Go to content

Tinderowy świat nie tylko w czasach zarazy, czyli kogo możesz spotkać po drugiej stronie

Fot. iStock / gremlin

Tinder jest dla mnie fantastycznym miejscem do obserwacji mężczyzn. To niezgłębione możliwości prowadzenia badań socjologicznych, sprawdzania, czego dziś pragną mężczyźni, choć od nich często można się dowiedzieć, czego dziś chcą kobiety. Kocham to miejsce, choć niekoniecznie wszystkich facetów, którzy się tam pokazują.

 

I choć tematu nie da się wyczerpać krótką charakterystyką typów facetów, którzy się tam pojawiają, to czemu o taką by się nie pokusić. Uwaga – nie chodzi o ocenianie, bo i po co, każdy wie, czego szuka i czego chce, jesteśmy dorośli. Krótki i bardzo subiektywny przegląd. 

 

Dyskretny

 

“Szukam dyskretnej relacji”, “Dyskrecja, namiętność, dobra zabawa”. Od razu wiadomo – czyjś mąż. Niektórym trudno się do tego zwyczajnie i wprost przyznać, więc kobiety, zwłaszcza te, które dopiero poznają tajniki Tindera, mogą się nabrać na tajemniczość takiego wpisu. 

 

Od razu rozwiewam wątpliwości, pod panem dyskretnym, który najczęściej wrzuca jako zdjęcia te ściągnięte z sieci (o tak, nie zawsze ta pokazana część przystojnego pana należy rzeczywiście do właściciela profilu). 

 

I nie chodzi im, jak niektórzy żonaci panowie deklarują, o romans, o to, żeby za kimś zatęsknić, o oderwaniu się od codzienności. Nie, dyskretnym chodzi o seks bez absolutnie żadnych zobowiązań. Chcesz w to wejść – proszę bardzo. 

 

Miłości nie szuka

 

Są tacy, którzy zaznaczają, że swoje już w życiu przeżyli, swoje wiedzą, więc miłości nie szukają, związku też nie, bywa, że żony również nie chcą znaleźć (bo jak się okazuje zamiast być dyskretnymi, tym wytrychem komunikują, że są czyimiś mężami).

 

Po co więc są na Tinderze? Nie pozbawiają nikogo złudzeń, chodzi o FWB (ach te trzyliterowe skróty), czyli idziemy razem do łóżka, jak będzie fajnie, to odezwę się, jak znowu będę miał ochotę na seks. 

 

Z góry określają granice relacji – bez związku, bez miłości, czytaj: bez zaangażowania się z ich strony, choć tego zaangażowania nierzadko wymagają od kobiet, bo oni tak mogą, ale kobiety już niekoniecznie. 

 

Bez byłej żony i dzieci

 

Leszek lat 41, Jan lat 38, Robert lat 45. Można by pomyśleć: rety chłopie, gdzie ty się chowałeś przez tyle dekad? W tym w wieku to raczej liczy się na kogoś z odzysku, a nie człowieka bez przeszłości i zobowiązań. Hm… chcesz zaryzkować – można spróbować.Jednak od koleżanek wiem, że ten typ, to najczęściej Piotruś Pan, wieczny chłopiec, który nigdy do niczego się nie zobowiązał, za nikogo nie wziął odpowiedzialności i jeszcze się tym szczyci. Można spróbować… tylko, żeby nie było, że nie przestrzegałam. 

 

Wpadł przejazdem

 

Że też ja jeszcze o tym wprost nie napisałam. Na Tinderze najwięcej jest żonatych mężczyzn. Także tych, którzy wpadli przejazdem do miasta, w którym mieszkasz i szybko lokalizacja was zmeczowała.

 

Nie masz ochoty na samotny wieczór? Zawsze z tej opcji można skorzystać, tylko nie licz na coś więcej, bo w dom najczęściej czeka żona, a jeśli nie, to on jest samotnym wilkiem, albo tfu – żeglarzem, który w każdym mieście kogoś znajdzie. 

 

Psychole

 

Dla tych czas pandemii to idealne żniwo – kawa w aucie, spacer w lesie. To jest  niebezpieczna grupa, bardzo pojemna i bywa, że trudno rozpoznawalna. Znam kilka przykładów – zaczyna się miło, on jest uroczy, elokwentny, ba nawet czarujący. Kiedy jednak ty należysz do tych ostrożnych, zaczynasz wzbudzać jego agresję, robi się coraz bardziej natarczywy, zaczyna najpierw niby żartować, a później już jawnie cię obrażać. Moja rada – zgłoś typa, niech go zbanują i natychmiast usuń parę. 

