Każda z nas ma choć jedną taką koleżankę. Codziennie rano opowiada o tym, jaki ma niesamowity przepis na swoją owsiankę (osobiście nigdy w to nie uwierzę – wypróbowałam już chyba wszystkie). Kobietę, która większość swoich zadań kończy przed południem, by w przerwie na lunch móc pobiegać z psem, lub dla odmiany poćwiczyć jogę. Chatę ma wysprzątaną na błysk, wieczorem zawsze odrabia z dziećmi lekcje, a następnego dnia jest w pracy na kilka minut przed 8. Scyzoryk sam ci się w kieszeni otwiera. No bo niby, jak ona to wszystko robi?
Może ty sama taka jesteś, albo tą osobą, która zdaje się chodzić, jak w zegarku jest twój własny facet, który tego samego oczekuje od ciebie? Niejednokrotnie doprowadzając cię takim zachowaniem do szału… Łatwo jest zazdrościć takim ludziom, łatwo też się z nimi nie zgadzać. Okazuje się jednak, że często sami sprowadzamy ich do takiej roli, stawiając im poprzeczkę bardzo wysoko.
Wszyscy chcielibyśmy być bardziej zdyscyplinowani. Badania pokazują, że osobom z wysoką samokontrolą częściej udaje się osiągać sukces w różnych dziedzinach życia. Jako dzieci uzyskują wyższe stopnie w szkole, rzadziej zdarza im się popadać w alkoholizm czy obżarstwo, a do tego są w stanie psychicznie lepiej przystosować się do zmiany. Przekłada się to także na ich relacje z bliskimi. Partnerzy o podobnych poziomach samokontroli są wzajemnie bardziej czuli, mają większe zaufanie do siebie i szybciej sobie wybaczają. Dzięki czemu mniej się kłócą i są ogólnie bardziej zadowoleni ze swojego związku.
Można by więc pomyśleć, że takim osobom jest w życiu zdecydowanie łatwiej. Wszystko ma jednak dwie strony medalu i nawet posiadanie wysokiej samokontroli ma swoje wady. Niesie bowiem ze sobą ryzyko równie wysokich oczekiwań. Poznając prawdę o sobie ważne jest, abyśmy potrafili dostosować swoje zachowania w taki sposób, by się wzajemnie nie ranić.
Oto trzy sposoby, w jaki zdarza nam się traktować silnie zdyscyplinowane osoby, które mogą być szkodliwe dla naszych relacji z nimi:
Oczekujemy, że będą bardziej skuteczni
Takie przeświadczenia towarzyszą tym osobom, już lat szkolnych. Wtedy jednak karmili ich nimi rodzice. „Bo skoro Kasia ma takie dobre stopnie, to na pewno świetnie pójdzie jej na maturze”. Wysokie oczekiwania, sprawiają, że czujemy na sobie silną presję. A niewielu z nas jest wstanie dobrze działać pod presją. Potem przyszły wyniki z egzaminu i przyszło wielkie zaskoczenie. „No ale jak to? Przecież tak dobrze ci szło?”. Rozczarowanie to słowo klucz, dla tych osób. Nie chcą lub nie mogą nikogo rozczarować – ani siebie, ani nikogo innego. W obawie przed nim jeszcze bardziej starają się zacisnąć pasa.
Nakładamy na nich więcej pracy
„Kochanie, a czy jak już odbierzesz dzieciaki ze szkoły mogłabyś podjechać jeszcze po te dokumenty, o które cię prosiłem. A i może jeszcze przy okazji oddasz jeszcze tę koszulę do prania? Wiem, że jakoś ci się uda – zawsze ci się udaje”. No właśnie bo jakimś cudem zawsze ci się udaje. Ogarnąć tę listę zadań, jakie sobie zaplanowałaś na ten dzień. Sęk w tym, że ona już i tak jest totalnie zawalona, a każde dodatkowe „to dosłownie kilka minut” mało nie wyprowadza cię z równowagi.
Nie doceniamy ich wysiłku
A może to my nie doceniamy wysiłku, jaki oni (faceci) wkładają w to, że międzyczasie są w stanie dopisać do swojej listy rzeczy, których nam nie udało się zrobić? Albo robią coś zupełnie bez naszej wiedzy, dbają o sprawy, którymi nie chcą zaprzątać nam głowy? Czasami człowiek potrzebuje tylko tego, by ktoś był w stanie go zobaczyć.
Więc jeśli masz w swoim domu faceta, który nadzwyczaj dobrze się kontroluje lub przyjaźnisz się z kimś silnie zdyscyplinowanym, postaraj się doceniać wysiłek, jaki wkładają w to, by codziennie dawać z siebie 100% i nie oczekuj od nich więcej niż powinnaś. Jeśli z kolei sama jesteś jedną z tych osób, zastanów się, czy by nie użyć pokładów swojej samokontroli do tego, by nakładać na siebie nieco mniej obowiązków. Twój związek z pewnością ci za to podziękuje.
Źródło: psychologytoday.com