Róża za chwilę skończy 40 lat, ma nastoletnią córkę i całkiem uporządkowane życie. Od szesnastu lat żyje w małżeństwie – z pozoru bardzo udanym. Ale… nigdy nie miała orgazmu. Nigdy nie oglądała porno. Fragment nowej książki „Blisko coraz bliżej” Danuty Awolusi. Poznajcie historię Róży. Tylko 18 +.
Czasem, gdy kochali się z Bogdanem, zastanawiała się nad pytaniami na kartkówkę albo nad tym, jak utemperować dwóch uczniów z 1C, którzy dawali się jej we znaki. Róża była zdania, że seks jest zdecydowanie przereklamowany. Albo, co o wiele bardziej do niej przemawiało, to z nią coś jest nie tak. Szybko przeszła nad tym do porządku dziennego, że jej ciało po prostu nie reaguje na pieszczoty. Dotyk Bogdana nie był nieprzyjemny, ale też nic jej nie robił. Czasem ją drażnił, ale zazwyczaj – nic się nie działo, jakby głaskał kota. Miała z tego powodu wyrzuty sumienia, niezmiennie od kilkunastu lat. Nie tak powinna się czuć w łóżku z kochającym mężem. Bogdan miał dobre serce, nie mogła wybrać lepszego mężczyzny. Kilka razy zadała sobie pytanie: dlaczego?
Jako nauczycielka biologii, która doskonale zna ludzką anatomię, doszła do wniosku, że najwyraźniej natura poskąpiła jej wrażliwych stref erogennych. Róża wiedziała, że błędy w sztuce się zdarzają i ona była jednym z nich. Nie podniecała się i tyle. Niektórzy rodzą się ślepi, niektórzy głusi, a inni słabo reagują na bodźce seksualne. To nie jest normalne, ale też można z tym żyć i nie narzekać. Urodziła zdrową córkę, więc niczego więcej nie miała prawa żądać od losu.
Poza tym z Bogdanem na pewno nie byli najgorszą parą. Kochali się raz w tygodniu, najczęściej w sobotę. Róża dbała o to, bo Bogdan był wspaniałym mężem i zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Ona też była dobrą żoną, więc ten jeden raz mogła się poświęcić. Zwłaszcza że zazwyczaj małżeński obowiązek zajmował im zaledwie piętnaście minut.
Podarunki od Gosi
Najpierw wzięła szybki prysznic, a później założyła szlafrok, który kusił ją już od wejścia. Cudownie miękki, otulił jej ciało czule jak kochanek. Być może było to zamierzone: nastroić gości do igraszek. Igraszki – kolejne słowo, którego nie mogła znieść.
Usiadła na łóżku i wyjęła z torby pokaźną kosmetyczkę. Nie skrywała balsamu czy szamponu, ale podarunki od Gosi. Przedmioty, których przeznaczenie wciąż było dla niej zagadką. Nieszczęsny wibrator. Wyszło na to, że skoro nie chciała go wyrzucić lub oddać, musiała nosić go na co dzień w torebce, owinięty w reklamówkę. W każdym innym miejscu ktoś mógł go znaleźć, a tego by nie zniosła. Obok wibratora – dwa lubrykanty. „Jeden na bazie wody, drugi silikonowy. Sama przetestuj, który bardziej ci się sprawdzi, ale tego silikonowego nigdy nie łącz z zabawkami ani prezerwatywą” – instruowała Gosia. Jednak nie te gadżety szokowały Różę najbardziej. W kosmetyczce znajdował się balsam stymulujący sutki o smaku czekolady z miętą oraz balsam do łechtaczki, imbirowy. Już sama myśl, co miałaby z tym robić, przyprawiała ją o skurcze żołądka. Gdyby Bogdan to zobaczył! To by była katastrofa. Wyobrażała sobie szok na jego twarzy, gorejący rumieniec i zawstydzenie w oczach.
Słodki olejek kokosowy
Ostatnim prezentem był kokosowy olejek do masażu, który rzeczywiście pachniał obiecująco. Róża zsunęła niechętnie szlafrok i położyła się na łóżku. Leżała chwilę bez ruchu z myślą, że choć była mężatką niemal dwie dekady, nigdy nie czekała na Bogdana naga. Nawet nie pozwoliła mu oglądać siebie zbyt długo, a od lat sprawę załatwiała luźna koszula nocna, której nie trzeba było nawet zdejmować. Wystarczyło odsunąć materiał, by dostać się do najbardziej porządnych miejsc. O ile użyłaby słowa „pożądane”.
Czy Bogdan jej pragnął? Czy bardziej przywiązany był po prostu do samego aktu, który dawał chwilę przyjemności, ale też poczucia, że są małżeństwem? „Jesteś piękna”, mówił często, ale nie miała pewności, czy miał na myśli całą jej osobę, czy też ciało lub jakiś jego fragment.
Przy wyjściu z łazienki zawieszono duże lustro. Niespodziewanie zerwała się z łóżka, by przy nim stanąć i spojrzeć na siebie w miękkim świetle lamp. Wyobraziła sobie, jakby to było, gdyby Bogdan był teraz razem z nią i mógł oglądać ją w całej okazałości, ile tylko by chciał. Sięgnęła po olejek, rozmasowała go w dłoniach i zaczęła wodzić nimi po dekolcie. Rzadko kiedy dotykała siebie z czułością. Jeżeli już wmasowywała jakiś kosmetyk, działo się to szybko i mechanicznie. Tym razem skupiała się na tej czynności, co było przyjemne. Zapach kokosa miał chyba kojącą moc, bo skurcze brzucha ustąpiły. Zerknęła na odbicie: jej skóra zaczęła błyszczeć, co przywiodło jej na myśl roznegliżowane modelki z okładek czasopism.
