Często myślimy o sobie, że nie potrafimy stawiać innym ludziom granic. Wydaje nam się, że jesteśmy non stop przekraczani, krzywdzeni, nadużywani. Myślimy, że nie potrafimy się obronić i musimy się tego jakoś nauczyć. Ale prawda jest bardziej skomplikowana. Psychologowie twierdzą, że zazwyczaj, jeśli nie potrafimy innym powiedzieć „nie chcę tego”, to sami też mamy tendencję do tego, by przekraczać granice innych ludzi. Tylko że nam bardzo trudno zobaczyć tę drugą stronę medalu. Wolimy myśleć o sobie „dobre, krzywdzone i biedne”, niż przyznać, że czasem też „krzywdzimy i przekraczamy granice innych”.
Ludzie, którzy nauczyli się w dzieciństwie stawiać „zdrowe granice”, dziś intuicyjnie trzymają się tych reguł w stosunku do samych siebie, czyli nie pozwalają się wykorzystywać. I tą samą zasadą kierują się do innych, czyli nie nadużywają swoich dzieci, współpracowników, męża. Ci zaś, których granice były w dzieciństwie naruszane, jako dorośli często nie tylko nie potrafią sami stawiać granic, ale naruszają je innym. Bez świadomości. Bez złych intencji. O co w tym chodzi?
Dla dobra naszej rodziny
Masz poczucie, że nie potrafisz być asertywna w pracy. Ciągle „zwalają ci” na głowę wiele zadań, które wymagają nadgodzin. A kiedy wyjeżdżasz na kilka dni w delegację, musisz jeszcze wydzwaniać do męża, dyktując mu z przejęciem, w co ma dziś ubrać dzieci i sprawdzasz, czy na pewno odgrzał przygotowane przez ciebie obiadki. Pewnie uważasz, że robisz to w trosce o dzieci. W dobrej wierze, bo wiesz, że jak jesteś w domu, to jednak mąż nie umie zapleść córce warkoczy, a pizzę podaje na stół bez podgrzania. Pewnie trudno ci zrezygnować z obrazu idealnej, perfekcyjnej i zaradnej siebie.
A prawda jest taka, że najzwyczajniej w świecie naruszasz granice męża, który odpowiada ci przez telefon ze spokojem: „Poradzę sobie”. Tak właśnie wygląda nieświadomie naruszanie granic innych osób. Bo przecież on jest dorosłym człowiekiem. Wcale nie chce i nie potrzebuje twojego dyrygowania na odległość. Zabierasz mu sprawczość i sprawiasz, że może się poczuć jak ciamajda.
Dlatego, jeśli czujesz, że jesteś osobą, która nie potrafi być asertywna i nie umie dbać o swoje granice, z całą pewnością w ten sam sposób nieświadomie postępujesz wobec innych. Musisz tylko przeprowadzić szczerą rozmowę sama ze sobą, by się do tego przyznać i odkryć, w jakich sytuacjach to robisz.
Cierpię z niesprawidliwości
Masz poczucie niesprawiedliwości, bo innym natychmiast udają się rzeczy, na które ty musiałabyś poświęcić wiele czasu i pracy. Przyjaciółka, która nawet nie studiowała, mieszka dziś w pięknej willi z zamożnym mężem? Czujesz, że to niesprawiedliwe, że ty musisz pracować na dwóch etatach, a ona ma tak wygodnie. Dlatego, gdy cię zaprasza na imprezę, odmawiasz. Masz na to nawet racjonalne wytłumaczenie. Nie chcesz tam iść, bo oni znów będą rozmawiać, że wyjeżdżają na Dominikanę na wakacje, a ciebie na to nie stać. Jednak jej mówisz: „Nie mogę przyjść, bo nie mam ładnej sukienki.. Poza tym nikt mnie nigdy nie słucha na tych spotkaniach. Nie mam kasy nawet, by kupić dobre wino”.
