Go to content

Krzysztof Miruć – „W moim wielkim, dużym ciele, jest dusza motylka”

krzysztof miruć
Fot. Weekendowa metamorfoza

„Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie, ciągle się śmieję, choć miewam też złe dni kiedy się denerwuję, klnę, rzucam mięsem. Co prawda bardzo szybko się nakręcam, ale równie szybko ze mnie wszystko schodzi” – Krzysztof Miruć, architekt, prowadzący program „Weekendowe metamorfozy” to niezwykle ciepły i pozytywnie nakręcony facet. Trafiony strzałą kupidyna – zakochuje się na zawsze.

Klaudia Kierzkowska: Jakim mottem kierujesz się w życiu?

Krzysztof Miruć: Nie mam jednego motta, które jest dla mnie schematem na życie. Lubię żyć bardzo szybko, uwielbiam jak coś się dzieje. Jak to mówi mój kolega – nie zdejmuję wrotek. Oczywiście czasami potrzebuję też odpoczynku.

Jak odpoczywasz, jak spędzasz swój wolny czas?

Moją ogromną pasją są ćwiczenia. Uwielbiam chodzić na siłownie i dawać z siebie wszystko. Trener stoi nade mną z batem (śmiech), a ja wylewam z siebie siódme poty. To pewnego rodzaju reset, odpoczynek dla umysłu. Jednak chyba najbardziej kocham motocykle, są moją prawdziwą miłością. Mam ich aż trzy. Razem z kumplami wsiadamy na motocykle i jedziemy przed siebie. Uwielbiam to i ubolewam, że zimą nie mam tej przyjemności.

 Ścigacie się?

Nic nie powiem. (śmiech)

 Jazda na motocyklu jest dla Ciebie lekiem na całe zło?

Myślę, że tak. Jazda na motocyklu daje niesamowite poczucie wolności. My, motocykliści, tworzymy jedną wielką wspólnotę. Na zlotach, choć często widzimy się po raz pierwszy, zachowujemy się tak, jakbyśmy się znali od wielu lat. Zdradzę ci coś jeszcze. Nigdy się do tego nie przyznałem, ale uwielbiam jeździć nocą samochodem po mieście i słuchać głośno muzyki. Mam z tego mega frajdę. Jazda samochodem odstresowuje i relaksuje. Jak kiedyś ktoś w środku nocy mnie gdzieś zobaczy to na pewno będę w samochodzie, w którym leci dobra muzyka. Jadę.

 Odnoszę wrażenie, że jesteś bardzo ciepłym i optymistycznie nastawionym człowiekiem. Jakie życiowe wartości są dla Ciebie najważniejsze?

Na pewno uczciwość i taka stara szkoła prowadzenia biznesu, co niektórym może wydać się dość staroświeckie. Lubię mieć wokół siebie zaufane osoby i nawet jak zdarzy się coś złego, to potrafimy usiąść i porozmawiać. Nie rozumiem tego obrażania się, tych złych emocji. „Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie, ciągle się śmieję, choć miewam też złe dni kiedy się denerwuję, klnę, rzucam mięsem. Co prawda bardzo szybko się nakręcam, ale równie szybko ze mnie wszystko schodzi.Jestem jak balonik, wybucham i jest już lepiej.

Tak jak połowa facetów…

Dokładnie, jestem typowym facetem z bardzo prostą instrukcją obsługi. Lubię dobrze zjeść, mam fantastycznych przyjaciół z którymi spędzam czas. W zasadach i działaniu jestem taki trochę czarno-biały. Tak staram się też żyć, tak sobie dobieram znajomych i przyjaciół. A na wakacjach jestem najnudniejszą osobą na świecie.

Najnudniejszą, to co Ty tam robisz?

 Śpię. Przyjaciele śmieją się, że chrumkam. Wołali mnie na wakacje, Krzysiek zobaczysz jak będzie fajnie. Po czym po pierwszych spędzonych wspólnie wakacjach usłyszałem, że jestem najnudniejszą osobą na świecie. Przyjmuję pozycję chill outu. Bardzo mocno i intensywnie żyję i wychodzę z założenia, że wakacje są po to, żeby odpoczywać. Śpię, leniuchuję, czytam książki i słucham muzyki. Muszę mieć wokół siebie morze, kocham wodę, może dlatego, że wychowałem się na Mazurach.

