O mocy słów i myśli. O przeznaczeniu i drodze. O potędze miłości. Oraz o tym, co możemy zrobić dziś, żeby nasze jutro było lepsze – z wizjonerką Aidą Kosojan-Przybysz rozmawia Beata Sadowska.
Wierzysz w przeznaczenie?
Przeznaczenie to najtrudniejszy temat, nad którym – patrząc na losy ludzi – pracuję od kilkudziesięciu lat. Ja przeznaczenie widzę po swojemu, dla mnie to droga. Każdy wyrusza w swoją drogę. Moim przeznaczeniem było zmienić miejsce, intuicja zaprowadziła mnie z Gruzji do Polski. Czasami przeznaczeniem jest dla kogoś wsiąść do pociągu i kogoś tam spotkać, ale czy ta sytuacja doprowadzi go do szczęścia, na to ma wpływ mnóstwo innych czynników, jak np. stan emocjonalny, uważność, gotowość. Czasami coś fantastycznego może się wydarzyć, ale człowiek może być tak zaśmiecony i zagruzowany od środka, że nie ma siły po szczęście sięgnąć. Podam przykład: kobieta zachodzi w ciążę i to jest jej przeznaczenie, ale od niej zależy, jaką drogę wybierze. Znam mnóstwo traumatycznych sytuacji, w których kobieta decyduje się na zabieg albo jest do niego zmuszona. Przeznaczenie nie wyglada jak w powiedzeniu „co ma być, to będzie”. Bardzo nie lubię tego zdania, bo nie jest prawdziwe. Jak zostawisz mleko na włączonej kuchence, to ono wykipi. Jak nie zgasisz kominka, możesz zaczadzieć. Na wiele sytuacji mamy wpływ, więc nie odbierajmy sobie sprawczości i świadomości. Dawniej przeznaczenie było jak wyrocznia, mówiło się np. „on jest ci przeznaczony”. Tak, mieli prawo się spotkać, ale od nich zależy, czy doprowadzą związek do świętowania 50-tej rocznicy, szczęściu się pomaga, o nie się dba. Przeznaczeniem jest się narodzić, ale od bardzo wielu czynników zależy, co z nas wyrośnie. Przeznaczenie to też miejsce naszego „wylądowania”, taka a nie inna rodzina. Potem zaczyna się już droga zwana życiem.
Często mówisz, że przyszłość jest ruchoma. Co to znaczy?
To tak jak z zasadzeniem rośliny. Musisz ją podlewać i pielęgnować, by nie umarła. Przyszłość też wymaga naszych działań, decyzji, czasami – poświęcenia. Dobra przyszłość wymaga harmonii.
Masz na myśli trójkąt mocy, bo tak to nazywasz?
To równowaga między duszą, rozumem i ciałem. Jeśli zaniedbamy jedną z tych sfer, rozsypujemy się od środka. Zatracamy obiektywne spojrzenie, tak na siebie, jak na świat zewnętrzny.
Jak więc o tę harmonię zadbać?
Harmonia jest jak higiena, trzeba o nią dbać na co dzień: odpuszczać żale, nie roztrząsać w nieskończoność przeszłości, nie przegapiać teraźniejszości, bo to na nią mamy największy wpływ. Teraźniejszość buduje nam mocny grunt pod nogami, najczęściej naszymi własnymi rękoma, które muszą być wolne od ciężarów przeszłości, niezwiązane strachami i lękami.
Skoro już o przeszłości mowa: co dostajemy w spadku po przodkach i nie pytam tu o geny?
Dary, ale też traumy.
Tych traum można się pozbyć?
Przede wszystkim trzeba mieć ich świadomość, a są rodziny, w których traumy się przekazuje, nieświadomie pielęgnuje. Pielęgnowana trauma to recepta na kolejne nieszczęśliwe życie. Taka trauma potrafi nas wykoleić z naszej właściwej drogi. Dlatego tak ważna jest świadomość. Są rodziny, w których z pokolenia na pokolenie przekazuje się lęki, strach, poczucie winy. W ten sposób kradnie się świadomość siebie, trudno wtedy dotrzeć do prawdy o sobie, za własne przyjmuje się za to prawdy nam narzucone.
Co możemy więc zrobić dziś, żeby nasze jutro było lepsze?
Zacząć słuchać wewnętrznego głosu prawdy o sobie i w sobie. Często to ciało jako pierwsze protestuje i daje nam sygnały, że coś jest nie tak, ale jesteśmy mistrzami w zagłuszaniu tych „jaskółek”. Mamy tyle zewnętrznych bodźców, że swój wewnętrzny głos słyszymy jako ostatni. Idąc do przodu i zadaniowo traktując siebie, wykorzystujemy siebie jako narzędzie do realizacji – często nie naszych – planów. Wtedy zaczyna się najbardziej niebezpieczny proces odwarstwiania się nas od nas samych. Płacimy za to chorobami, depresją, choruje i dusza, i rozum i ciało.
