Go to content

Czego uczy nas czarny protest. Są obok ludzie, którzy kochają i mówią „jesteśmy w tym razem”

Fot. iStock/YMStudio

Dzieje się ostatnio w naszym kraju, oj dzieje! Poruszenie wielkie, bo i sprawa wymagająca najwyższej uwagi i zaangażowania. Czarny protest nie jest – wbrew temu, co próbują niektórzy politycy nam wmówić – jedynie wybrykiem grupy kobiet z wyrzutami sumienia, ale głośnym sprzeciwem społecznym.  Każda sytuacja, która nas dotyka, czegoś nowego nas uczy, o nas samych, naszym otoczeniu, naszych emocjach lub potrzebach. Jakie zatem lekcje możemy wyciągnąć z czarnego protestu?

Solidarność oznacza siłę

Wiadomo – w kupie siła i kupy nikt nie ruszy. Można przejść obojętnie wobec sprzeciwu wykrzyczanego jednym głosem, udawać, że się nie słyszało, odwrócić głowę w drugą stronę, ale gdy ma się przed sobą całą grupę ludzi, solidarny tłum, uciec nie sposób – trzeba stanąć z nimi twarzą w twarz i wysłuchać, co mają do powiedzenia My, Polacy, solidarność mamy wpisaną niejako w naszą narodową tożsamość, o historii nawet nie wspominając – wciąż oddychamy atmosferą z ’89 roku, a nasze palce w chwilach radości bezwiednie układają się w słynny gest zwycięstwa. W potrzebie potrafimy skrzyknąć się, zorganizować i pokazać ducha walki – a walczyć potrafimy do upadłego.

Niewiedza i ignorancja to słabość

„Wiesz, nic nie mówiłam, gdy rozmawialiście o tym proteście, bo nie wiem, o co chodzi” – tłumaczyła się moja znajoma zapytana, dlaczego nie opowiedziała się za żadną ze stron w dyskusji. Brak wiedzy, ignorancja dotycząca aktualnych wydarzeń i gorących tematów społecznych nie sprawia, że jesteś głupia, niemądra lub wezmą cie w towarzystwie za nieogarniętą – ona powoduje, że jesteś słaba, nie masz głosu w dyskusji, nie wiesz, co powiedzieć i po której stronie stanąć. Stajesz się przezroczysta i obojętna niczym papierek lakmusowy, dla innych jesteś po prostu nijaka i bez wyrazu.

Nie można milczeć i trzeba walczyć o swoje prawa

Może i milczenie jest złotem, ale nie wtedy, gdy ktoś debatuje nad tym, co ci wolno i chce posiadane przez ciebie prawa mocno ograniczyć. O swoje trzeba walczyć – wiedzą to nawet dzieciaki w piaskownicy, gdy chcąc dopaść do wiaderka nie omieszkają przyłożyć stojącemu na drodze koledze łopatką prosto w twarz. Nikt nie namawia do tak drastycznych ruchów, ale stanowczo odradza się siedzenie cicho i bezwiedne potakiwanie – gdy ktoś dybie na nasze prawa, czas pokazać swoje zdanie. Gdy mają nas za idiotki, kobiety bez serca i bez sumienia, o wątpliwym kręgosłupie moralnym, trzeba powiedzieć „dość” i głośno zaprotestować.

Internet to nie tylko seflie i online dating

Po raz kolejny przekonujemy się, że Internet to nie tylko selfie wrzucane na fejsika, randki online i zabawne filmiki z kotkami. To ogromna siła przekazu, która służyć może jednoczeniu sił, wezwaniu do działania i rozsyłania informacji na cały świat. To pomost łączący ludzi zarówno z wielkich miast, jak i małych miasteczek, którzy w sieci są sobie równi. Nie liczy się to, czy jesteś z korpo, czy pracujesz na kasie w markecie, czy jesz jarmuż z kiełkami, czy swojskiego schabowego, czy masz najnowszego mercedesa w garażu, czy stary rower Wigry 3 – lajkujesz, szerujesz i klikasz tak samo.

Nie ma praw dotyczących jednej płci

Nawet stuprocentowy samiec alfa nie może przejść obojętnie obok i udawać, że to nie jego sprawa. Ustalane prawa zawsze dotykają wszystkich, niezależnie od płci. Nawet, jeśli politycy kombinują z typowo kobiecymi sprawami, gdy protestujący wykrzykują, że ich macica to nie kaplica, a na plakatach widnieje żeński układ rozrodczy, to nie jest to wyłącznie problem płci pięknej. Bo ta kobieta, której zabrać chcą wybór, ma ojca, brata, męża, chłopaka, narzeczonego, przyjaciela, kumpla. Wszystko, co dotyczy jej, wpływać będzie też i na nich.

Mamy w Polsce super babki i super facetów

Jesteśmy bardzo fajnym narodem! Pomińmy tych, którzy kierują się zasadą „Bóg dał dziecko, da i na dziecko”, opowiadają, że oni z żoną to by nigdy, przenigdy, albo apelują, by do pochwy plemników nie wpuszczać – dla zachowania równowagi i tacy muszą się znaleźć. Na szczęście jest mnóstwo ludzi, którzy pokazują, że nie jest z nami tak źle, jak czasami się niektórym wydaje. Są pracodawcy, którzy rozumieją i mówią „rób to, co podpowiada ci sumienie, nie będzie konsekwencji”.  Są partnerzy, którzy wspierają, popierają i jednoczą się dla swoich kobiet. Są obok ludzie, którzy kochają i mówią „jesteśmy w tym razem”. I właśnie tego się trzymajmy, to zachowajmy w pamięci – to nasza największa wygrana płynąca z tej sytuacji.

Zapisz

Zapisz