Miło wspominasz dzieciństwo?

 Oj bardzo. Wychowałem się w czasach, kiedy dzieci biegały po podwórku. Po powrocie ze szkoły podstawowej zostawiałem tornister w domu, wychodziłem z chłopakami na dwór i na szyi nosiłem klucz. Dzieci wychowywały się same ze sobą. Jeździliśmy na rowerach, kąpaliśmy w jeziorach, graliśmy w piłkę. Mieszkanie w Giżycku, małej i bezpiecznej miejscowości, wspominam niesamowicie miło.

Wspomniałeś o przyjaciołach. A co z miłością? Miłość jest dla Ciebie czymś ważnym?

Tak, tak i jeszcze raz tak. Co prawda ja nie jestem kochliwy, ale jak trafi mnie strzała kupidyna to już zostaje. Uczucia są ważne, nawet bardzo. Jestem bardzo troskliwy i empatyczny.

Stoisz za kobietami murem? Wspierasz w tych trudnych czasach? Czasach walki o swoje prawa, czasach strajków i demonstracji.

Oczywiście, że tak! Wszyscy powinniśmy być wolni. Nie rozumiem, że ktoś może narzucać nam swoją wolę i swój światopogląd. Tak nie wolno robić, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie powinniśmy czynić zła drugiej osobie. Nie można ograniczać komuś jego praw, absolutnie. Protesty i strajki były siłą emocji. Choć fizycznie nie było mnie na ulicy, to duchem i emocjami byłem z kobietami. Kobiety zjednoczyły się w jednej myśli, a faceci z całych sił wspierali swoje partnerki, co w tej całej okropnej sytuacji, było piękne.

Fot. Weekendowa metamorfoza

krzysztof miruć

Fot. Weekendowa metamorfoza

Czym dla jest bycie przyzwoitym facetem?

Trudne pytanie wbrew pozorom. Przyzwoity facet kieruje się silnymi zasadami. Trzeba być zasadniczym, silnym i choć może zabrzmieć kuriozalnie, trzeba przeciwstawiać się chamstwu. W tym moim wielkim i dużym ciele, jest dusza motylka. Przyzwoity mężczyzna może stanąć przed lustrem z takim poczuciem dumy. Powinien móc powiedzieć – facet zrobiłeś wiele dobrego, ale jak coś spieprzyłeś weź to na swoje barki, napraw i przeproś. Jesteśmy tylko ludźmi, każdy z nas popełnia błędy, ale ważne jest, żeby umieć się do nich przyznać.

Czego w okresie pandemii dowiedziałeś się o sobie?

 Jednego – nie umiem siedzieć w domu. Nasze biuro pracowało zdalnie, ale ja i tak jeździłem do pracy. Muszę być w ruchu, nie umiem siedzieć w miejscu.

Co najbardziej zabolało Cię w czasie pandemii?

Boli mnie krzywda jaką nam wyrządzono. Mam dużo znajomych, którzy prowadzą biznesy. Pandemia zmusiła do zamknięcia firm na długi czas. Zamknęli restauracje, ograniczyli możliwość zarabiania. System zadziałał w ten sposób, że bardzo dużo osób zostało pokrzywdzonych. Przed pandemią zaczęliśmy uczyć się kultury spędzania czasu z innymi w restauracjach, takiego życia na zewnątrz, co nam z dnia na dzień zabrano. Tego mi bardzo brakuje.

Czym się zajmowałeś zanim trafiłeś do mediów?

 Jestem architektem z wykształcenia i zarówno wcześniej, jak i teraz, razem z moim przyjacielem prowadzę biuro architektoniczne.

Na jakim etapie swojego życia zacząłeś interesować się projektowaniem wnętrz?

Już będąc dzieckiem wiedziałem, że zostanę architektem. Czułem, że właśnie tą drogą chcę w życiu pójść. Mój stryj także jest architektem, a ja od małego byłem w niego wpatrzony. Po szkole podstawowej kontynuowałem naukę w liceum plastycznym w Supraślu, potem zdałem na wydział architektury na Politechnikę Warszawską. Następnie wyjechałem do Paryża na studia, a po krótkim epizodzie mieszkania w Hiszpanii wróciłem do Polski.

