Go to content

Karolina Korwin Piotrowska: „Nie patrz w górę” to zimny prysznic na 2022 rok. Przestańmy bajać, że wróci rzeczywistość sprzed pandemii

Karolina Korwin Piotrowska/kadr z filmu "Nie patrz w górę"

Po świętach w zasadzie wszyscy mówią tylko o tym filmie – „Nie patrz w górę” (Netflix) – i to nie tylko z powodu wybitnej obsady aktorskiej z Leonardo diCaprio, Jennifer Lawrence i Meryl Streep na czele.  „Rozbito tym filmem bank! To jest wielka siła popkultury i mainstreamu, bo producent „włożył” do obsady wiele oscarowych gwiazd, by każde pokolenie odnalazło swojego idola. Nazwisko reżysera też intrygowało, bo Adam McKay zrobił „The big short”, „Vice” i większość „Sukcesji”, więc można było spodziewać się czegoś mocnego. Poza tym zastosowano genialny zabieg marketingowy – do końca utrzymywano temat w tajemnicy. Był zwiastun, ale on ujawniał tylko kilka scen, do tego jeszcze dwu lub trzyzdaniowy opis. Nikt więc nie spodziewał się, że to będzie tak genialny film na podsumowanie roku 2021! A nawet całej epoki”, mówi dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.


Karolina, jak bardzo podobał ci się film „Nie patrz w górę”?

– Myślę, że to jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat, jeśli nie najważniejszy! Scenarzyści sprzęgli w jeden film wszelkie nasze lęki, strachy i przywary. Zrobili to niesłychanie inteligentnie, przewrotnie, mocno. Ten film jest bez grama litości wobec ludzi. Nikogo nie oszczędza, nie daje taryfy ulgowej. Opowiada między innymi o tym, że dziś wszystko musi być w mediach podawane w sposób przyjemny, bo ludzie już „nie asymilują” niemiłych wiadomości, więc my, dziennikarze, musimy pokazywać białe ząbki i nie mówić o poważnych tematach, znam to, pracowałam w takich mediach, wiem, że tak jest. Jak przez szkło powiększające pokazana jest nasza rosnąca idiokracja! Wstrząsająca rzecz, naprawdę.

Moi znajomi po obejrzeniu „Nie patrz w górę” byli przerażeni. Mówili: „Ale przecież my żyjemy właśnie w momencie, o którym oni opowiadają. Tuż przed końcem świata!” Co o tym sądzisz?

– To jest film podsumowujący ostatnie dziesięciolecia i w ogóle XXI wiek. Opowiada o tym, że my ludzie kompletnie zgłupieliśmy. Poziom inteligencji obniża się i to nie jest żaden wymysł. Istnieją badania, które pokazują, że dziś wielu ludzi nie potrafi przeczytać rozkładu jazdy i nie rozumie prostej instrukcji obsługi blendera. Więc po co w ogóle rozmawiać o katastrofie klimatycznej, szczepionkach, zdrowiu, nauce? Ja dzisiaj zacytowałam na swoim Instagramie tekst autorstwa Wojciecha Czuchnowskiego, podpisałam autora i kilka osób napisało mi: „Gratuluję! Napisała to pani w punkt” albo odnosili się tylko do nagłówka. Dziś ludzie czytają bez uwagi, powierzchownie, a potem żywo na ten temat się wypowiadają. Powiem ci tak – ja już od dawna nie mam złudzeń co do ludzkości.

Ale po tym filmie myślę sobie: może przyda nam się takie spojrzenie, że jesteśmy po prostu bandą kretynów, rządzonych przez kretynów, których sami sobie wybraliśmy i wierzący instagramerom, półanalfabetom, jakiejś celebryckiej patologii w kwestii zdrowia, polityki i praw człowieka?

Dokładnie rok temu, wchodząc 2021 rok, mieliśmy jeszcze złudzenia, że pandemia za kilka miesięcy minie i wrócimy do starego świata. Teraz już takich złudzeń chyba nie mamy?

