Go to content

Cokolwiek się zadzieje w przyszłości, to czego nasze dzieci nas nauczyły, zostanie na zawsze

Czerwone flagi wskazujące narcystyczną matkę. Blizny po jej zachowaniu zostają na całe życie
fot. Guille Pozzi/Unsplash

„Nigdy nie chciałbym mieć dzieci” rzucił niedawno mój kolega. To zdanie już kilka razy słyszałam. Czasem moi bezdzietni znajomi, którzy świadomie nie zdecydowali się na dziecko, mówią: „Rodzicielstwo? Brr”. Część mnie to rozumie. W sumie też czasem wyobrażam sobie swoje życie bez dziecka.

Na przykład, gdy zamiast wieczorem czytać książkę, pomagam w zadaniach z matematyki, której zawsze nie znosiłam, uczestniczę w życiu szkoły, z której sama chętnie uciekłam. Kiedy siedzę na wielogodzinnym zebraniu. Kiedy powtarzam synowi coś dziesiąty raz, a on mówi: „oesuuuu”. Wyobrażam sobie alternatywne życie. Jest w nim więcej wolności. Więcej książek i ogólnego luzu. I nie ma tam rutyny, którą dziecko wymusza.

A jednak rodzicielstwo jest najpiękniejszym życiowym doświadczeniem.

Życiorysy moich starszych koleżanek, ciotek tkane są z różnych opowieści. Dzieci dzielą się na te „dobre” co wpadają na niedzielne obiady, dzwonią, troszczą się, przynoszą dumę. I na te, które idą swoją drogą, znikają, żyją zupełnie inaczej niż byśmy sobie wymarzyli.

Cokolwiek się zadzieje z naszymi dziećmi kiedyś, to czego nas nauczyły, zostanie na zawsze. A czego uczą? To subiektywna lista, choć doświadczenia matek pewnie w większości są podobnie.

Dziecko może nauczyć nas…

Że trzeba walczyć o coś (o kogoś)

Walka może się już zacząć zanim zostaniesz matką. Bo starasz się o ciążę. Robisz setki rzeczy, biegasz po lekarzach, szprycujesz się hormonami, uprawiasz seks na zawołanie, bo podporządkowujesz marzeniom o macierzyństwie życie.

Potem uczysz się, że walka to twoje drugie imię. Swój spokój, bezpieczeństwo, komfort nawet byś odpuściła– komfort swojego dziecka? Nigdy. Walczysz o dobrą opiekę w szpitalu, o lekarzy, o alimenty. Cokolwiek. I nigdy wcześniej nawet nie podejrzewałaś się o taką moc i siłę.

Że bez pokory ani rusz

Bo nie wszystko możesz kontrolować, nie na wszystko masz wpływ. Choćby marzyłaś, na przykład, że dasz dziecku to czego nie dali ci rodzice, a potem partner cię porzuca, znika i widzisz, że musisz się pogodzić z tym, że nie będzie jak sobie wymarzyłaś.

Że ludzi nie da się zmienić

Niewiarygodne doświadczenie. To nieprawda, że ludzi da się ulepić i dopasować do wyobrażeń. Oni są jacyś. Od urodzenia. Widzisz to najmocniej obserwując swoje dzieci. Ten sam dom, wychowanie, a oni zupełnie inny. Ale jak to?

Że cierpliwość jest jednak największą cnotą

Milion razy poprosisz, żeby posprzątało zabawki, nałożyło skarpetki, zjadło zupkę. Będziesz jak zdarta płyta. O Boższ, nie spodziewałabyś się tego po sobie. W innym wypadku byś kogoś posiekała na kawałki, zjadła i wypluła. Teraz przemieniasz się w oazę ( dobra, prawie oazę) spokoju.

Że są ludzie i sytuacje, których po prostu nie możesz porzucać. A odwracanie się od kogoś, to słaba metoda na szczęście

W ostateczności jak ono nie je tej zupki, nie sprząta nieszczęsnych zabawek – nie zapakujesz walizeczki, sukieneczek i nie polecisz na Filipiny ( czy gdzie tam chcesz). Nie powiesz: fuck you. Jeśli trzaskasz drzwiami do łazienki, za chwilę wracasz. Uczysz się prawdziwej bliskości.

Że w życiu trzeba być odpowiedzialnym

Każde twoje zaniedbanie, niedopilnowanie czegoś ma swój skutek: nie pójdziesz z dzieckiem do dentysty, będzie miało zęby w strasznym stanie, nie zapiszesz go na sporty– może mieć krzywy kręgosłup. Takich rzeczy są miliony. Jak zaczęłabyś to rozkładać na czynniki pierwsze, z pewnością uciekłabyś do mysiej nory, bo od kiedy urodziłaś dziecko po prostu nie powinnaś być nieodpowiedzialna.

Że nasze dzieciństwo nie jest zamkniętą historią

Wszystko co wydawało się, że przerobiłaś, może wrócić– wspomnienia relacji z rodzicami, nieprzyjemności ze szkoły, z przyjaciółkami z klasy. To dlatego tak mocno reagujesz na przeżycia dzieci, identyfikujesz się z nimi, czasem przed czymś uciekasz. Zupełnie jakby ktoś otworzył zamknięte od lat pudełko– twoje pudełko.

Że umiesz wciąż się po prostu cieszyć

Taplać w wodzie, jeździć na sankach, bawić w kucyki Pony, urządzać podchody, grać w Chińczyka, Monopoly, bawić w chowanego– i nawet jeśli którejś z tych rzeczy nienawidzisz robić, to i tak bywa, że przy dziecku czujesz się najszczęśliwsza. Ten zapach, ciepło, czułość…. ech.

Że miłość jest bezwarunkowa

Po prostu. Niezależnie od tego co się stanie wiesz, że będziesz kochać, martwić się, troszczyć, pomagać, myśleć. I być może to jest jedyna stała w twoim życiu.

Istnieją relacje tak bardzo intymne, że mogą je stworzyć tylko dwie bardzo bliskie kobiety. Istnieją rzeczy tak ważne, że nie da się ich przekazać w pośpiechu, na kolanie. Myśli i słowa, które krążą w głowie na długo przed tym, nim zostaną wypowiedziane. Listy, które piszemy dziś po to, by wysłać je za 10 czy 20 lat. Są związki, które tworzymy na całe życie, zupełnie nie przejmując się ich zmiennością. Miłości bezwarunkowe, trudne i budujące zarazem. Są matki i córki. Najwyższy stopień intymności kobiecych relacji.

Zdarza się, że na tę wyjątkową intymność czekamy latami. Budujemy ją z drobnych kamyczków i pyłu, jak zamki z piasku. Ale te zamki wbrew wszystkiemu strzelają kolejnymi wieżami w niebo, stoją dumnie i żaden przypływ ich nie podmywa… Co powiedziałabyś sobie samej, gdybyś mogła cofnąć się w czasie? A może mogłabyś wysłać sobie list? Nie da się? Jasne, ale to wszystko, co wiesz już dziś, co przyniosło ci życie, doświadczenia i dojrzałość. Wszystko, czego nauczyły się wylane łzy i ogromne radości, możesz powiedzieć swojej córce.