Read it in English
Chris Corner to brytyjski muzyk znany szeroko polskiej publiczności. Najpierw był liderem grupy Sneaker Pimps, by ostatecznie stać się niezależnym od nikogo muzykiem. Tak powstał projekt IAMX. Z Chrisem Cornerem nie rozmawiamy jednak o muzyce. Artysta chce głośno mówić o chorobie, która go dotknęła – o depresji. Chce przełamywać stereotypy, opowiadać swoją historię, by pomóc innym cierpiącym na depresję. Jak sam mówi – w Wielkiej Brytanii najczęstszą przyczyną śmierci mężczyzn między 20. a 40. rokiem życia jest samobójstwo. Depresja to cichy zabójca, dlatego trzeba o niej mówić jak najgłośniej.
Twoja najnowsza płyta to opowieść o drodze jaką przebyłeś od depresji do zdrowia? Udało ci się wygrać z depresją?
Chris Corner: Zgadza się, nowy album jest historią mojego psychicznego odrodzenia. Opisem podróży po awarii, która mi się przydarzyła, ale też opisująca moment przełomu w mojej walce z depresją. To była ciężka walka. Ale udało mi się zmienić swoje życie, wyjść z tego ciemnego okresu. Jak mi się udało? Zmieniłem swoje życie, czego jednym z elementów było uproszczenie wszystkiego, co było moim udziałem. Jednak nie lubię określenia „pokonać depresję”, ono nie jest zbyt trafne, bo z depresją nie da się wygrać. Ja powiedziałbym raczej, ze nauczyłem się nią żyć, zaprzyjaźniłem się z nią. Udało mi się pokonać ten najtrudniejszy, bo kliniczny etap choroby i zdobyć narzędzia, zrozumieć mechanizmy, które pozwalają mi utrzymywać bardziej stabilny i pozytywny stan umysłu.
Co cię zaniepokoiło, że zacząłeś myśleć, że coś z tobą, twoim nastrojem jest nie tak? Mówiąc o depresji wspominasz problemy ze snem.
Pamiętam pierwszą noc, kiedy nie mogłem spać. To było podczas festiwalu w Rumunii. Byłem bardzo zdenerwowany, koncert kosztował mnie naprawdę wiele emocji i trudno było mi się po nim uspokoić. To wtedy po raz pierwszy nie spałem całą noc. To był znak, że coś jest nie tak, który jednak zbagatelizowałem. Problem zaczął się nasilać podczas tworzenia albumu Volatile Times. Nagle zacząłem widzieć swoje życie i świat wokół mnie w ciemnych barwach, zacząłem do wszystkiego, co się działo wokół mnie podchodzić negatywnie. Miałem wrażenie, że nic nie ma sensu. Byłem jak odrętwiały, nie mogłem skupić myśli na niczym dobrym. Nieustannie rozpamiętywałem przeszłość – tę bliską, jak i daleką.
Kulminacja choroby nastąpiła w 2013 roku, po jednej wyczerpującej sesji nagraniowej i strasznym jet lag-u. Utknąłem w tym błędnym kole lęku, niepokoju i bezsenności. Wtedy zrozumiałem, że potrzebuję profesjonalnej pomocy.
O artystach mówi się, że są bardzo wrażliwi, emocjonalni. Czy depresja nie była wynikiem takiej nadwrażliwości?
Jest w tym trochę prawdy. Myślę, że nadwrażliwość prowadzi do skłonności do nadmiernego analizowania problemów, które są wokół ciebie. Trzeba bardzo uważać, bo jeśli ta zbyt mocna uważność zaczyna wymykać ci się spod kontroli i sprawia, że skupiasz się głównie na negatywnych rzeczach, to możesz doprowadzić się do poczucia rozczarowania światem i sobą w ogóle. A tu już zaledwie krok do depresji.
Moim zdaniem, teraz z perspektywy osoby, która przeszła leczenie i depresję w sobie oswoiła, jednym ze sposobów na jej przełamanie jest pielęgnowanie w sobie współczucia. Nieustanne skupianie się na negatywnych stronach innych ludzi i życia zabija w każdym empatię, a to właśnie empatia może przynieść nam szczęście, trzeba się jej nauczyć i stosować w relacjach z innymi ludźmi.
Kiedy zdecydowałeś się prosić o pomoc, poczułeś, że sam sobie nie poradzisz?
To przyszło pewnej nocy, po tym jak przez miesiąc spałem zaledwie po godzinie w ciągu każdej nocy. Byłem wykończony. To wtedy pomyślałem, że umrę, a chwilę później, że potrzebuję pomocy.
Miałeś myśli samobójcze?