– Nie miałam tych złudzeń nawet w zeszłym roku. W styczniu 2021 wydałam książkę „Reset”. Rozmawiałam w niej z wieloma mądrymi osobami m.in. Sylwią Chutnik, Michałem Rusinkiem, Natalią do Barbaro, Tomaszem Sekielskim. Oni już w 2020 roku mówili mi, że wchodzimy w kompletnie nową epokę. To jest początek zmian na zawsze! Nie będziemy sobie mogły wrócić, jak w grze komputerowej do początku i zacząć znów żyć po staremu. Nie! My ze łzami wzruszenia w oczach już zawsze będziemy wspominać czas sprzed 2019 roku.

Moi rozmówcy krzyczeli: „Na miłość boską, przecież naukowcy ostrzegali nas od wielu lat, że nastąpi katastrofa klimatyczna, że wirusy będą mutować i nas wykańczać”.

A my zachowujemy się nadal jak kretyni i marzymy o tym, żeby mieć nowe torebki i piękne zagraniczne wyjazdy do kurortów. I paznokcie zielone, bo teraz akurat są takie modne. Przecież to idiotyzm.

Zadam ci najgłupsze z możliwych pytań. Co teraz?

– Trzeba przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Nie mam już złudzeń. Żadnych. Nasza normalność będzie teraz łamana przez wirus i kryzys ekonomiczny i klimatyczny. I to jest początek, moim zdaniem, jakieś potwornej tragikomedii, jakiegoś zbiorowego samobójstwa, która dzieją się na naszych oczach. Ale my nadal niestety interesujemy się głównie tym, że jakaś celebrytka pokazała cycki, ktoś wziął rozwód albo co dalej z trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. To są teraz newsy dnia. A to jest kompletnie nieważne.

fot.materiały prasowe

 

Horoskopy na szczęście mówią, że czeka nas lepszy rok. Może w tym należy lokować nadzieję?

– Moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie przed świętami złożyć życzenia i powiedziała: „Wiesz, my Koziorożce ostatnie cztery lata miałyśmy ciężkie, ale w 2022 roku będzie dla nas super”. Roześmiałam się, bo moje ostatnie lata nie były takie złe, więc jeśli kolejne mają być lepsze, wchodzę w to. Planuję wydać dwie książki, coraz bardziej zawodowo wybijać się na niepodległość i patrzę optymistycznie, ale w swoim kontekście. Bo nie ukrywam, że jestem przerażona tym, co się dzieje dookoła. Zrzuciłam z siebie też chęć zmienienia świata, bo wiem, że tego nie zrobię. Mogę co najwyżej zmienić własne podwórko. Nie na wszystko mamy wpływ i nie wszystkim muszę się przejmować.

Jak ostatni rok zmienił twoje życie?

– Jestem człowiekiem na kryzysy i na wojny. Potrafię bez bólu ograniczyć swoje budżety, przestrzeń, potrzeby. Nie jestem maksymalistką pod tym względem materialnym. Moi rozmówcy z „Resetu” podkreślali, że najważniejsze jest teraz to, byśmy odnaleźli w sobie umiejętności, które pomogą nam w dostosowaniu się do nowej sytuacji, bo ona nie potrwa jeszcze tylko tydzień ani dwa lata. Świat właśnie zmienia się bezpowrotnie. COVID-19 tylko przyspieszył te wszystkie zmiany, które wisiały w powietrzu – społeczne, mentalne, ekonomiczne, technologiczne. Każde! Dziś jechałam z taksówkarzem i on mi powiedział:

„Niech pani patrzy, jaka pusta piękna Warszawa”. Jakby ktoś dwa lata temu napomknął, że będziemy pracować nie w biurach, ale we własnych domach i że tak się da, to byśmy wybuchli śmiechem.

