Być może minęłaś mnie kiedyś na ulicy, może stałyśmy w jednej kolejce do kasy. Co wtedy pomyślałaś? „Matko, jaka ona gruba”, „Fuj, ale obrzydliwa”, „Jak można tak nie dbać o siebie”?
Wiesz, że kobiety, które w dzieciństwie były wykorzystywane seksualnie, chowają się za masą swoich kilogramów? Wypełniają swoim ciałem świat tak, by nikt nie mógł dotrzeć do ich wnętrza?
Ledwo pamiętam smak tego wszystkiego, co jadłam w dzieciństwie. Przez 17 lat rodzice znęcali się nade mną fizycznie i psychicznie, każdy mój zmysł był odrętwiały. Kiedy starasz się jedynie przetrwać, nic nie czujesz…
Mój dom, na pierwszy rzut oka, niczym nie różnił się od innych. Zwykły wolno stojący domek jakich było wiele w mojej okolicy. Za to w środku czekało na mnie piekło. Ojciec decydował o wszystkim, był panem i władcą wymagającym bezwzględnego posłuszeństwa. Matka stała przy drzwiach trzymając jego teczkę, gdy wychodził z domu i stawiała obiad na stole, gdy parkował auto na podjeździe. Cokolwiek ugotowała dla niego, ja nie mogłam tego zjeść. Nie byłam godna, miałam szczęście, że w ogóle pozwalał mi jeść. Podczas obiadu siedziałam w milczeniu, starannie jedząc placki mojej matki, nie chcąc upuścić żadnych okruchów. Byłam przerażona mówiąc cokolwiek, co mogłoby ich zmartwić. Wierzyłam, że gdybym była wystarczająco dobra dla moich rodziców, w końcu zdobyłabym ich miłość. Nigdy jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Kiedy uważali, że byłam „niegrzeczna”, nie pozwalali mi jeść. Byłam w stanie ukraść wszystko, co tylko udałoby mi się włożyć do ust. Chowałam ser, kromki chleba w swoim pokoju i jadłam je w tajemnicy. Gdy mnie na tym przyłapali…. musiałam cierpieć.
Moi rodzice nigdy nie potrzebowali specjalnego powodu, żeby mnie ukarać. Wystarczyło pięć minut spóźnienia ze szkoły, źle zawiązane buty, niedokładnie pościelone łóżko, żebym oberwała drewnianą łyżką, szmatą, paskiem czy została zgwałcona przez mojego ojca w zależności od tego, w jakim on był nastroju. Kiedy zwymiotowałam rano jedząc owsiankę, mama zmusiła mnie do zjedzenia moich własnych wymiocin. Nadal potwornie wstydzę się tych wspomnień…
Nie mogłam odwiedzać koleżanek, ale pewnego dnia pozwolili mi iść do domu mojej przyjaciółki. Było wesoło, głośno, pachniało ciastem. Pamiętam, jak dziwne dla mnie było, że dzieci mogły otworzyć lodówkę nie ponosząc za to żadnej kary…
Przez lata bycia wykorzystywaną przez mojego ojca i innych mężczyzn nie byłam w stanie uciec przed jego emocjonalną kontrolą. W końcu, w wieku 22 lat wyjechałam za granicę, gdzie pracowałam jako niania. Chciałam znaleźć się jak najdalej od domu, od rodziców, poczuć się w końcu wolna.
Próbowałam zbudować „normalne” życie, byłam przekonana, że odzyskuję nad nim kontrolę, tymczasem ulegałam coraz bardziej niszczącym mnie nawykom.
Kiedy miałam osiem lat po raz pierwszy okaleczyłam swoje ciało. Powtarzano mi, że jestem pełna trucizny, chciałam więc zadać sobie tyle bólu, ile tylko mogłam, aż w końcu zaczęłam bezmyślnie i gorączkowo się objadać.
Mój ojciec kazał mi wierzyć, że wszyscy mnie obserwują, że ludzie widzą, jak jestem zepsuta. Chciałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby to ukryć. Myślałam: „Skoro już jestem brzydka, dlaczego nie sprawić, że będę brzydsza jeszcze bardziej, wtedy ludzie nie będą chcieli mnie poznać”. Obżerałam się i tyłam. Zamawiałam jedzenie i jadłam w swojej sypialni. Kiedy kończyłam, przez ułamek sekundy czułam ulgę w bólu, który zadali mi moi rodzice. Jadłam i jadłam do momentu, kiedy nie poczułam się źle i było mi wstyd. Po kilku godzinach na nowo zaczynałam się objadać.
Codziennie zakładałam maskę. Dla mnie otyłość była przebraniem. Chroniła mnie przed czujnymi oczami tych, którzy dostrzeli by we mnie samo zło, sprawiała, że czułam się bardziej niewidoczna. Kto by się martwił kimś, kto jest brzydki i gruby?
