Pamiętasz z dzieciństwa grę w „gorącego kartofla”? Możesz dalej w nią grać. Ale teraz ze swoim partnerem. Psychologowie twierdzą, że kobiety nieświadomie starają się choć odrobinę swojego niepokoju „podrzucić” partnerom. I tu zaczynają się schody. Bo mężczyźni z reguły się wtedy złoszczą lub udają, że nie słyszą i odrzucają.. kartofla. Mężczyźni wiedzą dobrze, że lęk jest bardzo zaraźliwy, zupełnie jak ziewanie. A oni nie lubią odczuwać takich emocji, bo dla nich oznaczają one po prostu bezradność. Czy jest jakiś sposób na to, by przestać między sobą przerzucać „gorącego kartofla” i na czym dokładnie polega ta gra?
Gra w kartofla – na czym polega?
To gra dla dzieci, podczas której przedmiot jest jak najszybciej przekazywany po okręgu, a osoba trzymająca go, gdy muzyka nagle przestaje grać, przegrywa. Dorośli grają w bardziej subtelną wersję tej samej gry. Często dotyczy ona właśnie przekazywania sobie lęku, niepokoju, strachu.
Przykłady? Czy zdarzyło ci się wyolbrzymiać w rozmowie z mężem problemy dzieci w szkole tylko po to, by on w końcu usłyszał, że trzeba im pomóc, bo zwykle argumenty do niego nie trafiały? Czy przybierałaś bardziej dramatyczny ton głosu, by coś do niego dotarło i by zaczął w końcu działać? A może obudziłaś się kiedyś w środku nocy, bo miałaś zły sen i zalana łzami postanowiłaś przebudzić partnera, by cię przytulił i uspokoił? Czy on potem skarżył się, że gdy cię utulił w swoich silnych ramionach, tak bardzo oprzytomniał, że już sam nie mógł zasnąć, podczas gdy ty przekręciłaś się na drugi bok i zaczęłaś pochrapywać? Tak właśnie wygląda gra dorosłych „w gorącego kartofla”!
Czy lęk jest czymś złym?
Przeciwnie, lęk jest nie tylko normalny, ale może być również adaptacyjny, bo ostrzega nas przed potencjalnymi zagrożeniami. Łagodny do umiarkowanego poziom lęku poprawia nasza wydajność. Natomiast jego wysoki poziom przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu, a zbyt niski pogarsza naszą sprawczość. Przykład? Sportowcy dobrze wiedzą, że jeśli będą zbyt podekscytowani, nie zagrają dobrze, dopóki się nie „uspokoją”. Jednak zbyt niski niepokój może prowadzić do bagatelizowania drugiej drużyny.
Dlaczego kobiety odczuwają większy poziom lęku?
W naszej kulturze u kobiet dwa razy częściej niż u mężczyzn diagnozuje się zaburzenia lękowe. Wynika to nie tylko z wrodzonych różnic między płciami, ale przede wszystkim z socjalizacji. Już tłumaczymy, o co w tym chodzi.
Mężczyźni nadal są bardziej uprzywilejowani niż kobiety, więc wiele spraw układa się im po prosu lepiej. Oni doświadczają zazwyczaj mniej niepewności w swoim życiu. My jesteśmy biologicznie silniej związane z potomstwem i bardziej narażone na porzucenie, zarabiamy nadal średnio o 30% mniej, a po ewentualnym rozwodzie stajemy się bardziej narażone na życie w ubóstwie. Nie ma dwóch zdań – my kobiety odczuwamy silniejszy niepokój, co jest realistyczną oceną naszej sytuacji. To przecież my nadal w większości dźwigamy ciężar odpowiedzialności za logistyczne działanie domu, martwimy się o dzieci, zakupy, sprzątanie, gotowanie. Niestety tak wyglądają realia w wielu domów.
Na łamach „Psychology Today” psychoterapeuta Avrum Weiss opowiada o jednym ze swoich pacjentów, który powiedział mu, że pracuje zawodowo około 60 godzin tygodniowo, podczas gdy jego żona około 40 godzin plus kolejne 20 godzin, które przeznacza na sprawne funkcjonowanie domu, rodziny i dzieci. „Wydawało mu się to sprawiedliwym podziałem i trudno mu było zrozumieć, dlaczego jego 60 godzin nie równa się 40 plus 20 jego żony. Wtedy zapytałem go, czy nie zamieniłby się z żoną – czyli ograniczyłby pracę o 20 godzin tygodniowo i poświęciłby ten czas na prowadzenie domu. Wyraz jego twarzy jasno wskazywał, że nie miałby na to ochoty”, twierdzi Weiss.