A teraz praca on-line i nauczanie zdalne dały ludziom sposobność, żeby zapakować w samochody dzieci i uciec z miasta na długie tygodnie. Kiedyś nie do pomyślenia! I fajnie, że tak szybko się adaptujemy i uczymy funkcjonować w tej chorej rzeczywistości. A może już nie mówmy „chorej rzeczywistości?” Mówmy raczej w „nowej rzeczywistości”. Chodzi mi o to, że my musimy w tej nowej rzeczywistości nauczyć się żyć. Nie zamykać się w swoich bańkach, ale wychodzić do ludzi, przyjaźnić się i kochać. I przestańmy bajać z fałszywym optymizmem, że wróci rzeczywistość z 2019 roku. Nigdy nie wróci. Koniec.

fot. materiały prasowe

Jak chcesz teraz żyć?

– Chcę żyć na swoich warunkach. Wielu bohaterów mojej książki opowiadała o tym, że w pandemii zaczęli bardziej dbać o swój dobrostan: żyją wolniej i zajmują się sprawami dla nich istotnymi. Resztę zaczęli olewać. Powiem ci, że w 2021 roku liczba rzeczy, których nie zrobiłam, jest większa niż tych, które zrobiłam. Postanawiam się totalnie wyluzować. Przez dwa miesiące jednak musiałam wrócić do dawnego tempa i wtedy pomyślałam, że ja już tak nie chcę. Byłam na granicy paranoi, bo już odzwyczaiłam się, że jestem 20 godzin na dobę na nogach. Nie mam ochoty do tego wracać. Może to jest kwestia wieku i doświadczenia? Nie spotykam się też z pewnymi ludźmi, nie zmuszam się do kontynuowania toksycznych znajomości, bo mi kogoś na przykład żal, albo bo tak wypada, nie chodzę na imprezy, które mnie nie interesują, czyli niemal nie chodzę nigdzie. Pozbyłam się, sprzedałam wiele rzeczy, bo uznałam, ich nie potrzebuję. Nie interesują mnie dzisiejsze wyprzedaże w Zarze.

Wolałabym, żebyśmy wszyscy skupili się na bardziej dalekosiężnych sprawach, jak to cholerne ratowania planety, o którym mowa jest w filmie Adama McKay’a. Pytanie jest takie, czy Ziemia jest w ogóle jeszcze do uratowania? Czy mamy na to czas?

Czy z twojej książki bije jakaś nadzieja?

– Niewielka! Niestety COVID-19, jak każda sytuacja kryzysowa i jak każda wojna, obnażył, jacy jesteśmy naprawdę. Jaka jesteś ty, twoi przyjaciele, rodzina i świat wokół ciebie. A świat zidiociał.

Niedawno bym się z tobą bardzo na ten temat pokłóciła. Teraz z wielkim smutkiem chyba przyznam rację.

– Niestety dziś w znakomitej większości jesteśmy bardzo naiwni i nie potrafimy myśleć ani logicznie, ani perspektywicznie. A jednocześnie jesteśmy przerażeni. Ja też w zeszłym roku czułam rozpacz, myśląc o uchodźcach i naszym stosunku do nich, pomogłam, ile mogłam, mając świadomość, że to kropla w morzu potrzeb. Jako społeczeństwo kompletnie nie zdaliśmy egzaminu z człowieczeństwa. Ale jakoś to sobie próbuję racjonalizować. Po obejrzeniu ostatniego filmu Wojciecha Smarzowskiego myślę, że my po prostu tacy jesteśmy. W „Weselu” mieszkańcy jednego miasteczka w jednej stodole palą Żydów, a w drugiej ich ukrywają. Nic się do dziś nie zmieniło i powinniśmy się tego absolutnie wstydzić.

Czyli i my zostawiamy naszych czytelników bez słowa otuchy?

– Musimy! O tym jest też trochę film „Nie patrz w górę”. To jest zimny prysznic.

I o tym mówiła już dawno Greta Thumberg: „Chcę, żebyście wpadli w panikę”.

Zobacz także: Co takiego robimy, że nie możemy wyjść z samotności? 5 fatalnych strategii szkodzenia sobie