I nie ma w tym stwierdzeniu nic rewolucyjnego. Choć nazywamy ich leniami i z góry spisujemy na straty, trudno pominąć fakt, że bałaganiarzami byli również sam Albert Einstein, Steve Jobs, czy Mark Twain. Wiele badań pokazało, że bałagan jest ściśle powiązany ze sprytem, a praca w zorganizowanym chaosie jest czymś pozytywnym, niejednokrotnie przynosząc nam więcej korzyści i dobrych rozwiązań niż sterylny porządek. Wiecie dlaczego?
Większość z nas dorastała wierząc, że nawet najmniejszy bałagan jest… haniebny. Ale prawda jest taka, że nie ma uzasadnionego dowodu jakoby schludność oznaczała, że jesteśmy lepsi i lepiej wykonujemy swoją pracę. W rzeczywistości to zbytnia obsesja na punkcie uporządkowanego stylu życia może paradoksalnie powodować więcej problemów. Co więcej, bez względu na to, jak ciężko pracujesz, aby zorganizować swoją przestrzeń, wiesz, że za chwilę i tak znów wróci bałagan. A badania wykazały, że gdy pracownikom wolno trochę bałaganić, są oni w stanie wykonać nawet o 30% więcej zadań niż w całkowicie czystym i przejrzystym otoczeniu.
Poza tym, bałagan może zwiększać naszą kreatywność. Według badania przeprowadzonego w 2013 r. Przez Kathleen Vohs, pochodzącą z Carlson School of Management na Uniwersytecie w Minnesocie, bałagan w miejscach pracy może znacznie rozwinąć pozytywne myślenie innowacyjne. Tymczasem bardzo schludne przestrzenie powodują, że jesteśmy więźniami konwencjonalnego myślenia i mamy tendencję do trzymania się kurczowo status quo.
Tymczasem ci, którzy żyją i pracują w „niezorganizowanym” środowisku, są w stanie utrzymać lepszą koncentrację i mają wyższy próg tolerancji na odwracanie uwagi. Ktoś, kto nie znosi bałaganu, łatwiej będzie się stresował, a ci, którzy ledwo go zauważają, będą mogli zrobić więcej i mogą pracować dłużej utrzymując stały poziom intensywności.
Jeśli więc do szału doprowadza cię nieporządek, który zostawia po sobie twój partner lub dziecko, spójrz na bliską osobę inaczej i pomyśl, że może masz w domu… geniusza.
Na podstawie: powerofpositivity.com