Czy zauważyłaś, że wtedy twoja przyjaciółka zaczyna się „uwijać” wokół twojego złego samopoczucia, zapewnia cię, że założy jakiś dres i że nic nie musisz przynosić? A potem pyta, czy ci jakoś pomóc? Czy potrzebujesz pożyczki? Ty jednak dalej masz muchy w nosie i… nie przychodzisz. Zastanawiałaś się kiedyś, że wbijasz ją w ten sposób poczucie winy i naruszasz jej granice, stosując mikro agresję?
Pewnie trudno ci przyznać się przed sobą, że zachowujesz się tak, jakbyś kompletnie nie przyjmowała do wiadomości, że jesteś już dorosła i sama powinnaś brać odpowiedzialność za swoje życie. Za to tkwisz w poczuciu niesprawiedliwości, jakbyś „nacierała się” tym swoim bólem. Najgorsze jednak jest to, że wbijając bliskie ci osoby w poczucie winy, jęcząc im i ciągle opowiadając o swoich bolączkach, czerpiesz ukryte korzyści z tego, że cierpisz. Każdy może mieć gorszy dzień. Każdy ma prawo do humorów. Ale jeśli postępujesz w ten sposób notorycznie, to naruszasz granice przyjaciół, w poczuciu swojej krzywdy i bez świadomości, że się tego dopuszczasz.
Już nie wyrabiam
A może jesteś samotną matką, która ledwo wiąże koniec z końcem? Nie tylko brakuje ci pieniędzy, ale też czasu dla samej siebie. W dodatku szef w pracy intuicyjnie wyczuwa, że może cię obarczać obowiązkami, których inni nie wezmą na siebie. On wie, że ty z lęku przed utratą pracy, zgodzisz się zostać po godzinach i jeszcze nie upomnisz się o dodatkowe wynagrodzenie. Kiedy zaś wracasz do domu, coś w tobie pęka. Widzisz, że nastoletni syn nawet nie powkładał naczyń do zmywarki, a młodsza córka rzuciła mokry ręcznik w swoim pokoju na podłogę i udaje, że go nie widzi. Co robisz? Natychmiast wybuchasz! Krzyczysz! Wydzierasz się, nazywając dzieci – leniuchami, niewdzięcznikami, narcyzami, okropnymi bachorami. Trzaskasz drzwiami tak mocno, że pęka w nich szyba i w końcu zamykasz się w łazience. Kiedy dzieci próbują się do ciebie dostać, pukają i proszą, byś otworzyła, milczysz godzinę.
Tak, jesteś naprawdę w trudnej sytuacji. Nie chodzi o to, byś poczuła się jeszcze gorzej. Jednak musisz wiedzieć, że krzyk to forma agresji i wcale nie taka subtelna, zaś robienie karczemnych awantur to naruszanie granic dzieci. Gdybyś asertywnie ominęła ręcznik, pewnie po tygodniu córka włożyłaby go do pralki. Gdybyś porozmawiała z synem, miałabyś szansę na zmianę jego zachowania. Niestety matkom często trudno przyznać przed sobą, że naruszają granice dzieci.
Kilka słów na koniec
Wiemy, że ten tekst może być dla ciebie trudny. Wiemy, że przyjęcie go wymaga szczerości i dowagi. Wiemy, że większość poradników o stawianiu granic – koncentruje się poradach, które mają nam „zrobić dobrze”. A poczucie, że jeśli nie umiemy strawić granic innym ludziom to sami też je przekraczamy – do wygodnych nie należy. Jednak bez skontaktowania się tym psychologicznym mechanizmem w sobie – tak naprawdę nie mamy szansy na pełniejszy rozwój. Możemy utknąć w poczuciu „ja biedna, ja niezrozumiana, ja wiecznie pokrzywdzona”. A to przecież nie jest prawda. To nie jest cała prawda o nas.