym, kawałkiem gówna. Na końcu zagroził, że odchodzi i wyrzuca cię z mieszkania. Jeśli jednak to ty chciałabyś odejść, zostaniesz z niczym.Więc przecierałaś oczy ze zdumienia zastanawiając się kim jest ten facet, ale szybko powiedziałaś sobie, że przecież każda para ma trudne momenty. Więc zostałaś. Przecież nigdy cię nie uderzył.

Zerwałeś z nim kilka razy, zostałaś wyrzucona z mieszkania i dowiedziałeś się, że zwrócił pierścionek zaręczynowy, który dla ciebie kupił. Mówiłaś, że to koniec. Bardziej sobie, niż jemu.

Potem znów zaczął być miły. Prawił komplementy, kilka razy powiedział, jak pięknie wyglądasz i znów poczułaś się wyjątkowo. Dawał ci kwiaty i rozśmieszał, jak dawniej. Kiedy padł na kolana i poprosił cię o rękę, powiedziałaś „tak”. Przecież go kochasz. A on kocha ciebie. Na pewno.

Zaczęłaś planować wasz ślub. Nie podobała mu się każda podjęta prze ciebie decyzja. Każda była zła. Kwiaty brzydkie, menu „słabe”, ale przede wszystkim… po co zaprosiłaś tych wszystkich swoich beznadziejnych przyjaciół?

Ale kiedy próbowałaś zaplanować swój ślub, walczyłaś. Nie chciał tego robić, ale nienawidził każdej podjętej decyzji. Kwiaty były brzydkie, kolory weselne „nie działały” i nienawidził przyjaciół, których wybrałaś na przyjęcie weselne. Płakałaś, zastanawiając się, co robisz źle. Aż pewnego dnia zapytałaś go, dlaczego odkłada planowanie ślubu. Czego się dowiedziałaś? Że żałuje, że się oświadczył. Że tak naprawdę nie chciał tego robić, ale czuł presję. Że wydawało mu się, że skoro jesteście razem tak długo, ten krok jest logiczny.

Spędziłaś kolejną bezsenną noc, zastanawiając się, jak to możliwe, że zostałaś z kimś, kto został z tobą tylko dlatego, że tak wypada. A gdybyś odeszła? Co pomyślą twoi rodzice? Jak sobie poradzisz,  sama? Więc zostaniesz. Przecież nigdy cię nie uderzył.

Jesteś jego żoną. Na zewnątrz „kochaniem”, „misiem”, serduszkiem”, a w domu „idiotką”, szmatą”, „bezmózgiem”. Dowiedziałaś się od niego, że twoja praca jest nic nie warta, że ludzie cię nie lubią, że jesteś złym człowiekiem. Uwierzyłaś, że coś z tobą jest nie tak. Że jesteś zazdrosną wariatką, że niszczysz swojego partnera. Cokolwiek się nie wydarzyło, wina leżała zawsze po twoje stronie. Irytowałaś go. Więc ciągle przepraszasz. Ale to mu nie wystarcza. Jesteś manipulowana. Chudniesz w oczach, stajesz się kłębkiem nerwów. Rodzicom mówisz, że to zmęczenie, że za dużo pracujesz. I zostajesz. Przecież nigdy cię nie uderzył.


Na podstawie: themighty.com