Pozwól, że będę Twoim przyjacielem. Pozwól, że będę dla Ciebie kochającym rodzicem, opowiadającym mądre bajki, żebyś stał się odpowiedzialnym człowiekiem. Obiecuję, że nie będę mieszał Ci w głowie, po prostu posłuchaj historii, jakie znam…”, mówi Jorge Bucay, argentyński pisarz i psychiatra oraz psychoterapeuta. Bucay napisał niezwykle ciekawą książkę pt. „Pozwól, że Ci opowiem… Bajki, które nauczyły mnie jak żyć”. Książka opowiada o Demiánie, który jest niespokojnym chłopakiem, szukającym prawdy i który trafia do psychoterapeuty. A ten pomaga mu znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania w bardzo nietypowy sposób, bo opowiadając mu różne bajki, historie i anegdoty, pochodzące z różnych tradycji: hinduskiej, żydowskiej, buddyjskiej, chrześcijańskiej. Łączy je jedno – zawarta w nich mądrość pomaga chłopakowi zrozumieć swoje lęki i pragnienia oraz uwierzyć w siebie. My przedrukowujemy bajkę o słoniu, która opowiada o tym, dlaczego tak często nie umiemy zmienić czegoś w swoim życiu, by znów poczuć się szczęśliwymi.
„Kiedy byłem mały, uwielbiałem cyrk, a najbardziej w cyrku podobały mi się zwierzęta. Moją uwagę przyciągał zwłaszcza słoń, który — jak się później okazało — był także ulubieńcem innych dzieci. Podczas przedstawienia to ogromne stworzenie paradowało, prezentując swój niesamowity ciężar, rozmiar i siłę… Ale po przedstawieniu i krótko przed wejściem na scenę słoń zawsze siedział uwiązany jedną nogą do kołka wbitego w ziemię.
Jednakże kołek był tylko małym kawałkiem drewna, który tkwił w ziemi zaledwie kilka centymetrów. I chociaż łańcuch był mocny i gruby, wydawało mi się oczywiste, że zwierzę, które jest zdolne wyrwać drzewo z korzeniami, mogłoby z łatwością uwolnić się z kołka i uciec.
To oczywista tajemnica. Co go trzyma w takim razie? Czemu nie ucieka? Kiedy miałem pięć czy sześć lat, wierzyłem jeszcze w mądrość dorosłych. Zapytałem więc jednego z nauczycieli, zapytałem ojca i wujka o tajemnicę słonia. Któryś z nich odpowiedział mi, że słoń nie uciekał, bo był tresowany. Wtedy zadałem oczywiste pytanie: „Jeśli jest tresowany, to dlaczego go przywiązują?”
Nie pamiętam, abym otrzymał jakąś logiczną odpowiedź. Z czasem zapomniałem o tajemnicy słonia i jego kołku, a powracało ono jedynie wtedy, kiedy spotykałem innych, którzy też kiedyś zadali sobie podobne pytanie. Kilka lat temu odkryłem (na moje szczęście), że był ktoś wystarczająco mądry, aby znaleźć odpowiedź. Słoń nie uciekał z cyrku, gdyż od najmłodszych lat był przywiązywany do różnych kołków. Zamknąłem oczy i w wyobraźni ujrzałem dopiero co narodzonego i bezbronnego słonia, przywiązanego do kołka. Jestem przekonany, że słonik ciągnął, pchał i pocił się, próbując się uwolnić. I mimo że użył wszystkich swoich sił, nie udało mu się, ponieważ wtedy kołek był dla niego za solidny.
Wyobraziłem sobie, że zasypiał ze zmęczenia i że następnego dnia próbował znowu, i kolejnego dnia, i kolejnego… Aż nadszedł dzień, który odbił się strasznie na historii słonia, dzień, w którym zwierzę zaakceptowało swoją niemoc i zdało się na swój los. Ten potężny i silny słoń, którego widzimy w cyrku, nie ucieka, ponieważ biedaczysko nie wierzy, że może. Ma w sobie utrwalone wspomnienie niemocy, którą przeżył krótko po przyjściu na świat. Najgorsze jest to, że nigdy więcej nie zakwestionował poważnie tego wspomnienia. Nigdy, nigdy więcej nie starał się ponownie wypróbować swoich sił…
– I tak to jest. Wszyscy przypominamy trochę słonia z cyrku — idziemy przez życie przywiązani do setki kołków, które odbierają nam wolność. Żyjemy w przekonaniu, że „nie możemy” wykonać wielu rzeczy, jedynie dlatego, że pewnego razu, dawno temu, kiedy byliśmy mali, podjęliśmy próbę, która zakończyła się niepowodzeniem. Wówczas zrobiliśmy to samo, co słoń, i zarejestrowaliśmy w naszej pamięci następującą wiadomość:
Nie mogę… Nie mogę i nigdy nie będę mógł.
