Nie umiem odmawiać. To zdecydowanie moja pięta achillesowa. Do tego stopnia, że potrafię unikać odpowiedzi w ogóle, niż odmówić wprost.
Nie umiem powiedzieć „nie”
Pisze do mnie znajoma, czy bym nie pojechała z nią na zakupy. Nie mam kompletnie ochoty. W ogóle nie cierpię chodzić na zakupy. A jeszcze typowo ciuchowe – brrr. Co robię? Otóż udaję, że nie dostałam sms-a, albo, że mi uciekł zupełnie w natłoku zajęć. Wymyślam milion wymówek, by kiedy ona w końcu dzwoni i pyta: „I jak idziesz ze mną?” móc odpowiedzieć: „Oj kurcze, nie widziałam, że pisałaś, a już obiecałam synom wycieczkę rowerową..”Ufff udało się, tyle tylko, że synowie od tygodnia byli umówieni z kolegą na wspólne spędzenie soboty. Żadnej wycieczki rowerowej nie było.
Brak asertywności skutkuje w moim przypadku także częstymi wizytami choćby świadków Jehowy pod moimi drzwiami. Ja nie wiem, czy oni wyczuwają, że mogą mnie zagadać. I choć moje „nie, dziękuję” naprawdę znaczy „nie” to i tak stoję w drzwiach kilkanaście minut, by na koniec podziękować, wziąć ulotki i zamknąć za nimi drzwi. Jednym uchem słuchając, co mówią, myślę: „Dlaczego nie potrafię odmówić stanowczo, powiedzieć, że nie jestem zainteresowana ich poglądami?”
Jednak rekordy w braku asertywności biję, kiedy odbieram telefon i słyszę: „Dzień dobry, dzwonię z firmy takiej i takiej, chcieliśmy Pani zaproponować/zapoznać Panią z naszą nową ofertą.” Kiedyś w ten właśnie sposób stałam się klientką firmy, która przysyłała mi swoje produkty, za które oczywiście regularnie musiałam płacić. Nie wiem czemu Pani nie chciała przyjąć do wiadomość, że mnie naprawdę to nie interesuje i że dziękuję bardzo, że rozumiem, że to jej praca… I co? Uległam. Podałam adres. Paczuszki przychodziły co miesiąc. Obrałam więc inną taktykę. Mówię, że nie mogę rozmawiać, oczywiście przytakuję, że mogą zadzwonić jutro czy pojutrze, najlepiej w innych godzinach. A, że mam pamięć do liczb, to pamiętam numer telefonu, z którego dzwoniono i z premedytacją nie odbieram. Wiem, słabe. Ale nie umiem inaczej.
I tak, jak potrafię bronić swoich racji i poglądów w rozmowie. Tak kompletnie nie umiem odmawiać. Piekę torty o drugiej w nocy, przygotowuję ciasto zaniedbując pracę, piszę jakieś pisma czy umowy, bo komuś obiecałam, a z chęcią bym powiedziała: – Przepis jest w necie, a wzór dokumentów też znajdziesz w sieci. Ale nie mówię, tylko przeklinam permanentny brak czasu i siebie.
Mój brak asertywności, to także problem z proszeniem o pomoc. Zarżnę się, a zrobię sama. Choć często, choćby najmniejsza pomoc byłaby wybawieniem, to nie mam co na nią liczyć. Nie, nie dlatego, że wokół siebie nie mam osób, które by mi pomogły. Z pewnością zrobiłyby to z wielką przyjemnością, ale skąd mogą wiedzieć, że potrzebuję pomocy, skoro ja tego nie mówię. Jestem wieczną Zosią – Samosią. Choć moi synowie (o ironio) oduczają mnie tego sami pytając, czy w czymś mi pomóc, więc proszę o pochowanie naczyń, odkurzenie, pójście do sklepu, bo sama muszę chociażby szybko skończyć tekst. Idąc tym tropem umiem zadzwonić do przyjaciółki i spytać, czy nie pomogłaby mi w organizacji dużej imprezy. Nie przekładam już spotkań, tylko proszę sąsiadkę, by zajęła się moim chłopcami, kiedy mnie nie będzie. I wiecie co? Do dziś zadziwia mnie, że ludzie wokół mnie tak chętnie przystają na pomaganie mi. To budujące i cóż… daje odwagę by prosić o więcej.