Słyszałam różne komentarze na mój temat: gruba beka, słoń, słonina, spasiona świnia… Uważałam, że te epitety były tym, na co zasłużyłam, czego pragnęłam.
Przez wiele lat ciężko pracowałam nad tym, by wyglądać normalnie. Przed całym światem ukryłam ból mojego dzieciństwa, nigdy nikomu nie mówiłam, co działo się w moim domu. Poznałam cudownego męża, urodziłam pięknego synka. Wszystko, czego chciałam, to stworzyć szczęśliwą rodzinę i dać moim najbliższym najpiękniejsze wspomnienia. Zepchnęłam wgłąb siebie swój własny ból, by oni poczuli się kochani.
Jedzenie i samookaleczenie było tym, co musiałam nieustannie kontrolować, zwłaszcza gdy czułam się gorzej.
Miałam 40 lat, gdy wszystko się rozpadło. Na wakacjach zauważyłam mężczyznę. Było coś znajomego w jego sposobie poruszania się, ubrania, co wywołało u mnie stres pourazowy. Wszystko wróciło. Przez siedem tygodni leżałam w szpitalu, w tym także na oddziale psychiatrycznym. Zagrażałam sama sobie, w szpitalu na nowo zaczęłam się objadać, zamawiałam pizzę, zjadałam słodycze, czekoladki, które przynieśli mi bliscy i tak samo jak kiedyś… chowałam jedzenie.
Wreszcie trafiłam do terapeuty, który pomógł mi się otworzyć, pomagał uporać się z tym, przez co przeszłam w dzieciństwie. Nie mogłam jednak przestać jeść. Bolały mnie nogi i kolana. Miałam zapalenie stawów, groziła mi cukrzyca. Ale tylko objadanie się pomagało mi utrzymać kontrolę nad moimi emocjami.
Musiałam schudnąć, nie chciałam umierać, nie chciałam zostawić mojej rodziny. Znajdowałam różne grupy wsparcia, ale tam rozmawiano o zgubieniu wagi, dietetycznym jedzeniu, a nie o traumie, która zmusiła mnie do jedzenia. Było ze mną już tak źle, że lekarze zdecydowali się na operację zmniejszenia żołądka. Gdy się obudziłam, poczułam się naga. Im bardziej chudłam, tym bardziej wpadałam w panikę, bo czułam się bezbronna, bałam się, że wszyscy w końcu zobaczą, jaka w środku jestem zła. Znalazłam terapeutę, bo wiedziałam, że sama przez to nie przejdę.
Gdy w wyniku powikłań po operacji trafiłam znowu do szpitala, dowiedziałam się, że mój ojciec miał zawał i zmarł… dwa piętra niżej. Musiałam to zobaczyć, przekonać się, że jego naprawdę już nie ma. Trzęsłam jego ciałem, sprawdzając czy przypadkiem się nie obudzi. Straciłam kontakt z rzeczywistością… Jednak tam, wtedy, zbrodnie mojego ojca wobec mnie umarły razem z nim. Nigdy tego nie zgłosiłam na policję, ani on, ani moja matka nie zostali ukarani za to, co mi zrobili.
Minęły dwa lata od operacji, a ja nauczyłem się patrzeć na moje ciało z życzliwością, pielęgnować je i wierzyć, że zasługuje na jedzenie. Zaczęłam mówić głośno o tym, co mnie spotkało, otwieram się na ludzi. Uczę się wierzyć, że zasługuję na miłość.
Nadal mam blizny na ciele, ale one opowiadają moją historie. Moje ciało może nie jest ładne, ale nie jest już dla mnie zagrożeniem. Mogę czerpać przyjemność z najprostszych rzeczy, takich jak siedzenie w samolocie bez pytania o przedłużenie pasów bezpieczeństwa, jazdę na rollercoasterze czy obcinanie paznokci u stóp. Możliwość spożywania posiłków bez chęci zranienia się jest wyzwalająca. Teraz, kiedy mój syn wraca do domu, mogę razem z nim i moją rodziną usiąść do niedzielnego obiadu.
Nadal borykam się ze swoimi problemami psychicznymi, ale jestem zdrową osobą i nauczyłem się radzić sobie ze stresem. Kiedy mam ochotę zjeść, by zapomnieć, by zadać sobie ból, skupiam się na emocjach, sięgam po swój pamiętnik.
Mam nadzieję, że pewnego dnia wszyscy, którzy potrzebują pomocy, będą mieli do niej dostęp. Chciałabym wierzyć, że jestem przykładem dla tych, którzy doświadczyli cierpienia w dzieciństwie – wy też macie wybór. Nie musicie się samounicestwiać. Opowiadam moją historię, żebyś kolejnym razem, gdy pomyślisz o kimś, że jest obrzydliwy, bo gruby, miał świadomość, że pod tym ciałem kryje się być może dramatyczna historia człowieka. Człowieka, który potrzebuje pomocy.
Na podstawie: bbc.com/