Go to content

Ewa. „Chciałabym być dla Pani wyjątkowa, a przecież to tylko wykupione wizyty z obcą osobą. To takie dziecinne.”

Fot. Unsplash / Dominik Martin / CC0 Public Domain

Wracamy do Ewy, która zgłosiła się na terapię z powodu fatalnych relacji z mężczyznami i ogólnego poczucia, że nie jest lubiana przez innych. Ewa była w dzieciństwie bita przez ojca, do czego przyznaje się na jednej z wizyt. Terapeutka okazuje jej wsparcie i zrozumienie. Zaczynają rozmawiać o jej złości wobec mężczyzn, czy nie jest ona przeniesionym uczuciem z ojca. Ewa powoli otwiera się przed Terapeutką, ale też zaczyna okazywać jej swoją złość.

Środa 18.00 (dwa miesiące później)

Ja: Mam wrażenie, że Pani nie słucha.

Terapeutka: Skąd takie wrażenie?

Ja: Bo cały czas zerka Pani na zegar.

Terapeutka: Zerkam? Nie wydaje mi się..

Ja: No przecież widzę.

Terapeutka: Gdyby tak było, to co Pani myśli, gdy tak się zachowuję?

Ja: Że jest Pani instrumentalna.

(Hahaha, ale się miota)

Terapeutka: Instrumentalna? W jaki sposób?

Ja: Bierze Pani kasę i odlicza minuty.

Terapeutka: Ach, czyli wykorzystuję Panią finansowo?

(Chyba jest zirytowana)

Ja: Coś w tym rodzaju. Ma Pani w dupie, co mówię.

Terapeutka: Czyli jest Pani dla mnie nieważna?

Ja: Tak. Zresztą ma Pani mnóstwo takich pacjentów. Ledwo Pani pamięta, co tu mówią.

Terapeutka: Czy dałam Pani kiedykolwiek odczuć, że nie pamiętam tego, o czym Pani tu opowiadała?

Ja: Nie wiem… Raczej tak. Na pewno.

Terapeutka: A może Pani dać mi jakiś przykład?

(Jasne. Zapisuję sobie w pamiętniku jej błędy. Egocentryczka).

Ja: Już wiem. Nie pamiętała Pani imienia mojej mamy.

Terapeutka: Tak? To przepraszam.

Ja: No właśnie.

(Dobrze, że umie chociaż przepraszać. Moi rodzice nigdy nie przepraszali za nic)

Terapeutka: Coś jeszcze?

(O luuudzie…)

Ja: Nie pamiętam.

Terapeutka: Rozumiem więc, że fakt, iż raz nie pamiętałam imienia Pani mamy, świadczy o tym, że jest Pani dla mnie nieważna, czy tak?

(Cholera. Powinna pracować jako adwokat, a nie psycholog!)

Ja: Nie tylko.

Terapeutka: Co jeszcze?

Ja: Mówiłam, że nie pamiętam! (Zezłościła mnie)

Terapeutka: Jest Pani na mnie zła?

Ja: Tak. Bo tak Pani na mnie naciska.

Terapeutka: Próbuję zrozumieć. Nie chciałabym, by Pani czuła, że jest dla mnie nieważna.

Ja: Dlaczego?

Terapeutka: Bo tak nie jest.

(Miło. Cisza. A teraz płaczę. Idiotyzm! Czego tak beczysz? Podaje mi chusteczkę.)

Terapeutka: Coś Panią poruszyło w naszej rozmowie?

(Potakuję głową)

Terapeutka: Gdy powiedziałam, że jest Pani dla mnie ważna?

(Tak)

Terapeutka: Tak, jest dla mnie ważne, co Pani mówi. I to, że Pani tu jest.

(Cisza. Siorbię nosem jak gówniara i jestem na siebie zła. Roztkliwiam się od jakiś sloganów, które sprzedaje wszystkim. No ilu ma tu pacjentów?? Koleś przede mną, laska za mną. Pięciu dziennie? Dwudziestu tygodniowo? Wszyscy jesteśmy ważni???)

