Go to content

Droga JA z kiedyś, dziś już jesteś innym człowiekiem, ale posłuchaj tych kilku rad

Fot. iStock

Cześć, chyba mnie nie znasz, a ja nie jestem pewna, czy dobrze cię pamiętam. Wiem, że dzisiaj jesteś już zupełnie innym człowiekiem, wiele się nauczyłaś i przeżyłaś. Ale proszę, przeczytaj mój list, po prostu muszę go napisać. Nie chcę, żebyś się zmieniała, wręcz odwrotnie, zaakceptuj siebie bardziej, mocniej, bezwarunkowo. Uwierz, że jesteś wystarczająca. Ten list jest dla nas ważny – dla mnie i dla ciebie.

Siedzę w kuchni i mam nieodparte wrażenie, że kiedyś siedziałaś w tym samym miejscu, mieszając leniwie kawę w moim kubku. Przez cały czas towarzyszy mi dziwne uczucie. Gdzieś z tyłu głowy czuję twoja obecność, a jednocześnie jesteś dla mnie obca osobą. Mieszam więc moją, a może naszą, kawę w kubku w róże. Obok mnie na drewnianym blacie leży kartka i obgryziony długopis (też zawsze obgryzasz nieelegancko skuwkę, kiedy się nad czymś namyślasz?). Ciekawe, co byś odpowiedziała. Naprawdę dużo o tym myślę. O tym, jak wyglądałoby moje życie, gdybyśmy mogły się poznać.

Oglądałam twoje zdjęcia, wyglądasz na nich na szczęśliwą, czasem robisz głupie miny, kiedy ktoś fotografuje cię z zaskoczenia. Ale widzę też w twoich oczach pewną nieśmiałość, a może zwykłą obawę przed rezultatem działań fotografa. Miałaś takie oczy na zdjęciu z muzeum, wypozowanym, ułożonym, zupełnie jakby uciekła z ciebie cała pewność siebie. Nie, jak na zdjęciach z wakacji nad jeziorem, tam byłaś inna, taka szczęśliwie zmęczona, ale cóż mogę ocenić. Czasem mój syn opowiada mi coś o tobie, o waszych wygłupach. To takie ciepłe słowa, wręcz czuję to, ile was łączyło.

Moje rady są bardzo proste. Wiem, jak często o tych prostych rzeczach zapominamy. Dziś jeszcze bardziej to rozumiem, bo wiem, ile naprawdę można niechcący zapomnieć. To po prostu się dzieje. Pamiętaj wiec, skoro możesz, że:

Nic i nikt nie jest na dany na raz na zawsze.

Ani ludzie, ani przedmioty, status społeczny. Wiesz, nawet twoje wspomnienia nie do końca są twoją własnością. Wiesz, jaki z tego morał? Tak, doceniaj i bądź wdzięczna dzisiaj za to co trzymasz w swoich rękach, swoje życie. Ale przede wszystkim ciesz się nim. Ciesz się sobą. Szkoda życia na kopanie się samemu w kostki.

Dopiero trudna sytuacja pokazuje nam, jak bardzo musimy być elastyczni.

I dopiero czas uświadamia nam, co było naprawdę trudne. Jednak ośmielę się powiedzieć, że to, co dziś uważamy za trudne, jutro może okazać się nieistotne. Co by się nie wydarzyło, ty nadal możesz wiele zrobić. Nigdy, przenigdy się nie poddawaj. Możesz robić milion różnych rzeczy, czasem trzeba zmienić cel, a czasem narzędzia. Czasem trzeba zmienić totalnie wszystko. Nie szkodzi.

Dopóki jesteśmy w miarę zdrowi, nie spotyka nas prawdziwe nieszczęście.

A nawet, gdy chorujemy, szkoda czasu na biadolenie. Rób to, co możesz zrobić, zamiast rozpaczać po czym, czego nigdy nie miałaś i będziesz mieć.

I kup sobie różowy rower. Naprawdę sprawi ci kiedyś największą radość!

Podpisano: Ja. Lat 58.