 

To jedni, są tacy z ukrywanymi chorobami psychicznymi, schizofrenicy, którzy odstawili leki, dwubiegunowi, którzy popadają w jakieś skrajne emocje, a my nie bardzo rozumiemy, o co im chodzi. Mitomani, którzy wirtualnie tworzą swoje życie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Internet jak papier, wszystko przyjmie. Nim zdecydujecie się z takim pójść na spacer do lasu, odczekajcie kilka dni, zawsze możecie być na kwarantannie, nim wyczujecie, z kim macie do czynienia. 

 

Wędkarze

 

Moja ulubiona kategoria. Pan z wędką, pan z rybą. Kiedyś spytałam kolegi, o co może chodzić z tymi rybami, odpowiedział, że może to taki podkorowy przekaz, że mężczyzna w kryzysie zwierzynę do domu ci przyniesie. 

 

Z drugiej strony, mają chłopaki pasje i super. Może znajdą chętną, która z nimi nad ranem łódką wypłynie i dotrzyma towarzystwa, albo taką wyrozumiałą, co to na ryby wypuści bez żalu, że jej do kina nie zabrał (zresztą, przecież kina zamknięte). 

 

Zdjęciowi narcyzi

 

Znajoma powiedziała, że panom ze zdjęciami swojej osoby w różnych ujęciach – w windzie, w wannie, pod prysznicem, w lustrze toalety (błagamy, zamykajcie klapy), dziękuję zwłaszcza, gdy opisu na profilu brak. “Oni są jak te kobiety, których twierdzą, że nie chcą spotkać, ładnie wyglądają i… ładnie wyglądają. Nic więcej tam nie ma”. 

 

Mówiła, że z ciekawości klikała, bo być może znalazłby się jakiś chlubny wyjątek potwierdzający regułę. Cóż, nie trafiła. Ale kto wie, może gdzieś za tymi zdjęciami pięknych “zewnętrz”, kryje się jakie piękne wnętrze. Można próbować właściwie do skutku. 

 

Nie rozumiejący opisów

 

Nie dość, że nie rozumieją cudzych opisów, to w swoich popełniają błąd na błędzie. Jasne, że nie każdy musi być orłem ortografii, ale na miłość boską, można sprawdzić poprawność tego, co się pisze. 

 

Ale opis z błędami jedno, a brak zrozumienia drugie. Koleżanka pisze, że żonatym wstęp wzbroniony, co drugi ją lajkujący ma żonę. Inna, żeby miał chociaż 180 cm, niektórzy uważają, że 178, to już ponad 180 cm. Przykładów można by mnożyć. Choć wiem, że w drugą stronę to też działa… nie raz słyszałam, że kobiety, to jednak tylko po zdjęciach, a to podobno mężczyźni są wzrokowcami. 

 

Zaskoczenie

 

Ale bywają tacy, którzy nie mieszczą się w żadne ramy. Znajoma opowiadała, że dzięki Tinderowi poznała świetnych facetów, z którymi się zakumplowała, do dziś mają kontakt, czasami rozmawiają, choć nigdy drugiego spotkania nie nazwali już randką. Nie pyknęło. 

 

I chodzi  tu o różnych panów – i tych żonatych, którzy zwyczajnie lubią pogadać, a gdy się im postawi granice, to okazuje się, że pod fasadą “dyskretnego” jest fajny gość, z którym wcale nie trzeba mieć dyskretnej relacji, żeby porozmawiać. I tych z rybami, którzy są zabawni. I takich, co właściwie nie wiedzą, czego chcą i po co na Tinderze się znaleźli, ale jak już znajdą pokrewną duszę, to z tego spotkania obie strony korzystają, niekoniecznie seksualnie. 

 

Gdy pytam o to, jak jest po drugiej stronie Tindera, czyli po tej patrzącej męskim okiem, kategorie padają podobne (może za wyjątkiem wędkarzy). Kiedyś znajomy powiedział: można szybko, można romansować, można spotkać przyjaciela. Wystarczy skorzystać i wiedzieć, czego się szuka i gdzie postawić swoje granice.