Dla mnie najgorszym objawem depresji była bezsenność. Cały dzień myślałem o tym, czy uda mi się zasnąć, to było jak samospełniającą się przepowiednią. Nie miałem myśli samobójczych, ale stale myślałem o śmierci. Bałem się przyszłości. Na początku w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego, czym jest depresja. Po kilku miesiącach pracy z terapeutą, specjalistami od zaburzeń snu i własnych poszukiwań zacząłem rozumieć czym jest ta choroba. Kiedy zdiagnozowano u mnie kliniczną depresję i chroniczne zaburzenie snu byłem w szoku, ale też poczułem ulgę.
Nie lubimy mówić o naszych słabościach, zwłaszcza, gdy jesteśmy osobami publicznymi. Ludzie chcą widzieć swoich idolów silnymi, pełnymi energii, a ty zdecydowałeś się mówić głośno o swojej chorobie. Dlaczego?
W świecie, w którym ludzie zdają się mieć obsesję na punkcie swojego zewnętrznego wizerunku możesz pokazać coś, co jest tego kompletnym przeciwieństwem. Coś, co się raczej ukrywa, słabość , która jest kompletnym zaprzeczeniem tego, jaki świat chcemy widzieć i jakim on chce być widzianym. Doświadczamy w życiu różnych emocji i rzeczy, bywamy smutni i szczęśliwi na różne sposoby. Są ludzie, tacy jak ja, którzy chorują na depresję. Dlaczego tak jest? Nie ma na to jednej uniwersalnej odpowiedzi. Tragiczna ironia tego, czym jest ta choroba, polega na tym, że unikanie jej tylko podsyca ogień. Każdy kto doświadczył, czy zetknął się z depresją, wie, że ta choroba, to nasza współczesna plaga, efekt tego, jak żyjemy. Zdecydowałem się mówić o tym publicznie, by pomóc innym. Ja sam, kiedy byłem w najcięższym momencie depresji, byłem wdzięczny, że mogę czytać o doświadczeniach innych z tą chorobą, o mierzeniu się z nią. Każda taka historia, to realne spojrzenie na to, czym depresja jest. To mi pomogło wyzdrowieć.
Jak długo się trwało twoje leczenie?
Około dwóch lat. Od momentu kulminacji choroby do – można tak to nazwać – pewnego rodzaju normalności. Sam proces leczenia był wielowarstwowy i skomplikowany. Leczono mnie w oparciu o terapię poznawczo-behawioralną. Do tego tradycyjna psychoterapia, różne rodzaje leków, ogromne zmiany osobiste w moim życiu i ciągła, ciężka praca każdego dnia. Przeprogramowałem siebie.
Uważasz, że choroby natury psychicznej to temat tabu – dlaczego? W Polsce o depresji mówi się coraz głośniej, co prawda częściej o depresji wśród kobiet. Mężczyźni są przecież tacy silni – łamiesz ten stereotyp.
To prawda, że depresja u mężczyzn jest bardziej niż w przypadku kobiet tematem tabu i postrzega się ją jako pewną moralną słabość, co jest całkowicie błędne. Jest to choroba jak każda inna i tak musi być traktowana. Smutne jest to, że w Wielkiej Brytanii jedną z wiodących przyczyn zgonów u mężczyzn w wieku pomiędzy 20. a 40. rokiem życia jest samobójstwo. Niestety nie ma bezpośredniego wsparcia dla mężczyzn zmagających się z depresją. Mają oni problem z uzyskaniem pomocy, dlatego mam nadzieje, że już samo łamanie stereotypów, że mężczyzna musi być zawsze silny, w jakiś sposób pomoże. Myślę, że mówienie o depresji wśród mężczyzn to są jakieś małe kroki we właściwym kierunku.
Jak dzisiaj się czujesz? Czy bycia szczęśliwym można się nauczyć? Całkowicie wyjść z depresji?
Dziś czuję się dobrze … Czuję, że mam o wiele lepszy kontakt ze światem wokół mnie. Bardziej lubię ludzi. Bardziej lubię siebie. Każdy, kto leczy się na depresję musi zostać wyposażony w odpowiednie narzędzia, które pozwalają mu radzić sobie z tą chorobą. Na pewno ważna jest profesjonalna pomoc. Bycie szczęśliwym to umiejętność, której można się nauczyć, wytrenować. Umysł jest biologiczną machiną, którą można tak naprawdę w dowolny sposób przeprogramować. To zajmie ci dużo pieprzonej ciężkiej pracy, ale możesz nauczyć się innego nastawienia do życia. Można pokonać depresję wiedząc, że mam na nią wpływ. Dzisiaj jestem silniejszy, mam większą wiedzę na temat tej choroby, więc jeśli powróci, będę wiedział, jak sobie z nią poradzić.