Terapeutka: O czym Pani myśli?

Ja: Że niezłe ściemy Pani tu uskutecznia.

Terapeutka: Jakie na przykład?

Ja: O tej ważności. Ma Pani ze dwudziestu pacjentów tygodniowo…

Terapeutka: Dwunastu. Czy to zaprzecza temu, co powiedziałam?

Ja: I każdy jest dla Pani tak ważny?

Terapeutka: „Tak ważny”? Czyli jak?

Ja: Jak ja.

(Uśmiecha się do mnie ciepło i jeszcze bardziej mnie wkurza. Pewnie nie odpowie.)

Terapeutka: Wszyscy moi pacjenci są dla mnie ważni, choć mam różne uczucia i myśli wobec nich.

Ja: Jakie ma Pani uczucia i myśli wobec mnie?

(Chwilę patrzy na mnie. Jest uważna i zatroskana)

Terapeutka: Martwię się o Panią i troszczę. Lubię słuchać, gdy Pani opowiada o swojej córce. Lubię, jak się Pani uśmiecha. Myślę, że potrzebuje Pani czuć się ważna. I że jest Pani na mnie teraz zła, że nie jest Pani moją jedyna pacjentką, co rozumie Pani jako odbieranie sobie tej ważności. Chce Pani być dla mnie wyjątkowa, prawda?

(Skąd ona to wie???)

Ja: To śmieszne.

Terapeutka: Co jest śmieszne?

Ja: Takie dziecinne trochę. Że chciałabym być dla Pani wyjątkowa, a przecież to tylko wykupione wizyty z obcą osobą.

Terapeutka: Jestem dla Pani obca?

(W sumie nie. Jest mi bliska)

Terapeutka: Pani Ewo, dobrze Pani to ujęła. Pragnienie bycia wyjątkowym i ważnym dla mnie jest naturalne w przypadku wszystkich pacjentów. (Co mnie obchodzą wszyscy?!). Jest też naturalne dla Pani. Przenosi Pani pragnienia ze swojego dzieciństwa tutaj. Czy czuła się Pani oczkiem w głowie swoich rodziców? Taty? Mamy?

Ja: Rzadko.

Terapeutka: Tęskniła Pani za tym, prawda?

(Znów się rozpłaczę. Cienias)

Ja: Tak.

Terapeutka: Co oznaczało dla Pani bycie oczkiem w głowie?

Ja: (Hmmm). Chciałam, aby mama pozwoliła mi czasem spać ze sobą. (cisza) Chciałam, aby przywieźli mi pluszowego psa, gdy pojechali do Stanów, ale zapomnieli. (cisza). Chciałam, aby odrabiali ze mną lekcje czasami. Takie tam…

Terapeutka: Przykro mi, że Pani tego nie dostała. Każde dziecko tego potrzebuje. Mała Ewa też bardzo potrzebowała.

(Znów płaczę i mam dość. Resztę sesji siedzimy w ciszy. Tym razem ja patrzę na zegar i spokojnie odliczam minuty do końca).

Terapeutka: To tyle na dzisiaj. Dziękuję za tę sesję. Mam prośbę, proszę na kolejne spotkanie zanotować gdzieś gesty/słowa/reakcje innych ludzi, które byłyby dla Pani sygnałem, że jest Pani dla nich ważna. Cokolwiek.

(Aha. To zamieniam się w uczennicę i będę teraz odrabiać lekcje. Świetnie)

Przeczytaj pozostałe zapiski z terapii Ewy:

  1. Ewa, pierwsza wizyta. „Jestem tylko dzieckiem, któremu zrobiono złe rzeczy, dlatego jest złe”

  2. „Chciałabym być dla Pani wyjątkowa, a przecież to tylko wykupione wizyty z obcą osobą. To takie dziecinne.” – czytasz ten odcinek.