Dlaczego akurat Paryż?

Dostałem stypendium naukowe. Była to niewyobrażalna szansa i wyróżnienie, z którego trudno było nie skorzystać. Bardzo chciałem wyjechać, postudiować za granicą, zobaczyć jak wszystko wygląda z tamtej strony. Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej, były obostrzenia, karty pobytu, ale był to cudowny i niezapomniany czas. Studiowanie architektury we Francji wiąże się z zupełnie innym postrzeganiem. W Polsce uczymy bardziej technicznie, oni z kolei intuicyjnie. To dwa odmienne sposoby nauczania, dwa różne sposoby postrzegania świata. Studiowanie architektury to nauka oglądania świata takim jaki on jest.

 Przygodę z telewizją rozpocząłeś cztery lata temu, przygotowując program „Garaż marzeń”. Pamiętasz jak to się wszystko zaczęło?

Może trudno w to uwierzyć, ale do telewizji trafiłem przez przypadek. Zaprojektowałem garaż, który został gdzieś opublikowany. Zobaczył go Piotr Wawrzyniak – producent programu. Po pewnym czasie spotkaliśmy się na planie, użyczyłem swojej budowy do nagrania zdjęć. Właśnie wtedy zostałem zauważony i dalej jakoś poszło. Czasami życiem rządzą przypadki i w tym wypadku właśnie tak było.

Jak odnalazłeś się w nowej roli?

Trafiłem w bardzo dobre ręce. Producentem większości programów, w których występuję jest właśnie wspomniany przeze mnie Piotr. Trafiłem w ręce bardzo dobrych operatorów, którzy uczyli mnie jak stać przed kamerą, i jak się zachowywać. Wszyscy wspierali mnie od samego początku, dzielili się cennymi radami, wskazówkami i swoim bogatym doświadczeniem.

Kamera nie krępuje, nie sprawia, że usta się zaciskają, a serce szybciej bije?

Wbrew pozorom za każdym razem się stresuję. Jestem profesjonalistą i dążę do tego, aby wszystko zawsze wyglądało idealnie. Mało kiedy jestem zadowolony z tego co robimy i zawsze twierdzę, że można byłoby to zrobić lepiej. Drążę każdy szczegół i staram się, żeby wszystko do siebie idealnie pasowało. Cały mój zespół wie, że jestem bardzo samokrytyczny.

To wada, a może zaleta?

Z jednej strony to wada, a z drugiej zaleta. Nie odpuszczam, przyczepiam się do detali. Bardzo mocno zwracam uwagę na proporcje, na materiały i zestawienie. Sprawdzam czy coś do siebie pasuje i czy ze sobą współgra. Nie wiem skąd to wyszło. Może stoją za tym studia, a może lata praktyki. Poczucie linii, proporcji i wszystkich elementów, które tworzą harmonijną całość są dla mnie bardzo ważne.

Fot. Weekendowa metamorfoza

 Niedawno miała miejsce premiera nowego programu „Weekendowa Metamorfoza”. Jak podczas pandemii zmieniły się gusta i przyzwyczajenia Polaków?

Pandemia wywróciła nasze życie do góry nogami. Jednak coś jej zawdzięczamy, staliśmy się bardziej świadomi naszej przestrzeni. Dostrzegamy mankamenty mieszkań, w których żyjemy. Wszystkie przestrzenie zostały zaprojektowane dla nas, ale nas żyjących zupełnie inaczej, w innym świecie, innej rzeczywistości. Przed rozpoczęciem pandemii w mieszkaniach byliśmy głównie gośćmi. W monecie, w którym życie zmusiło nas, aby w wnętrzach tych spędzać 24 godziny na dobę okazało się, że są one niefunkcjonalne. Drogi komunikacyjne są źle zaprojektowane, jedne meble są za duże, a drugie z kolei za małe. Nie mamy miejsca do pracy. Dusimy się, kłócimy, przeszkadzamy sobie. Zauważamy, że nasze wnętrza są niedostosowane do naszych potrzeb. Stajemy się bardziej świadomymi klientami, wiemy jak powinna wyglądać fajna kuchnia, jadalnia, czy salon. Prawie rok spędziliśmy w domu, a ścieżki po naszych podłogach zostały solidnie wydeptane. Przy następnych remontach i nieruchomościach będziemy bardziej świadomi.

