Na pewno znasz kogoś takiego, kto wiecznie przeprasza i najchętniej schowałby się gdzieś przed światem, by nie być na pierwszym planie, by nie musieć grać pierwszych skrzypiec. Na pewno znasz taką osobę, która chętnie wszystkich wyręcza i zastępuje, która ochoczo pomaga robić zoomy, organizuje spotkania, która zawsze wie, jak nastawić autoresponder w poczcie mailowej. Jeśli ktoś czegoś potrzebuje, to wali do takiej Gośki czy Hanki. Bo ona chociaż nie wie, to na pewno wszystko jakoś sprawdzi. W każdej firmie jest ktoś taki: uprzejmy, cichy, nierzucający się w oczy, choć serdeczny, to zawsze przepraszający za swoje błędy (prawdziwe i wyimaginowane).
Jak to zwykle wygląda?
Autorka książki Rachel DeAlto „Bliskość. Jak budować dobre relacje w związku, w pracy i z przyjaciółmi”, opowiada taką sytuację:
— Bardzo przepraszam.
— Ale za co, Alexis?
— Ględzę i ględzę, chyba trochę bez sensu, i czuję, że strasznie narzekam.
— Hm, Alexis, przecież (…) zapytałam, co się działo na wakacjach, a ty odpowiedziałaś.
— Wiem, ale czuję się taką marudą. Przepraszam.
— Rany boskie, nie przepraszaj już!
— Dobrze, dobrze, przepraszam.
— Och, Alexis.
Alexis była trzydziestojednoletnią, świeżo upieczoną mamą, świeżo poślubioną żoną i nowo zatrudnioną menedżerką w firmie PR średniej wielkości. Właściwie wszystko było w jej życiu nowe oprócz pewnej bardzo starej i mocno zakorzenionej cechy: przepraszała za rzeczy, które nie były jej winą. Musiała być też najlepszą żoną. Najlepszą matką. Najlepszą przyjaciółką. Najlepszą pracowniczką. Najlepszą… we wszystkim. Po prostu zadowalaczką! Kim jest taki człowiek? To osoba usiłująca koniecznie uszczęśliwić innych.
Jak wygląda typowy dzień Alexis?
Kobieta wstaje o wpół do piątej, żeby być gotowa, kiedy obudzi się jej syn. „Ma osiemnaście miesięcy i jest rannym ptaszkiem, ale nie chcę, żeby płakał, bo wtedy obudzi Heather (jej partnerka). Ona lubi pospać, więc budzę się pół godziny przed synkiem i piję kawę w pokoju dziecinnym”, opowiada Alexis. Na pytanie, czy ona też lubi pospać, kobieta odpowiada: „No pewnie, ale moja żona ma znacznie cięższą pracę i więcej zarabia, więc chcę jej stworzyć warunki, żeby jak najlepiej wypoczęła”. Później Alexis robi wszystkim śniadanie i szykuje Braxtona do żłobka: pakuje torbę i jedzenie. Lubi też przygotowywać lunch dla Heather, bo jej partnerka woli „domowe kanapki” od jedzenia, które może kupić koło biura. Potem, mniej więcej o ósmej trzydzieści, Alexis odwozi Braxtona do żłobka i jedzie do pracy.
Reszta jej dnia toczy się podobnie. Alexis wszędzie bierze na siebie dodatkowe obowiązki. W pracy nigdy nie chodzi na lunch, ani nawet nie robi przerwy, żeby odetchnąć — przez cały dzień siedziała z nosem w komputerze. Uważa, że im więcej pracy wykona, tym bardziej będą ją cenić. W związku z tym współpracownicy zrzucają na nią kolejne zadania. Około osiemnastej wychodzi, żeby odebrać syna ze żłobka, dać mu kolację i go wykąpać. O dziewiętnastej trzydzieści zaczynała go usypiać. „Strasznie mi głupio, że nie spędzam wieczorów z żoną, ale o wpół do dziewiątej jestem wykończona i kładę się spać. Jestem za młoda, żeby czuć się tak staro”, mówi Alexis.
Zobacz także: Tupnij czasem nogą, powiedz głośno NIE i przestać ulegać. Po czym poznać, że jesteś dla innych za miła?
Perspektywa partnera zadowalacza
Heather docenia wszystko, co robi Alexis, ale to męczennictwo bynajmniej nie wydaje jej się atrakcyjne, a poza tym naprawdę ona chce wziąć na siebie więcej domowych obowiązków. Braxton właściwie z żadną z matek nie spędzał czasu na zabawie czy zajęciach innych niż codzienna „obsługa” i chociaż ma dopiero półtora roku, już wkrótce zapewne zacznie zdawać sobie sprawę, że jego obie mamy czują się nieszczęśliwe.
