Burza rudych loków, ciepłe spojrzenie ciemnych, dużych oczu. Mówią o niej, że jest niezłomna, ona sama potwierdza, że ma duszę wojowniczki. Z całą pewnością wyróżnia ją niezwykłe wnętrze i wszechstronność zainteresowań. Kocha się sprawdzać, dlatego wzięła udział w programie „Mam talent”. Pracuje w migam.pl, chodzi na szczudłach, gra w teatrze. Bo teatr, a zwłaszcza pantomina, ją fascynuje. Jest aktorką, tłumaczem i właśnie zdobyła tytuł Miss Deaf International. Jest bohaterką filmu dokumentalnego „Znaki” w reżyserii Wojciecha Klimali, pierwszego polskiego filmu o kulturze głuchych. Nie słyszy od urodzenia. Zapraszamy na inspirującą rozmowę z Iwoną Cichosz.
Anna Frydrychewicz: Czym jest dla Pani kobiecość?
Iwona Cichosz: Dla mnie kobiecość to świadomość swojego ciała, swojej seksualności, podkreślanie swoich atutów, dbanie o siebie na co dzień, a co najważniejsze akceptowanie samej siebie, pomimo wszystkich drobnych wad.
A co jest fajnego w kobietach?…
W kobietach najbardziej cenię pewność siebie, wyrażanie swoich myśli wprost, niezależność, poczucie humoru oraz dystans do siebie.
W życiu napotykamy różne ograniczenia. Czuła się Pani dyskryminowana częściej ze względu na swoją niepełnosprawność, czy ze względu na płeć?
Niestety, więcej ograniczeń napotykam jako osoba Głucha. Kiedyś na przykład szukałam pracy. Przeszłam cały proces rekrutacyjny, aż do momentu gdy poproszono mnie o numer telefonu. Odmówiłam z powodu niedosłuchu i dlatego pracodawca natychmiast stracił zainteresowanie moją kandydaturą. Ale jako kobieta nigdy w życiu nie spotkałam się z dyskryminacją bądź ograniczeniem.
A to, co wewnątrz, może ograniczać?
Większość ludzi myśli, że łatwo mi przychodzi bycie optymistką na co dzień. Prawda jest taka, że często walczę ze sobą, żeby nie popaść w ciemną stronę. Codziennie mówię sobie: bądź pozytywnie nastawiona do świata pomimo przeciwności, a życie jakoś się ułoży i do tej pory to się sprawdza. Mocno wierzę w siebie i w moc pozytywnego myślenia. Oczywiście, czasem pozwalam sobie na upust emocji, w końcu jestem tylko człowiekiem.
Wzięła Pani udział w konkursie piękności dla osób niedosłyszących. Dlaczego?
W 2008 roku po zdobyciu tytułu Miss Deaf Poland pojechałam do Pragi na wybory Miss Deaf World. Niestety pierwszego miejsca nie zdobyłam, a jedynie wyróżnienie. Z natury jestem wojowniczką i walczę, więc po prostu odłożyłam tę kwestię na później. Skupiłam się na innych rzeczach, rozwijałam się. Kiedy w tym roku dostałam zaproszenie, zrozumiałam, że jest to idealny moment dla mnie. Miałam wsparcie finansowe od firmy Migam, w której pracuję. Do tego jednocześnie rozpoczęto kręcenie filmu dokumentalnego „Znaki”, który jest o moim życiu. Dlatego pomyślałam „teraz albo nigdy” i pojechałam na konkurs Miss Mister Deaf International. Tym razem wiedziałam, co mnie czeka, jakie obowiązują reguły i byłam dobrze przygotowana. Myślę, że do tego konkursu musiałam po prostu dojrzeć, bo odpowiedzialność z noszenia korony jest duża i nie wiem, czy 8 lat temu bym podołała.
Ten konkurs różni się czymś od tych, które znamy z telewizji?
Konkurs prawie niczym nie różni od zwykłych konkursów, oprócz języka, w którym się go prowadzi – języka migowego. Wśród punktowanych elementów brana jest także pod uwagę znajomość języka migowego oraz tożsamość osoby głuchej.
A może Pani opisać trochę świat osób Głuchych? Jaki on jest?
Nasze światy różnią się tym, że my nie mamy dostępu do pełnej informacji np. w telewizji (nie ma napisów, tłumacza języka migowego przez 24h). Na dworcu PKP często pociąg mi uciekał, bo nie słyszałam komunikatu o zmianie peronów. Kiedy wymaga tego sytuacja i musimy porozumiewać się z druga osobą w sytuacjach formalnych np. w urzędach, zdarzało się, że obsługa nie miała cierpliwości. Albo po prostu brakowało im świadomości czy wiedzy, jak rozmawiać.
To co możemy zrobić, żeby spotkanie tych naszych dwóch światów nie było trudne?
Te problemy można rozwiązać korzystając z narzędzi takich jak videotłumacz oferowany przez firmę, w której pracuję. Ponadto, żeby łatwiej budować relacje pomiędzy naszymi światami warto edukować słyszących ludzi o podstawowych zasadach komunikacji z nami oraz wprowadzić naukę polskiego języka migowego w szkołach. Łatwiej słyszącym nauczyć się migać, niż głuchym mówić.
Skąd w Pani tyle pasji dla teatru?
Zawsze lubiłam stać na scenie i odgrywać różne role. Teatr to dla mnie oderwanie od rzeczywistości, testowanie swoich umiejętności, przekraczanie swoich granic, kontakt z widownią, dawanie im radości. Trudno to opisać. Dzięki teatrowi nabrałam pewności siebie, nauczyłam się selekcjonować krytykę na dobrą i złą, uodporniłam się na hejty. Teatr nauczył mnie dyscypliny i pokory oraz doceniania małych rzeczy.
A poczucie bezpieczeństwa? Co je Pani daje?
Świadomość, że mam wokół siebie ludzi na których zawsze mogę polegać. To oni mnie wspierali, gdy miałam złe momenty w życiu. Moje sukcesy w dużej mierze zawdzięczam im.
Życiowymi wyborami pokazała Pani, że stawia na rozwój osobisty…
Przez pewien okres w moim życiu zapomniałam o sobie, byłam skupiona na innej osobie i innych rzeczach. Niestety efekt był taki, że wszystko mnie drażniło, nie byłam szczęśliwa, nie wiedziałam czego chcę. Aż do momentu, gdy pewna osoba mi uświadomiła powagę sytuacji i to mnie otrzeźwiło. Zajrzałam w głąb siebie, zapytałam siebie co chcę robić w życiu i skoczyłam w przepaść.
Dosłownie?
Zostawiłam za sobą stabilne życie, partnera, teatr – wszystko po to, żeby odnaleźć siebie. To była najtrudniejsza, a zarazem najlepsza decyzja w moim życiu. Od tego momentu moje życie nabrało tempa, rozwinęłam skrzydła, realizowałam swoje cele jako ja – Iwona Cichosz. Czasem warto zaryzykować wszystko i postawić na jedną kartę. Teraz już wiem, że ja jestem najważniejsza, bo to ze sobą jestem związana całe życie, a potem dopiero liczą się inni ludzie.
Jak przekonać inne kobiety, by nie rezygnowały z siebie?
Powiedziałabym im: Kochane kobiety, znajdźcie coś co Was pasjonuje, kręci i kierujcie się tą drogą. Możecie jeździć na szkolenia, konferencje, warsztaty, czytajcie książki, cokolwiek, byle tylko nie zapomnieć o swoich potrzebach. Życie jest za krótkie, żeby zajmować się czymś, czego nie lubicie.