W programie chcemy pokazać widzom szerokie spektrum możliwości, propozycji i inspiracji. Chcemy zainspirować przede wszystkim do działania. Nie każdy może zrobić sobie kopię tego wnętrza, ale każdy może podejrzeć coś dla siebie. Przyjąłem zasadę, że każdy projekt i wnętrze będą w innym stylu – pop art, boho, loft, styl prowansalski czy minimalizm inspirowany Japonią. Każdy wyciągnie coś do swojego wnętrza.

Jeśli chcielibyśmy zmienić swoje otoczenie szybkim i niedrogim kosztem, jakie kroki powinniśmy wykonać?

W pierwszej kolejności musimy zastanowić się, które rzeczy są nam zbędne. Musimy „posprzątać mieszkanie”. W naszych domach posiadamy wiele rzeczy, do których mamy jakiś stosunek emocjonalny, ale de facto nie są nam one potrzebne. Stolik, który niby ładny, niby stoi, ale z niego nie korzystamy. Naszą przestrzeń musimy oczyścić ze zbędnych rzeczy i zostawić tylko to, co jest nam potrzebne. Ustawmy meble w taki sposób, aby nie przeszkadzały w drogach komunikacyjnych. Nasze wnętrze powiększy się optycznie. Bardzo często słyszę – to jest ten sam pokój? Wydaje się znacznie większy. Jeśli bardzo dobrze zaaranżujemy przestrzeń, zostawimy miejsce na komunikację, ustawimy meble tak, żeby współgrały ze sobą i były funkcjonalnie potrzebne to okazuje się, że wnętrze się znacząco powiększa. Niepotrzebne rzeczy sprzedajmy, oddajemy. Lepiej mieć dwie ładne i fajne poduszki, które pasują idealnie niż pięć nic nie wnoszących i nie współgrających z niczym.

Odgracimy mieszkanie, i co dalej?

Jeśli nie chcemy robić dużego remontu, a jedynie odświeżyć wnętrze, wymieńmy oprawy oświetleniowe, wstawmy lampy, zróbmy nowe dekoracje okienne. Zawsze warto pobawić się dodatkami. Można również podmienić dywan.

Zaprojektowałeś setki mieszkań, domów. Zdarzyło się kiedyś, że wnętrze nie spełniło oczekiwań klienta?

Robię wszystko, aby trafiać w gusta klientów. Bardzo dużo czasu poświęcam na rozmowę i staram się dokładnie poznać gusta i potrzeby osób, które się do mnie zgłaszają. Dowiaduję się jak żyją, co lubią. Firmę, którą prowadzimy, traktuję jako zakład usługowy. Odpowiadam na potrzeby ludzi, którzy przychodzą i proszą mnie o pomoc. Wychodzę z założenia, że to oni będą żyli w tej przestrzeni. Ja projektuję dla nich, ale oczywiście wszystko muszę przepuścić przez poczucie własnej estetyki. Projektuję najlepiej jak umiem, czy to w stylu minimalistycznym czy klasycznym. Dokładam wszelkich starań żeby wnętrze było estetyczne, funkcjonalne i miłe.

 Każde wnętrze projektowane jest pod gusta klientów. Zdarzyło się, że jakiś projekt nie spełnił Twoich oczekiwań?

Nigdy nie było takiej sytuacji. Nie męczę się w swojej pracy, kocham to co robię. Nie zaprojektowałbym wnętrza, którego bym się wstydził lub takiego, które uważałbym za nieestetyczne.  To co się robi trzeba robić najlepiej jak można, niezależnie od tego czy jest się lekarzem, piekarzem, sprzedawcą, czy rolnikiem. Tylko praca wykonywana z pasji i miłości przynosi oczekiwane i fantastyczne rezultaty.