Od 1 września br. uczniowie warszawskich szkół podstawowych i gimnazjów, publicznych i niepublicznych oraz uczniowie mieszkający w Warszawie i uczący się w innych placówkach oświatowych, zlokalizowanych poza granicami stolicy, podróżują komunikacją miejską bezpłatnie, na podstawie kart ucznia. Choć wcześniej szacowano, że autobusem, tramwajem lub metrem dociera do szkół około 45 tys. dzieci, kart wydano już ponad 120 tys. Oznacza to, że coraz więcej rodziców dostrzega plusy płynące z podróżowania komunikacją miejską. Nie tylko z i do szkoły, ale także na weekendowe wycieczki i zwiedzanie ciekawych zakątków w obrębie stolicy.
Ścisk i tłok, brak miejsc siedzących czy długie oczekiwanie na przystanku – to najczęstsze argumenty, których używamy, by wytłumaczyć komuś, dlaczego nie korzystamy z komunikacji miejskiej. Często jednak zapominamy, że jest to także oszczędność pieniędzy i troska o środowisko. – Dzieci chodzą do szkoły, która znajduje się naprzeciwko naszego bloku, więc zaprowadzaliśmy je pieszo. Mimo to zdecydowaliśmy się wyrobić im Karty Ucznia, ponieważ my dojeżdżamy do pracy metrem. Dzięki temu w czasie weekendów nie musimy już korzystać z auta, gdy chcemy całą rodzinę pojechać do kina lub parku, który znajduje się na końcu miasta – opowiada Aneta, mama 9-letnich bliźniąt. Wielu rodziców docenia też aspekt finansowy. – Darmowe dojazdy do szkoły umożliwiają mi odłożenie pewnej sumy pieniędzy. Choć wydaje się, że bilet miesięczny nie był wcale aż tak drogi, parę razy się przeliczyłam. Wszystko przez natłok obowiązków i roztargnienie. Dwa razy zapomniałam doładować synowi kartę, innym razem on zapomniał skasować bilet. Teraz nie musimy o tym pamiętać – mówi mama 10-letniego Wojtka.
Niewielu rodziców bierze jednak pod uwagę, że podróżowanie komunikacją miejską może być dla dziecka dobrą zabawą i formą edukacji. Oto najważniejsze powody, dla których dziecko powinno korzystać z tej formy transportu.
Uczy się oszczędzać
To dobra okazja, by wytłumaczyć dziecku, ile kosztuje eksploatacja samochodu czy choćby zatankowanie baku do pełna. Wydatki związane z autem można porównać z ceną biletu miesięcznego. W przypadku korzystania z Karty Ucznia przejazdy komunikacją miejską są całkowicie bezpłatne. Co ty na to, by wspólnie odkładać zaoszczędzone pieniądze? A może warto przeznaczyć je na comiesięczne kieszonkowe?
Staje się samodzielne
Dziecko, które podróżuje bez opieki dorosłej osoby bywa zdane tylko na siebie. Musi opanować trasę, którą ma do pokonania, trafić na odpowiedni przystanek i wsiąść we właściwy autobus. To doskonała nauka samodzielności.
Ma czas na swoje zainteresowania
W czasie jazdy dziecko może słuchać swojej ulubionej muzyki, czytać książkę i przeglądać komiksy. Może również spożytkować ten czas na rozrywkę, grając w ulubioną grę, zainstalowaną w telefonie. Dzięki temu rozładowuje stres, nagromadzony w ciągu dnia.
Może spędzać czas z kolegami
„Wracamy razem?” – to pytanie pamiętamy chyba wszyscy. Dziś jednak większość rodziców odwozi i zabiera dzieci autem, przez co nie mają one czasu na spontaniczny, pozalekcyjny kontakt z kolegami z klasy. A to właśnie po szkole, w trakcie wspólnych powrotów nawiązywało się przyjaźnie na lata.
Nabiera pewności siebie
Zdarza się, że w czasie podróży dziecko wchodzi w interakcję z innymi pasażerami. Ktoś poprosi o ustąpienie miejsca, kogoś trzeba zaczepić, bo upuścił rękawiczkę. To doskonała szansa, by budować swoją pewność siebie.
Uczy się dbać o środowisko
Podróżując komunikacją miejską, przyczyniamy się do zmniejszenia emisji spalin. To prosty sposób, by przyczynić się do poprawy jakości powietrza. Nie zapomnij powiedzieć o tym swojemu dziecku.
Uczy się punktualności
Środki transportu miejskiego przyjeżdzają i odjeżdżają według rozkładów jazdy. O ile w godzinach szczytu spóźnienie na przystanek nie spowoduje poważnej obsuwy, w ciągu dnia bywa różnie. Podróżowanie komunikacją uczy więc dziecko punktualności.
Jest aktywne
Na przystanek trzeba dojść, do szkoły trzeba dojść. Potem droga powrotna i znów to samo. Co więcej, w czasie jazdy często trzeba stać. Choć może nie spektakularna, zawsze jest to jakaś forma ruchu. Bezpośredni transport dziecka spod domu aż pod same drzwi placówki nawet tej minimalnej formy ruchu nie zapewni. Niby nic, a jednak dotlenia i pobudza mózg do pracy.
A ty, jaki plus dopiszesz?
Artykuł powstał we współpracy z Urzędem M. St. Warszawy