Przystanek w centrum niedużego miasta. Kilkoro ludzi czekających na autobus. Wszyscy bardzo ciepło ubrani, pocierają dłonie, bo temperatura spadła do minus osiemnastu stopni. Na ławce śpi mężczyzna schludnie ubrany, czuć od niego alkohol. Usiłuje go dobudzić, zachęcić żeby poszedł do domu, gdzieś się skrył. Niestety, jest dziwnie zamroczony. Jakaś pani wtrąca, że pewnie się menel nachlał, bo siedzi tu już grubo ponad godzinę. Pytam skąd wie i słyszę, że była tu na zakupach i na poczcie, i ciągle tu był.
– Widzi pani człowieka na takim mrozie i nic? Nie reagowała pani?
– A co miałam go prosić, szarpać się?
– Dlaczego od razu szarpać? Zwyczajnie, się pochylić. Przecież to drugi człowiek.
Dzwonię na 112, przekierowują mnie na pogotowie, krótka rozmowa i czekam na karetkę. Cały czas usiłuję dobudzić mężczyznę siedzącego na ławce. Czuję na sobie spojrzenia ludzi, widzę głupawe uśmieszki i słyszę niewybredne komentarze. Że się uchlał, aż gadać nie może, a ja sieje panikę, zamiast do domu iść i dupę grzać.
Dociera pomoc, robią pobieżne badania i słyszę, że człowiek majaczy nie z powodu upojenia alkoholem. Przenikliwe zimno zaczęło robić swoje. Facet ma gorączkę, zaczął się odmrażać, alkohol „pomógł” przyspieszyć proces wychładzania. Kiedy już jest bezpieczny wewnątrz karetki, kierowca mi dziękuję i odwraca się do komentujących. Szczególnie do kobiety, która z uporem maniaka powtarza w kółko, że to pewnie jakiś bezdomny.
I słyszę:
– A bezdomny to nie człowiek? Jemu można pozwolić umrzeć w biały dzień, w środku cywilizowanego miasta na oczach innych ludzi? A gdyby to był pani mąż, który po pracy strzelił flaszkę z kolegą?
Cisza i zakłopotanie były jedyną odpowiedzią na pytania pracownika służby zdrowia.
W całej Europie tylko tej zimy zamarzło już blisko 700 osób. W Polsce szacuje się, że od listopada zmarło z powodu wyziębienia blisko 80 osób. Najczęściej nadal (niestety) są to osoby bezdomne, które z różnych przyczyn nie trafiają do ośrodków pomocy. Przyczyną często jest alkohol, ale nie jest to regułą. Ludzie się wstydzą, wolą ukrywać w nieocieplonych altankach lub piwnicach. Często też niestety nie mają dokąd pójść, bo towarzystwa pomocy bezdomnym są przeludnione.
Fundacja Kapucyńska im.bł. Aniceta Koplińskiego wpadła na pomysł sprzedaży książki. To niezwykłe wydawnictwo nosi tytuł „Niewidzialni” i można je czytać…wyłącznie na mrozie. Tekst wydrukowany został bowiem atramentem, który widoczny jest tylko w ujemnych temperaturach. Opowiada o ludziach, którzy są szczególnie narażeni na zamarznięcie. Czym bardziej wciąga lektura, tym dłużej przebywamy na zewnątrz i marzniemy.
” Niewidzialni” mają nauczyć reagować i nie być obojętnym szczególnie w ciężki zimowy czas.
Książkę autorstwa Jacka Hugo-Badera, Mariusza Łukaszewskiego, Mirka Zygmunta oraz Zygmunta Cecko, można nabyć na stronie projektu „Zobacz Niewidzialnych”
Dochód ze sprzedaży, będzie przeznaczony na rozbudowę jadłodajni dla ubogich i bezdomnych w Warszawie przy ulicy Miodowej.
Spojrzeć na świat oczami Niewidzialnych, jest pierwszą taką akcją na świecie.
Źródło: niestatystyczny.pl