Go to content

Nie spodziewała się, że mąż przekupi recepcjonistkę i spokojnym krokiem wejdzie, gdy akurat mieli dziki seks

szpilki-seksowna-bielizna-sypialnia
fot. dannikonov/iStock

Asia poznała go przez znajomych. Grzeczny, kulturalny, nieco nieśmiały. Zagadała go i tak gadali tej imprezie do późnej nocy. Wyczuła, że mu się podoba. On był jednak ostrożny, nie chciał, by taka kobieta mu się wyrwała z rąk. Zdobywał ją powoli. Może nie były to fajerwerki, dziesiątki róż ani lot balonem, ale bił z niego jakiś taki spokój, który ją ukajał. Porzuciła marzenia o szalonym kochanku, nocnych eskapadach, imprezach,  niespodziankach. Zahamowała, żyła dość przewidywalnie, ale pewnie.

Wiedziała  że Paweł ją kocha, ona jego także. Uznała, że taki jak on powinien być jej mąż. Spokojny  pomocny, kulturalny. Wspierał ją tyle razy. Motywował do nauki. To dzięki niemu się spięła i napisała magisterkę. On już pracował, chciał założyć rodzinę, więc zrezygnował z kariery na uczelni wiedząc, że z tego raczej bliskich nie utrzyma.

Joanka, bo tak na nią mówił, zasługiwała przecież na realizację marzeń o studiach. Może socjologia nie dawała konkretnego zawodu, ale przecież umożliwiała pójście w każdą stronę. Przy takim mężczyźnie kobieta czuje się zaopiekowana. Wiedziała, że się jej oświadczy i faktycznie zrobił to w Walentynki – po staremu u jej rodziców na obiedzie z wielkim bukietem kwiatów dla niej i przyszłej teściowej.

Joanka się zgodziła  oczywiście,  jakże by nie?! Mama płakała, tata puszył się jak paw. Pawłowi też zaszkliły się oczy. Asi było dobrze. Bardzo nawet i tak…poprawnie. Ślub wzięli szybko, oboje pracowali, zaciągnęli kredyt. Wpadli w rytm typowego młodego polskiego małżeństwa. Joanka zaszła w ciążę, trudną, musiała leżeć, a Paweł był obok. W nocy wstawał, spełniał jej zachcianki, organizował pomoc, gotował.

Nawet wyprawkę sam kupił. Był taki kochany. Zaradny, pracowity. Na każde  zawołanie. Aśka ledwo skinęła palcem a był. I z jednej strony bardzo się jej to podobało z drugiej zaś…nudziło ją to życie bez fajerwerków. Bycie mamą też nie było najłatwiejsze, ale Paweł wszystko ogarniał, a wieczorem padał na pysk, podczas gdy ona chciała do teatru, na imprezę czy znajomych. Irytowało ją, to bo miała wrażeniem że żyje pod jego dyktando. On robił zakupy, zdecydował, do którego żłobka wyślą Zosię, nawet gotował. Skoro mu tak dobrze szło to Joanka podrzuciła mu też prasowanie wściekła, że on nie ma dla niej tyle czasu. W jej urodziny złapał jakąś
fuchę, wyjechał na kilka dni, by zarobić naprawdę niezłe pieniądze. Nie odzywała się do niego. Jak tak mógł! Dopiero gdy zobaczyła pod blokiem auto dla niej w prezencie odpuściła.

Szare życie biegło własnym torem  Zosia poszła do przedszkola. Potem do szkoły. Żyło się dobrze i tak…poprawnie.

Aż pewnego dnia poznała Marcela. Pojawił się u niej w pracy. Młodszy o trzy lata, wolny, energiczny, wiecznie gdzieś pędzący. Nie mogła się z nim nagadać, wiódł tak ekscytujące życie, podróżował, znał języki, wieczorami chadzał do kina, teatru, galerii czy klubu. Decyzje podejmował w mig. Zaskakiwał na każdym kroku, nawet nie spodziewała się, że mu się podoba i że tego dnia w kuchni firmowej ją pocałuje ot tak.

Krew z niej normalnie odpłynęła. Zwariowała. Leciała więc do pracy każdego dnia na skrzydłach. Urywali się z biura, wieczorem ją porywał na sushi pod pretekstem jakiegoś zebrania. Pisał, wysyłał memy, piosenki, wiersze. Nigdy nie wiedziała, co wymyśli, a mąż był w porównaniu z nim taki zwykły. Obiad, zakupy, rachunki, lekcje z Zosią, w weekend obowiązkowo spacer i obiad u jednych lub drugich rodziców.

Wkurzało ją to bardzo. A już najbardziej budowa domu. Po cholerę? Ale Paweł się uparł, zajął się wszystkim, ona tylko wybierała kolory farb i meble myśląc intensywnie o Marcelu i potajemnych schadzkach. Przy mężu czuła się jak ptak w złotej klatce, przy kochanku miała wrażenie, że fruwa tak naprawdę. Nie spodziewała się, że Paweł już od dłuższego czasu ją obserwuje. Wydawał się taki prosty w obsłudze. Myślała że wystarczy jak ona zrobi smutną minkę, zatrzepocze rzęsami i on ją przytuli, a potem zrobi herbaty zamiast której wolałby drinka.

Nie spodziewała się, że nakryje ich na schadzce, że przekupi recepcjonistkę hotelu i spokojnym krokiem wejdzie do pokoju, gdy akurat mieli dziki seks. Nie zdążył dać Marcelowi w pysk, bo ten tak szybko uciekł. Joanka najpierw płakała, błagała o przebaczenie, a gdy Paweł zabronił jej wracać do pracy i zażądał pójścia na terapię małżeńską, wściekła się, obrzucając go obelgami. Wyniosła się do rodziców, choć dopiero co zamieszkali w nowym domu, a po kilku dniach zgłosiła sprawę na policję, dotyczącą znęcania się nad nią i córeczką. Bo Paweł kazał jej pić tę herbatę, wybrał małej żłobek i przedszkole,  a w weekendy zmuszał do spacerów i wycieczek, robił zakupy wedle uznania, decydował, co mają jeść, a czego nie, był pracoholikiem i zmusił ją do wzięcia kredytu na dom.

Pawłowi opadły ręce. Nosił swoją kobietę na rękach, dbał, by niczego jej nie zabrakło, opiekował się, wyręczał, wziął na siebie większość obowiązków, a dostał w pysk. Bo nie był dość szalony, był taki przewidywalny, taki poprawny, może nudny i nie brał żony na toaletce w hotelu jak ów Marcel.

Dziś Paweł walczy z żoną, która manipuluje córeczką, wszystkim opowiada o znęcaniu się nad nią i Zosią. On już nie prosi, nie błaga. Wie, że nie chce tracić córki. Ma wsparcie znajomych, którzy przez lata nieraz po cichu gadali, że Joanka zrobiła z niego służącego. Rozwód w toku, żona wytoczyła ciężkie działa, ale on nie zamierza się poddawać. Może nie był idealnym mężem, ale nie da sobie wmówić, że był katem w zaciszu domowym. Chodzi z podniesioną głową i jak wielu mężczyzn zapewne zastanawia się, dlaczego za opiekuńczość i miłość taki wystawiono mu rachunek.