Nie odwracaj wzroku. Nie zatykaj uszu. Popatrz.
„Rodzice w czasie kłótni zakatowali 1,5 roczne dziecko”.
„Pielęgniarka zauważyła ślady pobicia u 3-miesięcznego dziecka”.
„Na śmierć skatowano 4-latkę”.
„Zwyrodniali rodzice znęcali się nad 7-latkiem”.
„Dwumiesięczne dziecko z pękniętą czaszką”.
„Ciężko pobity przez matkę 7-latek walczy o życie”.
Zostań tu. Przyjrzyj się dokładnie tym dzieciom. Wyobraź sobie, jak cierpią, jak boli je ich małe ciałko. Zobacz, jak dorosły je szarpie, rzuca o łóżko, jak uderza je raz za razem. Małe, bezbronne, które chce tylko miłości i ciepła. Które przyszło na świat nie zaznając poczucia bezpieczeństwa, które jest przekonane, że miłość wyrażana jest jedynie przemocą. Które każdego dnia przeprasza, że żyje, że jest na tym świecie.
To może być kolega twojego syna z przedszkola.
To może być dziecko sąsiadki, które milczące wozi w wózku.
To może być koleżanka twojej córki ze szkoły.
To może być twoja uczennica, u której udajesz, że nie widzisz siniaków.
Nie potrafię zrozumieć takiego zwyrodnienia. Nie jestem w stanie zrozumieć naszej znieczulicy. Bo patologia, bo takie matki powinno się sterylizować, a dzieciobójców kastrować. Czy wy to słyszycie? Czy słyszycie, co mówicie? Ginie dziecko. D-Z-I-E-C-K-O. Dziecko, któremu my nie pomogliśmy. Na czyją pomoc miało liczyć? Kto miał usłyszeć jego krzyk, kto miał dostrzec siniaki, guzy, nienaturalne zachowanie? Kto miał zobaczyć, jak wraca z pijaną matką do domu? Kto miał widzieć, jak on – nieważne, czy ojciec czy konkubent szarpie wózkiem wrzeszcząc na ulicy, żeby się zamknęło? Kogo w końcu miała zastanowić cisza, choć wiadomo, że za ścianą jest niemowlę, które płacze, bo płacz, to jego naturalny sposób komunikowania się ze światem?
Dzisiaj myśląc o 4-latce z Łodzi, o dwumiesięcznym niemowlęciu ze Zgierza, o siedmiolatku z Wrocławia, o 8-latce, którą ojciec lekarz przypalał zapalniczką i bił tak, by nie było widać śladów, by wychować ją na ludzi, wyję w głos i chcę wykrzyczeć, że każdy z nas jest winny. Każdy. Ja i ty i ty, tak i ty też. Każdy kto odwraca wzrok, każdy kto nie widzi, każdy kto słysząc, że za ścianą jest bite dziecko (a uwierzcie, że to słychać) udaje, że to nie jego sprawa i że każdy ma swoje najsłuszniejsze podstawy wychowawcze.
Pytam się: co jest winne dziecko, że nie możecie mu pomóc? Czym zawiniło, że wybieracie swój święty spokój, a nie jego bezpieczeństwo. Bo nie jest wasze? Bo nie wy prosiliście je na świat? Bo tacy ludzie nie powinni mieć dzieci? Co was obchodzą oni – dorośli? Pytam się? Co was obchodzą ku*wa ci, którzy katują własne dzieci? O czyje dobre samopoczucie dbacie? Ich czy dzieci? A może własne? Bo jeśli udam, że nie widzę, że nie słyszę, to nie będę winien?
No więc ja ci mówię, że będziesz. Każda wiadomość o skatowanym dziecku powinna dotykać naszego sumienia. Powinna przypominać nam, ile razy w sklepie nie zareagowaliśmy mijając matkę szarpiącą dziecko, ile razy odwróciliśmy się, kiedy na ulicy dorosła osoba wymierzała klapsa dziecku, ile razy udawaliśmy, że nie widzimy, gdy małe dziecko prosiło o bułkę w sklepie, albo gdy łapczywie jadło ciepłą zupę w szkole. Kiedy jak zaszczute zwierzę rozglądało się wokół odsuwając się przestraszone, gdy wyciągaliśmy rękę próbując dotknąć jego ramienia – koleżanka, czy kolega ze szkoły naszych dzieci.
Wszyscy jesteśmy winni dając przyzwolenie na przemoc wobec dzieci, uznając klapsy za nieszkodliwą metodę wychowawcą, przymykając oko na przemoc słowną, czy psychiczną wobec dzieci. One się nie poskarżą, one nie zobaczą w tym nic złego. Bo kochają bezwarunkowo każdego ze swoich rodziców. Ta ich miłość jest tak czysta i tak ufna, że przyjmą każdy cios, byleby nie zostać odrzuconym… One nie rozumieją, że to zło, że mają prawo do obrony. A te najmniejsze…
Nie odwracaj wzroku, nie zatykaj uszu… Nie bądź współwinnym tragedii pobitych i zakatowanych na śmierć dzieci.
Nie musisz dużo, zapamiętaj numer telefonu na policję, wpisz w komórkę numer do miejscowego ośrodka pomocy społecznej, zadzwoń na niebieską linię – możesz uratować życie dziecku, jednym głupim telefonem, jeśli sam boisz się otworzyć usta.