Go to content

Agnieszka Sienkiewicz: obrus uprasuję, ale nie będzie stresu, jak zobaczę zagniecenie

Najpiękniejsza choinka, zapach maku, piękny stół, czyste podłogi, światełka w oknach… Znamy tę presję, oczekiwania. Nieumyte okna kłują w oczy, kiedy przyklejamy gwiazdki w pokoju dziecinnym, przydałoby się wyprać firanki…  Nie wyrabiasz na zakrętach z zakupami, ale przecież teściowa lubi Twój sernik, a Ty marzysz tylko o świętym spokoju.

Masz ochotę odpocząć, nie chcesz gotować, sprzątać, nocami pakować prezentów, by przy stole w Wigilię usiąść z rodziną totalnie wykończona? Stop! Odpuść sobie! To są twoje Święta. Niech będą po twojemu, bo czegokolwiek nie dowieziesz, czegokolwiek nie zrobisz – będzie ok! Jeśli więc naprawdę chcesz, żeby Twoja rodzina miała dobre święta – daj im siebie, swoją uwagę i czas.

Wspólnie z zaprzyjaźnionymi ekspertami i gwiazdami zaczynamy akcję  #święta po swojemu i publikować będziemy ich „słów kilka”, żeby dodać Wam otuchy i namówić Was na #świętaposwojemu.

Agnieszka Sienkiewicz, aktorka, opowiada nam o swoich zwariowanych świętach, podczas których trzy razy choinka przewróciła się i o tym, że zależy jej przede wszystkim na ciepłej, atmosferze, podczas której, nikt z gości nie będzie się niepotrzebnie stresować.

1. Najsprytniejszy pomysł, żeby się nie narobić na święta?

Ponieważ sprzątam w domu na bieżąco, nie potrzebuję nagle wymiatać zza kanapy ton kurzu. Po prostu nie mam nagłego odruchu wielkiego szorowania. Wychodzę z założenia, że dom jest wystarczająco czysty. Gotuję tylko to, na co mam ochotę, najczęściej pierogi z kapustą i grzybami oraz przygotowuję sałatkę warzywną. Nie mam też kłopotu kupowaniem śledzi w garmażerce. Poza tym wprowadziłam zwyczaj „jedzeniowej zrzuty”. Każdy z gości przynosi ze sobą swoje ulubione dania. Lubię, kiedy mój dom jest ciepły i wygodny oraz by panowała w nim przyjemna atmosfera na luzie. Dlatego nie spinam się, kiedy dziecko coś wyleje na kanapę, a psy leżą na dywanie. Obrus uprasuję, ale nie będzie stresu, jak zobaczę na nim zagniecenie. Chyba po prostu nie mam potrzeby udowadniania, że jestem perfekcyjną panią domu.

2. Najlepsze wspomnienie…

Dla mnie najpiękniejsze wspomnienie to tort kawowo-makowy mojej mamy. Nawet teraz proszę mamę, by go robiła na święta. Pamiętam, że w dzieciństwie część Wigilii rodzice spędzali u naszej sąsiadki Ewy, bo ona obchodziła wtedy imieniny. W tym czasie my z siostrami najczęściej oglądałyśmy kultowy film „Kevin sam w domu” i leżąc na dywanie, jadłyśmy tort. Ja byłam jego największą fanką, bo potrafiłam dokładać sobie kawałek po kawałku i ostatecznie zjadałam połowę. Uwielbiałam też paszteciki z półkruchego ciasta na piwie, które podkradałyśmy już w czasie produkcji. Moja mama była wtedy gospodynią perfekcyjną i większość czynności, jak to kobiety z jej pokolenia, lubiła wykonywać sama. Dopiero kiedy byłyśmy starsze, pozwoliła nam pomagać sobie w krojeniu sałatki.

3. Jak wspominasz ubieranie choinki?

W moim rodzinnym domu stroiliśmy choinkę dopiero w dzień Wigilii. To zawsze było wielkie wydarzenie. Pamiętam, że kładłam na gałązki strzępki waty, które miały udawać śnieg i błyszczące włosie anielskie i wieszałam stare bombki-figurki w kształcie: babci, dziadka, pajacyka, pieska. W dzieciństwie uwielbiałam bawić się nimi, zupełnie jakby były lalkami.

Dziś moja choinka jest też eklektyczna, nigdy w jednej tonacji kolorystycznej. Wieszam na niej pierniki i całą swoją kolekcję bombek figurek. W tym roku mąż zrobił mi cudowny prezent i kilka dni temu dał mi pudełko i powiedział tylko: „To dla ciebie kochanie”. Okazało się, że w środku są cudowne szklane bombki w kształcie baletnicy, grzybka, kotka. Odpakowywałam każdą po kolei jak największy skarb.

4. Czy spędziłaś kiedyś święta inaczej?

W tym roku po raz pierwszy organizuję nie w domu, ale w restauracji na Mazurach. zdecydowaliśmy się na to, ponieważ babcia już nie czuje się na siłach, by jechać do mnie do domu do Łodzi. Na wigilii będziemy my, moje rodzeństwo z dziećmi i dlatego chcę odciążyć w pracach mamę. Jestem bardzo ciekawa, jak teki scenariusz się sprawdzi. Plusem jest to, że odpada gotowanie. A dla dzieci? Najwyżej w słoiku przemycimy do restauracji dla nich spaghetti, bo wiadomo, że maluchy nie przepadają za kapustą i grzybami. (śmiech).

5. Co najbardziej szalonego zrobiłaś w święta?

Absolutnym szaleństwem było zapraszanie gości, kiedy kończyliśmy tynkowanie naszego domu. Pamiętam, że jeszcze w Wigilię robotnicy wynosili od nas farby, a my z mężem do godziny 3.00 nad ranem próbowaliśmy odgruzować wszystko po remoncie. Nie miałam problemu z tym, że nawet goście, którzy do nas przyjechali, pomagali nam w sprzątaniu. Wszystko robiliśmy razem i to było cudowne. Choinka przewróciła się nam ze trzy razy, ale było pięknie, na luzie, choć w takim cudownym rozgardiaszu. Wierzę, że jeśli zrzucimy z siebie potrzebę spełniania czyichś oczekiwań, to właśnie wtedy święta są przyjemniejsze.

6. Jaki zaskakujący prezent dostałaś?
Kiedyś moja mama zrobiła coś absolutnie cudownego. Pozbierała w domu zdjęcia wszystkich dzieci z różnych szuflad i zrobiła nam z nich albumy. Od męża natomiast dostałam dwa piękne prezenty – czółenka i torebkę, o których marzyłam długie lata, a których nie sposób było kupić w Polsce. Uwielbiam je, ale nie z tego powodu, że są luksusowe, ale dlatego, że były wyczekane, a mąż musiał się nastarać, żeby je zdobyć.