PS: „Dzisiaj po raz pierwszy wybrałam się nim na prawdziwą przejażdżkę. Z początku trochę kiwam się na boki, ale po kilku minutach łapię rytm i zaznajamiam się z działaniem hamulców. Gdy świat miga mi przed oczami, przypominam sobie, jak trudno było mi rozstać się z prawem jazdy (…) Mam skręcić w prawo i wtedy coś się dzieje, rozłączenie. Za chwilę uświadamiam sobie, że leżę na asfalcie, żwirek wbija mi się w ciało ukłuciami bólu, chwila dezorientacji. Jak do tego doszło?

(…) Na drodze musiała być jakaś przeszkoda. Dojeżdżam do tamtego skrzyżowania. Spoglądam na asfalt, ale nic nie widzę. Mam skręcić w prawo i dzieje się to co wcześniej, zerwanie jakiegoś połączenia, błąd okablowania. Znów zwlekam się z jezdni.

Musi być jakiś sposób na przechytrzenie choroby. Rower stoi bezczynnie całe dnie, podczas gdy o tym rozmyślam, aż nagle mam: taka trasa na zakupy i z powrotem, żeby skręcać tylko w lewo. Można to zrobić, wykonując duże koło.

(…) Kiedy dojeżdżam na miejsce, serce wali mi jak szalone, krew pulsuje w skroniach, nie ze strachu, tylko w poczuciu zwycięstwa.”*

PS2: Mój syn wciąż powtarza, że to nie ważne, że nie pamiętam, że naprawdę byłam taka, taką mnie widział. I że to nic nie znaczy, że teraz jestem inna. Bo nową mnie, kocha równie mocno. Tylko musimy nauczyć się ciut inaczej żyć. Skręcać w lewo, jak w tej historii. Mówi to z uśmiechem i ja mu wierzę. Kiedy pamiętam, wiem, że najważniejsze to żyć najlepiej jak można. Jak najdłużej przechytrzać te cholerną chorobę. Jestem tobą, choruję na Alzheimera.

JA, którą kiedyś znałam. Moje życie z chorobą Alzheimera

Wspomnienia, które dają nadzieję i niezwykłą siłę. Tę książkę powinien przeczytać każdy z nas.

Wyobraź sobie, że pracując na pełnych obrotach, pewnego dnia dowiadujesz się, że masz chorobę Alzheimera… Czy można zapomnieć, jak się wykonuje manewr skrętu, dojeżdżając do skrzyżowania? Albo dobijać się do cudzego domu, uważając, że to własny? Czy naprawdę trzeba barykadować się w kuchni krzesłami, żeby z niej nie wyjść w trakcie gotowania? Czy da się zapomnieć o urodzinach własnego dziecka?

Wendy Mitchell też nie mieściło się to w głowie. Należała do ludzi, „którzy niczego nie zapominają. Imię raz spotkanej osoby pamiętała po upływie miesięcy, a nawet lat. W pracy podziwiano, jak potrafiła wszystko odtworzyć z pamięci”. Z czasem nawet proste czynności zaczęły jej sprawiać kłopoty. Ale choć przeszkody piętrzyły się jedna nad drugą, nigdy nie było tak beznadziejnie, żeby trzeba się było poddać.

I właśnie o tym jest ta książka – o życiu z demencją, ogromnym lęku przed utratą siebie i ciągłym wynajdowaniu sposobów, żeby przechytrzyć chorobę, która każdego dnia usuwa z pamięci część cennych informacji. Wendy Mitchell dowodzi na swoim przykładzie, że choć demencji nie da się pokonać, to można zrobić wiele, żeby z nią żyć, da się nawet napisać książkę, choć czasem trudno skończyć zdanie, bo ucieka główna myśl.

Prowadzę bloga już od dwóch lat. To dwa lata dzielenia się przemyśleniami i zapisywania zdarzeń w pamięci zewnętrznej. Przed demencją nawet nie czytałam żadnego bloga, a co dopiero mówić o prowadzeniu, lecz nigdy nie jest za późno na nauczenie się czegoś nowego, nawet w przypadku choroby mózgu.

Książkę znajdziecie w dobrych księgarniach i on-line na :www.empik.com/ja-ktora-kiedys-znalam


* fragment książki „JA, którą kiedyś znałam. Moje życie z chorobą Alzheimera”, Wendy Mitchell, Wydawnictwo Feeria, 2020 r.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Feeria