Zobacz także: Wszystko nabiera innych kształtów, kiedy zmieniasz sposób, w jaki do siebie mówisz
Dlaczego ta gra sprawia, że mężczyzna ucieka?
Kobiety chcą, aby mężczyźni dzielili z nimi ciężar za prowadzenie domu i wychowanie dzieci, ponieważ intuicja nam podpowiada, że czułybyśmy się mniej samotne, gdyby udało się nam choć odrobinę swojego niepokoju przerzucić na partnerów. Jednak większość mężczyzn tego nie chce. Opierają się i robią wszystko byle by tylko nie odczuwać takich emocji, ponieważ dla nich lęk niesie ze sobą poczucie bierności i bezsilności, poczucie bycia bezbronnym i słabym. Oni nie zostali nauczeni, jak radzić sobie z tym, co kulturowo postrzegane jest jako niemęskie. Dlatego mogą udawać głuchych, niemych, nieobecnych, gdy partnerka próbuje ich „zarazić swoim lękiem”, przekazać im część swoich obaw dotyczących dzieci czy finansów.
Przykład? Ty mówisz: „Jeśli nie porozmawiasz z synem o ocenach semestralnych, to sam zobaczysz będziemy mieli dziecko, które jako jedyne ze swojej klasy nie dostanie się na wyższą uczelnię. Zobaczysz, będziemy musieli go do końca życia utrzymywać”. A on wtedy bagatelizuje sprawę, albo udaje, że nie słyszy.
Mężczyźni zamiast lęku wolą odczuwać złość
A czy zdarzyło ci się, że jeśli powiedziałaś partnerowi o swoich niepokojach dotyczących finansów, on zamiast wyrazić swoje konstruktywne zdanie na ten temat, nagle wpadał w złość? Trzaskał drzwiami i wychodził z domu? Albo rzucał kubkiem o podłogę? Psychologowie twierdzą, że mężczyźni często wypierają lęk do tego stopnia, że przekierowują tę emocję w złość lub nawet agresję. To paradoksalnie jest przez nich społecznie bardziej akceptowana, bo daje im poczucie mocy i kontroli.
Jak zaprzestać grać w” gorącego kartofla”?
Odpowiedź wydaje się prosta, choć wcielenie tego w życie już nie będzie takie łatwe. Utknięcie w sztywno spolaryzowanych rolach „lękowca” i „osoby unikającej kontaktu” nie jest dobre dla żadnej relacji. W harmonijnych związkach mężczyźni pozwalają sobie na lęk, a kobiety nie muszą nic robić, by pomagać im odczuwać niepokój, który stymuluje ich również do działania. Musimy być tu sprawiedliwe, bo fajnych związków jest naprawdę wiele. W takich relacjach mężczyźni starają się robić co w ich mocy, aby „opiekować się” kobietami i chronić je przed lękiem. Oni rozumieją, że nasze biologiczne predyspozycje do odczuwania tej emocji są po prostu większe.
Ale jeśli już ukształtował się między wami podział ról „lękowca” i „ unikającego” – to czeka was po prostu uczciwa rozmowa. Daj swojej „drugiej połówce” do przeczytania ten tekst. Może trakcie rozmowy łatwiej będzie wam zrozumieć, dlaczego „osoba unikająca” – reaguje gniewem lub obojętnością na twój strach? Powiedz mu, że będziesz starała się nie przelewać na niego własnego lęku, jeśli on dla odmiany postara się słuchać twoich racji i obaw. Przekonaj go, że chcesz mówić o „sprawach” w mniej emocjonalny sposób i przyjmiesz do wiadomości jego argumenty. Ale musisz zostać wysłuchana. Nie ma innej drogi dla was niż… szczera rozmowa.
P.S. Na koniec chcemy jeszcze zaznaczyć, że oczywiście w niektórych związkach może być na odwrót. Mężczyzna może być „lękowcem”, a kobieta osobą „unikającą kontaktu”. Stereotypom zawsze mówimy: precz!
- Zobacz także: Kiedy życiem rządzi lęk