Go to content

Hulaj szyjko, piekła nie ma!

W gabinecie lekarskim ginekolog gwałcił swoje pacjentki. Już 20 zgłosiło się na policję
Fot. iStock/Nenov

„Cześć! Co słychać u twojej szyjki?”. Tak powinno brzmieć pytanie, gdy spotykamy się z naszymi koleżankami, przyjaciółkami lub kiedy dzwonimy do mamy. Zapytasz: Żartujesz? Otóż nie, nie żartuje!
To pytanie powinniśmy kierować same sobie, stojąc przed lustrem, gotowe do porannego makijażu. Bo na nic się zda ten nasz Insta make-up, jeśli w środku coś się w dobre namnaża, a nasze życie, O ZGROZO, wisi na włosku!

RAK SZYJKI MACICY zbiera co roku ogromne żniwa. Dzięki naszej niewiedzy, braku pieniędzy, czasu czy motywacji, podstępny Pan Szyjka całkiem pokaźnie się wzbogaca. Pojawiła się ostatnio w mediach społecznościowych kampania #easyhpvtest. Chwali się!

Kampania promowana jest przez znakomitości kina i nie tylko m.in. przez Sonię Bohosiewicz. Tyle tylko, że troszkę jakby wybrakowana ta kampania. Dlatego rozbiorę się do gaci i ją nieco uzupełnię o swoje własne case study. Bo to tak jakby walnąć w stół, a nożyce ani mru mru.

Otóż Droga Płci Piękna! Jestem w grupie zagrożenia, żadna mi tajemnica. Skoro znane aktorki przyznają się do raka odbytu, to tym bardziej rak szyjki nie powinien być tematem tabu. Mam już za sobą zabieg metodą Leep&Lletz usuwania komórek rakowych z szyjki macicy wykonany 5 lat temu. Wykonała go z mistrzowską precyzją jedna z najlepszych znanych mi ginekolożek w Warszawie – Pani Anna O. ze Szpitala na Solcu. Na wyniki histopatologii czekałam nie śpiąc po nocach. Entliczek, pentliczek, wyliczał Pan Szyjka. Na szczęście nie padło na mnie. Patrząc na statystyki, miałam sporo szczęścia. Palec wskazał na kogoś innego, niestety.

Na przykład moja mama takiego szczęścia nie miała, bo Pan Szyjka zaprosił ją do tańca śmierci, który trwał ponad 2 lata. Diagnozę usłyszała 5 lat temu. W tym samym czasie wojowałyśmy z Panem Szyjką. Dawano jej pół roku życia. Spieszę napisać, że mama żyje i ma się dobrze, natomiast inwazyjna chemia i zabiegi brachyterapii strasznie ją zniszczyły. W cieniu raka i z oddechem śmierci na plecach, przyjdzie jej żyć długo po tym. Mama więc bada się często, musi!

Wracając do kampanii #easyhpvtest, doszłam do wniosku, że tyle z niej dobrego, iż przypomniała mi, że na badania kontrolne już czas. Może więc przypomniała nie tylko mi. Znaczy, działa!

Udałam się do ginekologa. Dlaczego nie kupiłam polecanego w kampanii testu? Dlatego, że dzięki temu co przeszłam, posiadłam tą trudną i smutną wiedzę i zanim wydam, pomyślę. W moim przypadku, nie miałoby to sensu. W innych może zadziała.

Wiem, że wykrycie HPV u kobiety w moim wieku (38), to jak wykrycie, że mam erytrocyty. My, kobiety roczników 80-ych i 90-ych nie byłyśmy szczepione przeciwko HPV więc prawdopodobieństwo, że to nieszczęsne HPV mamy, jest naprawdę bardzo duże. Szczepionka dla przypomnienia, weszła na rynek polski w 2006 roku. A według danych WHO, na całym świecie wirusem HPV zakażonych jest ponad 40% kobiet w wieku 15–49 lat – PRAWIE CO DRUGA Z NAS!

A więc co robić? Posypią się UWAGI, ale nie te do dzienniczka.!UWAGA1 jak już się zrobiło #easyhpvtest i wyszło dodatnio należy jegomościa naznaczyć. Rodzajów wirusa jest ponad 200, ale nie wszystkie są tak samo groźne. Skoro co druga z nas z grupy 20+ jest posiadaczką HPV, jaki jest sens tylko go wykrywać, nie naznaczając? Trzeba iść  na całość.

Mało tego, że wirusa HPV należy naznaczyć, musimy też zrobić cytologię – ale! I tu UWAGA2  – nie mówimy tu o zwykłej cytologii. Jako nieprzyjemną ciekawostkę powiem Wam, że przed wykryciem u mnie komórek rakowych, wykonałam dwie zwykłe cytologie. Jedna wyszła bardzo źle – 4 w startej numeracji, a druga tuż przez zabiegiem niemal idealnie – 1 i nie wskazywała, że coś dzieje się na tak. Czułam się, jakbym odebrała nie swoje wyniki badań. Ponadto cytologia wykrywa tylko wczesne stadium raka szyjki macicy!

Dzięki wiedzy mojej przyjaciółki wykonałam kolejne badanie – !UWAGA3  – KOLPOSKOPIE Teraz pytanie: Czy któraś z Was wie co to takiego? Ręka w górę. Widzicie las rąk?

Kolposkopia z większą precyzją ocenia, czy na szyjce utworzyły się nowotworowe zmiany. Przebiegiem badanie nie różni się od cytologii, trwa jedynie o 5-10 minut dłużej i pozawala wykryć – PRZEDKLINICZNE POSTACI RAKA SZYJKI MACICY, w przeciwieństwie do cytologii, która jak widać MYDLI NAM OCZY! Badanie to wykonałam i na niedługo po nim miałam zabieg, o którym wspomniałam wyżej.

