Następująca scenka rozgrywa się na ulicy: mama krzyczy na dziecko, na oko sześcioletniego chłopca. Jest okrutna, nie przebiera w słowach – syn wszedł w kałużę, ma mokre nogawki spodni. Ktoś się zatrzymuje, ostro zwraca jej uwagę. Jej zachowanie jest nieadekwatne do „przewinienia”. Syn natychmiast staje w obronie matki. Przytula się do niej całym ciałem, przeprasza. Mówi, że kocha. Płacze, prosi mamę o wybaczenie. Dlaczego? Przecież nie ma tu jego winy, a mama zareagowała zbyt ostro.
Znacie syndrom dzieci alkoholików, które przykrywają pijanych rodziców kocem, porządkują cały bałagan wokół nich i nie dadzą powiedzieć o nich nikomu złego słowa, mimo, że same bardzo cierpią, fizycznie i psychicznie?
Takie dzieci nie mają wewnętrznego systemu ostrzegania, „czerwonej lampki”, która powie im: „hej, nie robisz nic złego, to z nim/z nią jest coś nie tak”. Nie mają, bo niby skąd?
Skąd dziecko ma wiedzieć, że otoczenie, w którym się wychowuje jest złe, skoro to jedyne, co w swoim krótkim życiu poznało? Pewną skalę porównawczą otrzymuje dopiero wtedy, kiedy zmienia środowisko, widzi inne relacje, dostrzega, że rodzice koleżanek i kolegów zachowują się w inny sposób. Ale jest już wtedy „zblokowane”, „naznaczone” złym rodzicielstwem, przedwcześnie dojrzałe, poważne i… wewnętrznie smutne lub bardzo zbuntowane przeciwko światu zewnętrznemu, tak różnemu od tego, co ma w domu.
Poza tym, dziecko wychowywane przez, posługując się eufemizmem, „kiepskich” rodziców, jest przyzwyczajone do wyuczonej bezradności. Przywykłe do złego traktowania, adaptuje się do sytuacji, w której przyszło mu żyć, poddaje się jej. A w dorosłym życiu powiela dobrze znany schemat.
Należy jeszcze pamiętać, że nasza kultura, otoczenie, przedszkole, w którym przygotowuje się laurki na Dzień Matki, pokazują mu, że POWINNO kochać swoich rodziców i być im bezwzględnie wdzięczne. Dla dziecka, które nie zaznało dobrej, rodzicielskiej miłości skutkuje to sprzecznymi uczuciami i wiecznym poczuciem winy. „Powinienem kochać mamę, a ona powinna kochać mnie. Jednak nie czuję jej miłości, jestem nieszczęśliwy i nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, na pewno to moja wina, nie umiem nic z tym zrobić, ale spróbuję zasłużyć na jej miłość”. Jak zasłużyć? Sumiennie znosząc swoje cierpienie, będą przy niej, starając się być jak najlepszym, jak najbardziej posłusznym, a przede wszystkim – lojalnym.
Dzieciństwo spędzone w takiej zależności jest niebezpieczne. Sprawia, że dziecko rośnie w poczuciu, że nie jest warte miłości, że nie potrafi racjonalnie ocenić swojej sytuacji. Mimo to, rodzic pozostaje dla niego najbliższa osobą.