Dorastaliśmy, nosząc w sobie zapisaną przez nas samych tę wiadomość, która sprawiła, że nigdy więcej nie spróbowaliśmy uwolnić się z kołka. Czasem, kiedy słyszymy kajdany i dźwięczymy łańcuchami, spoglądamy z ukosa na kołek i myślimy:
Nie mogę i nigdy nie będę mógł!!!”
Jaki z tego morał?
Wydaje się, że zmiana jednak w dużej mierze należy od nas. Jeśli nie spróbujemy, nie dowiemy się, czy jest możliwa. Często jednak hamują nas wspomnienie z dzieciństwa lub dawnych lat. Niby wydają się racjonalne i obiektywne, a jednak takie nie do końca tak naprawdę są. Weźmy na przykład kobietę, która pracuje w korporacji i ciągle mówi koleżankom: „Nie mam szans na to, by schudnąć. Jestem samotną matką dwójki dzieci i ledwie daję sobie radę. Nie potrafię znaleźć 15 minut dziennie na ćwiczenia”. Niby to, co ona mówi wydaje się obiektywne. A jednak prawda może też być taka, że coś te kobietę hamuje. To może być cokolwiek. Na przykład słowa ojca, która mówił jej, że o pracę trzeba dbać i wykonywać perfekcyjnie i starannie, bo pieniądze na drzewach nie rosną. Albo słowa matki, która mówiła, że każda porządna mama dobro własnych dzieci przedkłada nad własne zdrowie.
Hamują nas też wspomnienia o porażkach. Jeśli kiedykolwiek marzyłaś, by być aktorką, a nie dostałeś ułamka braw po wystawaniu szkolnego przestawienia, możesz do tej pory nosić w sobie ranę po tym wydarzeniu. Dlatego powtarzasz sobie, gdy nadarza się okazja na próbę spełnienia marzeń: „Po co próbować?”, „Na pewno się znowu nie uda”, „Nie ma sensu”, „Świat mi nie sprzyja”.
A przecież czas płynie i ty zmieniasz się razem z upływem minut, godzin, lat. Stajesz się silniejsza i mądrzejsza. Inne są też okoliczności. Dekoracje wokół ciebie naprawdę się zmieniają. Nie są już takie same jak dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Dlaczego więc nie miałabyś znów nie spróbować? Dlaczego nie miałabyś zaryzykować, pomimo niepowodzeń? Pomimo tego, że już nie raz sparzyłaś się, ufając nieodpowiedniemu mężczyźnie? Pomimo tego, że cztery kolejne związki okazały się niewypałem?
Zawsze przecież może okazać się, że tkwisz w jednym miejscu jak wystraszona dziewczynka. A tak naprawdę, kołek, który cię „więzi” dawno już spróchniał albo jest akurat teraz łatwy do wyważania z ziemi. Zmiana wymaga odwagi, ale czasem wystarczy tylko podjąć decyzję. Dlaczego miałabyś zakładać od razu, że zmiana wymaga ciężkiej pracy? Tak może być, ale wcale nie musi.
Ludzie często popełniają jeszcze jeden błąd w myśleniu na temat zmiany swojego życia. Wyobrażają sobie, że realizowanie marzeń polega na staniu się zupełnie inną, taką fantastyczną osobą. A to jest niemożliwe, byśmy stali się kimś innym. Możemy stać się tylko sobą. Sobą zintegrowanym. Człowiekiem, który akceptuje, że czasem bywa mądry. Ale czasem bywa głupi. Czasem jest silny, ale też i słaby. Piękny, ale i brzydki. Ważne byśmy tylko nie tkwi z powodu lęku w jednym miejscu. Bo wtedy z całą pewnością nie będziemy się rozwijać.