Jak wygląda twój poranek? Czy masz w głowie plątaninę myśli, czy może układasz już plan na cały dzień albo tydzień? Denerwuje cię to uczucie, że jutro już poniedziałek, choć przed tobą jeszcze całe przedpołudnie, popołudnie i wieczór… Zwolnij. Albo raczej – przestań przyspieszać. Nie pouczaj czasu, jak powinien płynąć. Podporządkuj mu się i zacznij zauważać – sekundy, minuty. Tylko tak nauczysz się je doceniać. Tylko tak, nauczysz się cieszyć życiem.
Żyjemy w trudnym momencie, jesteśmy uzależnieni od zerkania co chwila na ekrany naszych telefonów. Nie chcemy przeoczyć wiadomości, które się na nich pojawią, jakby od tego zależało nasze szczęście, zdrowie, spełnienie. Dzielimy naszą uwagę między setki czynności i kilkanaście osób, ale nie jesteśmy naprawdę uważni, nie potrafimy nikogo wysłuchać do końca, być dla niego.
Próbujemy wielozadaniowości, która tak naprawdę nigdy nikomu nie wyszła na dobre. Efekt jest zawsze ten sam – wciąż brakuje nam czasu dla siebie i dla innych.
I choć korzystamy z cudów techniki – włączamy sobie elektroniczne przypomnienia, żeby o niczym nie zapomnieć, rozplanujemy sobie cały tydzień w elektronicznych kalendarzach naszych modnych gadżetów, wciąż jesteśmy zdziwieni, że nie jesteśmy w stanie „zdążyć na czas”.
To takie dziwne, nasi dziadkowie, rodzice nigdy nie potrzebowali tego wszystkiego, by pamiętać o ważnych dla nas wydarzeniach. A przecież wcale nie mieli mniej obowiązków, mniej codziennych zmartwień, wyzwań, przecież bywało im bardzo ciężko.
My, przedstawienie w przedszkolu dziecka umieszczamy gdzieś między kolejnymi spotkaniami w pracy. Nasze myśli i działania kontrolowane są przez elektroniczne kalendarze i wyskakujące „przypominajki”. Skutecznie wyrzucamy je z głowy, by zrobić sobie w niej więcej miejsca na… no właśnie, na co?
Ale niektórzy z nas potrafią zwolnić. Najczęściej wtedy, kiedy dopada ich jakaś fizyczna albo psychiczna słabość. Organizm odmawia posłuszeństwa, buntuje się przeciwko szalonemu tempu, które mu narzuciliśmy. I po prostu mówisz sobie: STOP. Sekundy i minuty nabierają nowej wartości, zaczynasz celebrować życie, dostrzegać jak wielkim jest darem i jak bardzo zaniedbywałeś je do tej pory, choć wydawało ci się, że robisz wszystko, by przeżyć je jak najlepiej. Dochodzisz do momentu, w którym jesteś w stanie spojrzeć na wszystko, co robiłeś do tej pory, z dystansem i zrozumieć, że nie jesteś prawdziwie szczęśliwy. Że choć próbowałeś „nałapać wszystkiego” jak najwięcej, po drodze uciekło ci wiele tego, co ważne, a może nawet najważniejsze. Bo nie umiałeś zwolnić, żeby to zauważyć. Powiedz, szczerze – kiedy ostatnio spędziłeś kilka godzin z ukochaną osobą, koncentrując się tylko na niej, na was? Kiedy wyłączyłeś, albo choć odłożyłeś telefon, laptop i porozmawiałeś z kimś bliskim, albo – z samym sobą?…
Innym momentem, kiedy budzimy się z tego szalonego snu, jest pojawienie się w naszym życiu małego człowieka, który nie zważając na nasze deadline’y i meetingi, wprowadza nam całkiem nowy porządek.
Co się wtedy dzieje? Cud. Dostosowujesz się do jego łagodnych, powolnych ruchów, wsłuchujesz się w jego oddech, kiedy śpi. Mówisz do niego powoli, cierpliwie. „Tracisz” swoje cenne minuty, a nawet godziny przyglądając mu się bardzo uważnie (pierwszy raz od dawna przyglądasz się komuś, skupiasz się na kimś z taką uwagą). I nagle okazuje się, że czas płynie wolniej i spokojniej, niż ci się wydawało, choć twoje dziecko rozwija się tak szybko.
Kiedy mały człowiek rośnie, zaczynasz zauważać, że można przejść 20 metrów w godzinę, przystając przy każdej maleńkiej mrówce, listku, kałuży i zachwycać się nimi bez końca. Na początku dziwi cię to, denerwuje (bo przecież masz już w głowie te wszystkie opóźnienia, ty zaplanowałeś na wasz spacer mniej czasu i mieliście przecież „gdzieś” dojść, a nie gapić się „bez sensu” na robaki i piasek), chcesz złamać ten rytm, narzucić twoje własne, dawne tempo. Nerwowo przeglądasz Facebook w telefonie, podczas gdy maluch z zachwytem, o którym ty dawno zapomniałeś, odkrywa świat. Jeśli się do niego przyłączysz, uwolnisz się. Jeśli zaczniesz pospieszać małe dziecko, które po prostu cieszy się życiem, każdą nową obserwacją, smakiem, doświadczeniem – zabierzesz mu radość.
Dlatego dla siebie i dla niego – wybierz życie tym, co dzisiaj, w tej chwili. Ucz się od małych dzieci, ucz się od starszych ludzi, od ludzi doświadczonych chorobą. Nie musisz się spieszyć. Zwolnij. Nie mów „ nie mamy na to czasu”, bo to oznacza: „ nie mamy czasu, by żyć”. Ciesz się małymi, powolnymi radościami, a zaczniesz żyć.