Go to content

Dlaczego tak trudno nam otworzyć się na ludzi, których kochamy, kiedy jesteśmy na nich zdenerwowani?

Dlaczego tak trudno nam otworzyć się na ludzi, których kochamy, kiedy jesteśmy na nich zdenerwowani?
Fot. iStock/AlexanderNovikov

Uważamy za bliskich sobie ludzi, którzy myślą i czują podobnie, z którymi odczuwamy porozumienie na „wyższym, głębszym” poziomie. Kiedy ci, których kochamy, intuicyjnie nie odczytują tego, co nas gnębi od środka – boli naprawdę mocno. Ten ból nas blokuje, rodzi frustrację i gniew. Bo przecież on „powinien rozumieć”…

Ile razy zdarzyło ci się zamknąć w sobie, w ciszy i rozczarowaniu tłumiąc łzy i myśląc o tym, że „on się nie domyślił”? Ile razy odeszłaś, usunęłaś się na bok, by przeżywać to w samotności?

Jednym z najbardziej ekscytujących początków w naszych związkach jest ten moment, kiedy mamy poczucie, że oto znalazłyśmy kogoś z kim rozumiemy się bez słów. Ta relacja jawi nam się jako wyjątkowa, niezwykła. Więź, która nas połączyła jest magiczna. Te poprzednie – to zupełnie co innego. Innym – nawet przyjaciołom, rodzicom, zawsze musimy wyjaśniać, tłumaczyć nasze emocje, odczucia. Nagle zjawia się ktoś, kto nas rozumie, kto „wie”. To przeznaczenie.

Tylko prawdziwa miłość rozumie nas bez słów, prawda? Tylko prawdziwa miłość potrafi wniknąć tak głęboko w nasze wewnętrzne „ja”, tak się zsynchronizować, by czuć i myśleć tak samo. Oglądasz z nim film i śmiejecie się w tych samych momentach. Czytacie artykuł i ten sam fragment macie ochotę podkreślić odblaskowym markerem. Zaczynasz mówić, a wtedy on przerywa ci szybko kiwając głową. „Tak, tak, dokładnie” – mówi, albo kończy za ciebie zdanie. Zawsze odnosicie podobne wrażenie, zawsze macie ochotę skomentować coś w ten sam sposób. Czego chcieć więcej?

To przekonanie o emocjonalnej i intelektualnej symbiozie jest głębokie i radosne, ale niestety – na dłuższą metę, może przynieść związkowi więcej strat niż korzyści.

Bo przeświadczenie, że dobry partner musi nas intuicyjnie i z zasady rozumieć, sprawia, że jego ewentualne pomyłki w interpretacji naszych emocji (lub nieuważność na niektóre, bardzo subtelne ich oznaki) stają się źródłem rozczarowań, dąsów i „cichych dni”.

„Dąsanie się”, czy fochy, to fenomen charakterystyczny w psychologii miłości. Nie dąsamy się na każdego. Tę manifestację niezadowolenia i negatywnych odczuć rezerwujemy dla osób, które kochamy, a więc uważamy, że „powinny nas rozumieć”. Tak mocno wierzymy w owo pokrewieństwo dusz, że brak zrozumienia lub brak pożądanej przez nas reakcji z ich strony przyjmujemy za intencjonalne.

To zupełnie nielogiczne. Przecież moglibyśmy im wytłumaczyć, co jest nie tak, prawda? Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze. Ale, uważamy, że jeśli to zrobimy, przyznamy przed samymi sobą, że nasz partner nie zrozumiał nas intuicyjnie, a więc może wcale nie zasługuje na naszą miłość. Być może wcale nie jest tym wyjątkowym, przeznaczonym nam przez los… Bardzo to złudne.

Nasza podświadoma, ślepa wiara w to, że partner powinien zawsze „wiedzieć”, sprawia, że, zamykamy się w sobie, blokujemy, uciekamy. „Nic” – mówisz, kiedy on, zaniepokojony próbuje dojść do tego, co właściwie tak nagle zepsuło ci nastrój. Zranił cię przecież zupełnie nieświadomie, a ty nie tłumaczysz, nie próbujesz wyjaśnić swojego dziwnego zachowania. A kiedy wracacie do domu, zamiast zrobić herbatę, usiąść i porozmawiać, natychmiast zamykasz się w łazience, i, słysząc jeszcze raz: „proszę, powiedz co jest nie tak”, szlochasz po cichu, tłumiąc w sobie ból i żal.

Dlaczego ciągle jeszcze wierzymy, że „prawdziwy” partner, ktoś kto zasługuje na nasze uczucie, umie odczytać nasze intencje przez drzwi łazienki, przez naszą wewnętrzną skorupę, w której ukrywamy przed nim zranioną i cierpiącą duszę, prawdziwe emocje? Czy my same, zawsze potrafimy bezbłędnie odgadnąć, co leży na dnie duszy naszego ukochanego?…

Dojrzałość polega również na tym, by się tej naszej ślepej wiary w umiejętność czytania w naszych duszach pozbyć. Dojrzałość to podejmowania prób przekazywania swoich emocji słowami.

Nawet od najbardziej czułego i mądrego kochanka nie możemy wymagać, że będzie się stale i bezbłędnie „domyślał” naszych pragnień i intencji.

Nie dajcie się zmylić pierwszym, magicznym wrażeniom porozumienia „bez słów”. W najlepszych związkach, partnerzy rozwiązują trudne emocjonalnie sytuacje poprzez rozmowę, nawet jeśli znają się naprawdę bardzo dobrze i domyślają się wzajemnie swoich uczuć.

Jeśli kochasz i chcesz być kochana – nie zamykaj się na swojego partnera, ale ucz się wyrażać swoje emocje słowami.