Zaskoczony? No pewnie. W końcu, kto by się spodziewał takiego wyznania. Komu przyszłoby do głowy podziękować komuś za okropne traktowanie, za brak miłości, emocjonalne okrucieństwo. Ale ja to robię, bo to wszystko sprawiło, że dziś jestem wygrana.
Pewnie, jeśli przeczytają to moje koleżanki, albo mówiąc szerzej – wszystkie kobiety, będą się co najmniej uśmiechały pod nosem. Może z niedowierzaniem, może nawet z delikatną pogardą, a może niektóre nawet się wkurzą. No bo jak to tak, dziękować za zło, którym ktoś nas „obdarował”?
Patrzę na znajome pary, które są tak szczęśliwe w swoich związkach, które trzymają się za ręce, mogą na siebie liczyć i po prostu są blisko, razem. I desperacko chciałabym tak jak oni. Żebyś tu był, żebym mogła znów poczuć, że do kogoś należę. Ale nie wrócę, nie ma mowy.
Wiem, że jestem najdalej jak to możliwe od bycia w związku, ale wiem też, że to nic nie szkodzi. Wszystko jest w porządku.
Wiem, że zanim pokocham i zanim ktoś pokocha, muszę znaleźć miłość… do siebie samej. Tylko wtedy będzie to prawdziwa miłość, szczery związek, a nie desperacja. Że nie zadowolę się pierwszym lepszym facetem, który zechce na mnie spojrzeć i powie mi coś miłego.
To lekcja, którą mi dałeś, a którą ja odrobiłam bardzo solidnie. Na piątkę z plusem. Gdybym nigdy nie była z tobą i gdybyś nie traktował mnie tak, jak mnie mnie traktowałeś, to nie byłabym bogatsza o tę naukę.
Nigdy nie kochałeś mnie tak, jak na to zasługiwałam. W sposobie, w jaki mnie traktowałeś nie było troski. Nigdy nie sprawiłeś, że poczułam się najpiękniejszą i najwspanialszą dziewczyną na świecie. Nie widziałam tego w twoich oczach. Nigdy nie czułam, że zasługuję na twoją uwagę i jakikolwiek wysiłek.
Zawsze robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby utrzymać ten związek na powierzchni. Holowałam nas na siłę. Zawsze sama, nie kiwnąłeś palcem, żeby mi pomóc. Zniszczyłeś moją samoocenę. Unicestwiłeś moje poczucie własnej wartości.
Nieustannie toczyłam sama ze sobą spór, czy jesteś tego wszystkiego wart, czy nie. Kiedy już byłam bliska zrozumienia, że nie jesteś, zawsze znajdowałeś sposób, żeby z powrotem wciągnąć mnie w bagno. Byłam jak marionetka.
Ale powtarzam – jestem wdzięczna, że potraktowałeś mnie w ten sposób. Byłeś tak okropny, że w końcu musiałam samodzielnie podjąć decyzję o zakończeniu tego związku. Po prostu odeszłam. Stanęłam we własnej obronie. Zaczęłam domagać się dla siebie lepszego życia. To, że byłeś okropnym partnerem, nauczyło mnie, że nie można nikogo zmusić do miłości. Trzeba cierpliwości i właściwej osoby. A to przyjdzie, kiedy będę gotowa. Nauczyłeś mnie, że nie powinnam czekać aż w końcu mnie pokochasz.
Po prostu nie byłeś dla mnie odpowiednią osobą. Po prostu nie byłeś facetem, na którym mogłabym polegać. Nie byłeś cżłowiekiem, który był przy mnie.
Grałeś główną rolę w fatalnym filmie o moim życiu. Ale dzięki temu teraz zdaję sobie sprawę, że może być tylko lepiej. I na pewno będzie.
Kamila