Albo też –  !UWAGA4 – możemy wykonać tzw. cytologię „płynną”, która wykrywa również zakażenia wywołane wirusem HPV i jest o wiele bardziej miarodajna niż zwykła, jak już pisałam, złudna i przebiegła cytologia.

A teraz czas na zatrważający rachunek:

  1. TEST HPV 37 – z genotypowaniem.
  2. Cytologia jednowarstwowa na podłożu płynnym/albo kolposkopia.

Razem w koszyku mamy ponad 800 zł! Trochę przeraża prawda?

Zapytam też, bo aż się ciśnie! Jaką część kosztów tych profilaktycznych badań dofinansowuje nasza wspaniała Polska – Kraj Dobrej Zmiany? Nazwijmy je profilaktycznymi, bo od lat wciska nam się kit, że zwykła cytologia robiona regularnie uchroni nas od raka szyjki macicy i jest świetną profilaktyką. G prawda! Płaci się kobietom 500+, by rozmnażały polski naród, a na profilaktykę raka szyjki – 0 zł. Pożal się Polsko! Znaczymy dla kraju mniej niż zero? Dlatego tylko nasza świadomość Drogie Kobiety i te dwa badania mogą nas przed spotkaniem z Panem Szyjką uchronić.

Zmierzając ku końcowi, czy przeciętnie zarabiającą kobietę stać na diagnostykę za ponad 800 zł od ręki? Bogu dzięki, mnie na to stać. Ale wiele kobiet, które mijamy na ulicy nie. Taka jest rzeczywistość. I nigdy nie pojmę, dlaczego świat skonstruowany jest tak, że jedne mają to szczęście, by się badać, a inne nie mają co do garnka włożyć i umierają!
ALE! Jest ALE. Są wśród nas kobiety, które nie zarabiają minimalnej krajowej, zarabiają lepiej. Z przyjemnością wydają pieniądze na inne rzeczy, jak: masaże, jogę, SPA, zabiegi z botoxem, podróże, cuda na kiju, po to by wyglądać młodo i seksownie. Kupują kolejną niepotrzebną torebkę lub parę butów, zamiast zadbać o swoje zdrowie! Tym kobietom już nie współczuję tak samo, jak tym, które muszą wybierać: czy wykarmić rodzinę, czy iść się przebadać. Jeśli już więc jesteś w gronie tych szczęśliwców, że możesz te dwa badania wykonać – ZRÓB TO i nie rób z siebie pustaka. A jeśli jesteś aż tak głupia, że nie chcesz zadbać o siebie to mam pomysł – idą święta! Podaruj oryginalny prezent innej kobiecie, tej mądrzejszej, niech będzie to pakiet badań profilaktycznych, albo #easyhpvtest! I choć taki prezent w wypada blado przy błyszczących bombkach, to dzięki temu, możesz ocalić czyjeś życie, skoro w poważaniu mam swoje własne. Bo inaczej, jak to się w Zamościu mawia: „Ch_j w bombki strzelił, choinki nie będzie!”.
Ja już taki prezent sobie zafundowałam. Bez okazji! Zamiast hulać na BLACK FRIDAY, kupiłam na wyprzedaży swoje życie i pohulam sobie jeszcze na tym świecie, w co wierzę. A więc, hulaj szyjko, piekła nie ma!


O autorce:

Karina Dziuba

Cześć kobiety! Po tej stronie Karina. Dużymi krokami zbliżam się do 40-tki. Czy to mnie przeraża? Absolutnie nie! Teraz dopiero otwiera się przede mną raj możliwości. Kiedy jako dojrzałe kobiety wiemy już czego chcemy, a właściwie czego nie chcemy, życie staje się łatwiejsze i pełniejsze. I tak, w wieku 37 lat wróciłam do pisania, dawniej popełniłam kilka opowiadań i wierszy, które z braku odwagi lądowały z szufladzie. Z wykształcenia jestem pedagogiem i prawnikiem. Togi nigdy nie założyłam, nauczycielką też nie zostałam. Spędziłam ponad 15 lat w warszawskich korporacjach, wszystko po to, by w końcu móc osiąść na swoim i robić to co kocham.

Jestem szczęśliwą narzeczoną Portugalczyka Jose (z polskiego Józek😊). Kiedy przychodzi weekend uciekam w swój świat i piszę. Najchętniej przy łagodnej muzyce filmowej Rachel Portman. Zdarza mi się również wyciągać pióro w podróży, szczególnie w samolocie. Nie ma miejsca z lepszym zasięgiem, aniżeli to w chmurach, kiedy telefon milczy, a my odzyskujemy dostęp do samych siebie.

Jak spora część z Was, oprócz narzeczonej, przyjaciółki, córki, pełnię też rolę najtrudniejszą – jestem mamą 12 letniego Marcela. Mamy za sobą bardzo długi, ponad 9 letni, burzliwy rozwód. Piszę ‘mamy’, bo rozwód, zawsze dotyczy dzieci i dotyka ich ze zdwojoną siłą. Tak więc i ja i mój syn, przeszliśmy długą, wyboistą drogę, co tylko umocniło naszą więź i nadało jej wyjątkowego wymiaru. Tymi doświadczeniami również chciałabym się z Wami dzielić na łamach OhMe.

Ale nie tylko. Chętnie piszę o relacjach damsko-męskich, a ta tematyka jak wiecie jest jak studnia, w której nigdy za dużo wody. Chwytam za pióro też w podróży, kiedy zmysły pobudzane są nowymi widokami, smakami i dźwiękami. Zatem DO ZOBACZENIA, DO ZACZYTANIA!