Ośmielona sięgnęła po sztyft do sutków. Jak wyczytała, miał on za zadanie uwrażliwiać, delikatnie chłodzić i dawać uczucie mrowienia. Wyciąg ze słodkich migdałów, mięty pieprzowej, cynamonu i rozmarynu spełnił swoje zadanie. Róża poczuła, jak sutki sztywnieją, a gdy musnęła je dłonią, było to dziwnie miłe. Nie tak miłe jak dotyk szlafroka czy ciepła kąpiel. Miłe jak zapowiedź czegoś większego, czegoś, co musiało być związane właśnie z seksem. Mimo to nie wpadła w euforię, bo nic więcej się nie wydarzyło.
Wibrator jak piła mechaniczna
Położyła się z powrotem. Wzięła do ręki wibrator i nabrała powietrza. Raz kozie śmierć! Lubrykant okazał się śliski, co mocno ją zaskoczyło. Czy gdyby użyła go z Bogdanem, ich seks mógłby trwać dłużej? Zapewne, ale po co przedłużać?
Rozsmarowała niewielką ilość specyfiku na gładkiej powierzchni urządzenia w kolorze dojrzałej śliwki. Nacisnęła guzik i wydała zduszony okrzyk. Wibracje były mocne i pulsujące, a dźwięk zdecydowanie zbyt głośny. Niby jak miała używać czegoś takiego w domu? Równie dobrze mogłaby odpalić piłę mechaniczną.
Skoro zabrnęła już tutaj, nie pozostawało jej nic innego, jak spróbować iść dalej, do celu, cokolwiek nim było. Przypomniała sobie rozmowę z Gosią. „Co czujesz, gdy zaczynacie kochać się z Bogdanem?” Nic. „Ale o czym myślisz? Opowiedz”. Najpierw kilka pocałunków. Kiedyś, na samym początku, sprawiały, że kręciło jej się w głowie, ale teraz są już obojętne. A później, kiedy Bogdan obcałowuje dekolt i piersi, Róża odpływa gdzieś myślą. Nie robi tego specjalnie, wręcz sama nie wie, jak to się dzieje, jakby poza kontrolą. Myśli o różnych rzeczach. O zbliżającej się wywiadówce, o tym, że musi sprawdzić kartkówki i odkopać wzór sprawdzianu. Albo o zakupach. O tym, czy może w weekend wybrać się do teatru, warto sprawdzić repertuar. Później pojawia się zniecierpliwienie. Chce, żeby Bogdan już kończył, bo zaraz zacznie ją boleć, a nie ma zamiaru cierpieć w łóżku. Całe szczęście mąż uwija się szybko i kiedy w końcu dochodzi, obydwoje są szczęśliwi. Ona, bo może poczytać książkę i pójść spać, on, że byli ze sobą tak blisko i że wciąż to robią, choć wiele innych par się poddaje.
Tak to właśnie wygląda. Róża zastanawiała się tylko, jak to możliwe, że nie czuje się podniecona, a jednak robi się wilgotna tam na dole. Przynajmniej na chwilę. „To niezgodność. Ciało reaguje czasem na bodźce seksualne, choć wcale nie musi mieć to związku z seksem. To się zdarza, kiedy na przykład wstaniesz z ławki, a łechtaczka pulsuje, choć wcale nie masz żadnych erotycznych myśli. Wilgoć pochwy wcale nie oznacza zgody na seks. To, że kobieta robi się mokra, nie oznacza, że partner ją podniecił. A przynajmniej nie jest to regułą”. Te wszystkie opowieści Gosi wydawały się Róży bardziej fantastyczne niż historie spod pióra Lema. I jednocześnie ją zawstydzały, bo przecież jako absolwentka biologii powinna wiedzieć o ciele takie rzeczy.
Wibrator pulsował w pochwie, powodując dziwne wrażenie. Przesunęła go w stronę łechtaczki, ale i to nie sprawiło, by poczuła coś, co mogłaby nazwać rozkoszą. Zamknęła oczy i spróbowała skupić się wyłącznie na masturbacji. Jednak im dłużej operowała tym dziwnym przedmiotem, tym mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że nic z tego nie będzie. Trochę ją to rozczarowało. W serialach, gdy jakaś bohaterka wkładała sobie między nogi wibrator, od razu wiła się w przyjemnych konwulsjach. A więc albo było to kłamstwem, albo to ona, zgodnie ze swoją teorią, nie została wyposażona w wystarczająco wrażliwe strefy erogenne.
Gosia przygotowała ją na taką ewentualność. „Nie poddawaj się po pierwszym razie. Dawaj ciału dużo czułości i uwagi. Traktuj to jak przyjemny trening. Używaj dłoni, przedmiotów, czego potrzebujesz. A po jakimś czasie może cię czekać zaskoczenie”.
Mimo wszystko cel został osiągnięty. Róża, zgodnie ze wskazówkami, przez godzinę myślała wyłącznie o sobie. Ta czynność tak ją pochłonęła, że nawet nie spostrzegła, jak minęła północ.
- Zobacz także: Wymyślił, że w każdą niedzielę o konkretnej godzinie będziemy się kochać. To było straszne
Fragment powieści Danuty Awolusi, „Blisko coraz bliżej”. Wyd. Czwarta Strona
Danuta AwolusiRocznik 86. Pisarka, autorka powieści obyczajowych i reportaży. Nauczycielka w szkole Pasja Pisania. Wraz z przyjaciółką prowadzi kanał recenzencki na YouTube (Książki Zbójeckie).