Dlaczego nie umiem być asertywna?
Ale dość o mnie. Czy wy też macie problem z asertywnością? Nie umiecie odmawiać? Bronić swoich racji? Prosić o pomoc? Walczyć o kompromis? I to nie w agresywny sposób, tylko po prostu w zgodzie ze sobą z poszanowaniem własnych poglądów i priorytetów?
Najpierw warto odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się zachowujemy. To, że nie umiem odmawiać jest wynikiem tego, iż nie chcę nikogo urazić, zawieźć. Przyjaciółka zrobiła na mnie ostatnio test. Żartem, śmiejąc się z mojego braku asertywności prosiła, bym pomogła jej w przygotowaniu postaci z masy cukrowej na tort. Kiedy powiedziałam „nie”, nalegała i choć był to żart i ja o tym wiedziałam, to gdzieś głęboko do głosu doszło: „A może jednak spróbujesz jej pomóc” i przez chwilę byłam gotowa szukać na youtube instrukcji na wykonanie figurek.
Jeśli chcesz nauczyć się odmawiać, zacznij od najbliższych tobie osób, im łatwiej powiedzieć o swoich obawach, a co ważne, one szybciej nas zrozumieją. Jeśli powiesz przyjaciółce: „Kochana, dzisiaj nie dam rady, jestem zmęczona, mam ochotę poczytać książkę, umówmy się na inny dzień”, daję sobie rękę odciąć, że zrozumie. A jeśli ty masz wątpliwości powiedz jej wprost: „I co? Nie boli cię, że odmówiłam?”, pytaj o reakcję, to pozwala umocnić się w tym, że nie zawsze musisz robić to, o co inni ciebie proszą.
Pamiętaj, że masz prawo do swojego czasu, nie musisz wozić męża koleżanki na lotnisko, jeśli zupełnie koliduje to z twoimi planami spędzenia czasu z rodziną. Nie musisz robić rzeczy, których nie lubisz – iść na film z przyjaciółką, który cię nie interesuje, czy dotrzymywać jej towarzystwa na zumbie, której nie cierpisz.
Jak być asertywnym?
Chcesz się nauczyć bycia asertywną zapamiętaj te zwroty: „Nie zgadzam się, nie odpowiada mi Twój punkt widzenia, mam zupełnie inne poglądy”, „Nie, dziękuję. Proszę mnie nie przekonywać, jestem pewna swojego zdania”, „Moje nie, naprawdę oznacza odmowę, więc proszę dłużej mnie nie nagabywać i uszanować moje zdanie”.
To tylko przykłady. Mądrzejsi ode mnie mówią (a ja się z nimi zgadzam), że asertywna odmowa musi zwierać słowo „nie”, informację o tym czego odmawiamy i dlaczego to robimy. Warto zaprzyjaźnić się z takimi słowami jak „wolę”, „chcę”, „wybieram”, „zdecydowałam”. A kiedy teściowa po raz kolejny zaprosi cię z rodziną na obiad szczerze odpowiedz: „Nie przyjdziemy, dziękuję za zaproszenie, ale mamy akurat inne plany, idziemy do kina.” Ważne jednak, by ta odmowa była szczera, a nie jak moja wymyślona wycieczka rowerowa, bo kłamstwa prędzej czy później do nas wracają. Zresztą mało kto dobrze się czuje w roli kłamcy.
Dobra wiadomość jest taka, że asertywności można się nauczyć, choć niekoniecznie jest to łatwe. Zdając sobie sprawę z ułomności mojej asertywności przeczytałam kiedyś zdanie, które często przywołuję. Otóż warto pamiętać, że twoja odmowa, komuś innemu daje możliwość powiedzenia „tak”. Takie spojrzenie na odmowę, a tym samym na szanowanie siebie i swojego czasu, to dobra droga do budowania w sobie dobrej asertywności. Powodzenia!
P.S. Coraz częściej zdobywam się na odwagę mówienia „nie” czego i wam – tym mniej asertywnym, życzę.