Jak sobie pomóc? Jak siebie usłyszeć?
Ja stosuję metodę zadawania sobie pytań i odpowiadania na głos. To sposób komunikowania się ze sobą. Liczy się pierwsza myśl, niefiltrowana, prawdziwa, bez podpowiedzi osób trzecich. Ona powinna utwierdzić nas w naszych przekonaniach. Rozmawiajmy ze sobą na głos, usłyszmy swoje odpowiedzi, one pomogą w odbudowaniu drogi do siebie. Często praktykuję tę metodę i w swoim gabinecie i podczas warsztatów: niesamowite, jak ludzie potrafią zaskoczyć samych siebie, tak pytaniami, jak odpowiedziami. Jest to bardzo terapeutyczne.
Już 18 marca zobaczymy cię na konferencji „Poczuj kobiecą moc”. Poprowadzisz tam wykład „Klucz do siebie”. Czym jest ten klucz i jak go znaleźć, by otworzyć właściwe drzwi?Każdy ma swój klucz i swoje pozamykane drzwi. U jednych jest to zaufanie, u innych – serce, a jeszcze u innych – strach przed otworzeniem się na świat zewnętrzny. Kluczem do siebie jest miłość do nas samych, pozostawanie w harmonii i wierność sobie. Kochając siebie, zapalamy w sobie światło, które jest dobrym radarem na znalezienie bratniej duszy.
O miłości i nie-miłości nagrałaś aż siedem godzin w kursie „Potęga Obfitości”. Tej do siebie, ale też do innych, do świata. Pytanie, które pewnie najczęściej pada u ciebie w gabinecie: jak przyciągnąć miłość? Powiedziałaś, że musimy zacząć od miłości do siebie, co dalej?
Oczy są zwierciadłem duszy. Nogi nas niosą, ale to oczy prowadzą. Nasze spojrzenie musi być czyste, szczere, otwarte, pełne zaufania, że miłość jest i przyjdzie. Jest takie powiedzenie „miłość od pierwszego wejrzenia”, dla mnie to oznacza popatrzeć na siebie z miłością i otworzyć się na miłość z zewnątrz.
Jak tę miłość do siebie znaleźć? Często to właśnie o sobie zapominamy i siebie stawiamy na ostatnim miejscu.
Wrócę do słowa „higiena”, trzeba o siebie dbać na co dzień. Zapominamy o sobie, bo – idąc przez życie, dotykając trudnych tematów albo zwyczajnie się zapędzając, tracimy ze sobą kontakt. Żeby wyjść do świata, najpierw musimy nakarmić siebie. Miłość do siebie to wdzięczność do siebie i dla siebie. I tę wdzięczność trzeba pielęgnować. To my – mimo trudności i przeszkód, mimo porażek i upadków, wstajemy i idziemy dalej. Bądźmy sobie za to wdzięczni. Nie krytykujmy się za wszystko, nie samobiczujmy. Nie zdajemy sobie sprawy, jak często najbardziej toksyczną osobą w naszym otoczeniu jesteśmy my sami. Dla siebie. O tym też mówię w Potędze Obfitości, która za chwilę znów będzie dostępna. Miłość do siebie to też stawianie granic, mówienie „nie”. To „nie” nie jest przeciwko komuś, jest ochroną nas samych. Ostatnio moja klientka powiedziała „całe moje życie wygląda NIE-TAK, jakbym chciała”. -Usłysz, co powiedziałaś – odpowiedziałam – NIE_TAK oznacza, że się pogubiłaś. Kiedy trzeba powiedzieć „nie”, mówisz „tak” i na odwrót. Klientka się rozpłakała, mówiąc, że dokładnie tak jest, że działa wbrew sobie, bo chce wszystkim dogodzić i nikogo nie obrazić. Ale – robiąc tak – najbardziej opuszcza i obraża siebie.Bardzo dużą wagę przywiązujesz do słów, powtarzając, że mają moc. Podobnie jest z myślami i o tym będzie twój webinar na platformie Mentalist „Siła dobrych myśli” – dlaczego myśl ma takie znaczenie?
Dla mnie myśl jest energią, która ma siłę przyciągania albo odpychania, odrzucania. Bardzo często myśl rysuje emocje na naszej twarzy. Ciężka myśl jest jak rdza, jak infekcja od środka. Dobra myśl otwiera okna naszej duszy, wpuszcza świeże powietrze i światło, regeneruje. Dbajmy więc o nasze słowa i myśli, bo to one budują naszą przyszłość.