Pułapki zadowalania innych
Pragnienie bycia lubianym może być obezwładniające. Dokonujemy wyborów, które naszym zdaniem sprawią, że staniemy się sympatyczniejsi w oczach innych i umocnimy nasze relacje, ale dzieje się to kosztem własnego szczęścia i zdrowia psychicznego. Mówimy „tak”, chociaż całe ciało krzyczy „nie”. Czujemy się niedocenieni, mimo że to własne wybory doprowadziły do tego, że jesteśmy wykorzystywani. Denerwujemy się, że inni nie okazują nam szacunku, nawet jeśli sami siebie nie szanujemy. Bycie zbyt miłym wcale nie jest fajne. Usilne zadowalanie innych, może być niebezpieczne, jeśli osiąga taki poziom, jak u Alexis.
Oczywiście, że można w różnym stopniu dostosowywać się do oczekiwań innych. Udawanie, że smakuje ci kuchnia teściowej, bo nie chcesz narażać tej relacji na szwank, to coś zupełnie innego niż wyrzekanie się własnego zdania, by unikać konfliktów, albo przejmowanie wszystkich obowiązków, by udowodnić swoją wartość.
Jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów i tworzenie więzi, taka postawa po prostu w tym przeszkadza. Osoby stykające się z zadowalaczem mogą stracić do niego szacunek albo, co gorsza, pogardzać nim, bo wiedzą, że mogą nim pomiatać. Każdy, kto w relacji z drugą osobą szuka równowagi (jak żona Alexis), może czuć się sfrustrowany i zły, że nie jest w stanie pomagać i kochać na równi z zadowalaczką. Największą wartością, jaką możesz wnieść do każdej relacji.
Sprawdź, czy jesteś zadowalaczem?
Niektórzy ewidentnie zaliczają się do grona zadowalaczy, ale sami u siebie nie rozpoznawali tej skłonności. Dlatego warto, byś sprawdziła, czy ten problem może dotyczyć właśnie ciebie
- Odmawianie innym przychodzi ci z trudem.
- Zgadzasz się na coś i natychmiast żałujesz.
- Często masz poczucie, że osoby z twojego otoczenia nie doceniają cię.
- Czujesz, że ludzie, na których ci zależy, wykorzystują cię.
- Masz wrażenie, że twoje relacje partnerskie nie są naprawdę równe ani zrównoważone.
- Bardziej przejmujesz się uczuciami innych niż własnymi.
- Przepraszasz za wszystko, nawet za to, że oddychasz.
- Czujesz się winny, jeśli nie chcesz czegoś zrobić.
- Chcesz być wszystkim dla każdego.
Czy jest szansa na nauczenie się innych wzorców?
Przychodzi moment, kiedy musimy przestać być tak niesłychanie mili i zacząć być prawdziwi. Rachel DeAlto twierdzi, że osoby o takich cechach charakteru mogą na początek spróbować zrobić trzy kroki, by zerwać z przymusem zadowalania innych.
1. STAWIANIE GRANIC. Dzięki temu chronisz swoją energię i domagasz się szacunku. Pamiętaj, że nie musisz się wszystkim ze wszystkiego tłumaczyć. Nie musisz opowiadać, że nie masz sił. Nie musisz przepraszać, wystarczy, że powiesz „Nie”, bo „nie” to już całe zdanie.
2. CHWILA ZASTANOWIENIA. Postaraj się nie reagować odruchowo i zanim odpowiesz komuś na pytanie, poświęć chwilę na refleksję i wsłuchanie się we własne potrzeby. Gdy ktoś cię zaskoczy, najlepiej powiedz: „Muszę się zastanowić. Daj mi chwilę”. Po kilku minutach, gdy odetchniesz, łatwiej ci będzie odmówić.
3. ĆWICZENIE AKCEPTACJI. Czas zaakceptować siebie oraz fakt, że wszystkich nie możesz uszczęśliwić. Warto byś wszystkie swoje siły skoncentrowała na dbaniu o własne poczucie wartości. To się naprawdę opłaca.
Zobacz także: Przestań być miła i nieustannie pomagać innym. Zasługujesz na szacunek i uwagę
***
Rachel DeAlto jest ekspertką do spraw relacji międzyludzkich, osobowością medialną i prelegentką. Występowała jako ekspertka w programach Married at First Sight (Ślub od pierwszego wejrzenia) w telewizji Lifetime oraz Kate+Date w stacji TLC, a obecnie pełni funkcję głównej ekspertki portalu randkowego Match. Skończyła prawo na Seton Hall University, obroniła dyplom magisterski z psychologii na Arizona State University oraz licencjat z komunikacji na Syracuse University. Regularnie pojawia się w telewizyjnych programach informacyjnych i talk showach, takich jak Good Morning America, Tamron Hall, Access Hollywood, CNN i Today.