Dotyk. To jego najbardziej nam teraz brakuje, za nim tęsknimy. Doceniamy bliski kontakt z drugim człowiekiem wtedy, kiedy nam się go zabrania, kiedy wiemy, że powinniśmy go unikać. W dobie epidemii w końcu zrozumieliśmy jak bardzo potrzebujemy prostych gestów miłości i życzliwości. I nie tylko ich. Potrzebna nam uważność, skupienie na sprawach codziennych. Potrzebne nam zatrzymanie – takie wewnętrzne. Przestańmy wybiegać w przyszłość. Choć sytuacja jest trudna, mamy bardzo wiele. Mamy siebie.
Bądźmy wdzięczni. To najprostszy sposób, by nie poddać się lękowi, złym nastrojom, osamotnieniu. Może wielu z was powie teraz, że nie ma za co być wdzięcznym. Że sytuacja jest beznadziejna, że odebrano nam (dla naszego dobra) prawo do spędzania czasu tak, jak tego chcemy. Że nie możemy widywać naszych przyjaciół, bliskich. Ten żal i gniew rodzi się naturalnie, zwłaszcza u młodszych, którzy nie przeżyli wcześniej jako zbiorowość sytuacji tak trudnej, tylu ograniczeń wolności, możliwości, które od zawsze były na wyciągnięcie ręki. Paradoksalnie, dziś bardziej niż wczoraj, mamy siebie. Bądźmy zatem wdzięczni.
Za to, że mamy wszystko, czego nam potrzeba
Zgadza się, są ograniczenia, restrykcje. Ale czy nagle nie okazało się, że jest bardzo wiele rzeczy, które tak naprawdę nie są nam do szczęścia potrzebne? Że moglibyśmy kupować mniej, żyć inaczej? Że ograniczenie konsumpcji do klucz do wewnętrznej harmonii. Może pamiętacie jeszcze mniej lub bardziej wyraźnie czasy, w których w sklepach straszyły „gołe haki” i puste, kafelkowe ściany? Nasza sytuacja jest zdecydowanie lepsza, mamy dostęp do tego, co niezbędne.
Za to, że możemy pomóc i skorzystać z pomocy innych
Potrafimy dbać o innych, potrafimy się jednoczyć, być kreatywnymi. Z własnej inicjatywy wspieramy małe, lokalne sklepiki i restauracje. Ogłaszamy na Facebooku komu potrzebna jest pomoc. Nagrywamy filmiki z czytankami dla najmłodszych i wrzucamy posty ze śmiesznymi obrazkami, by pokazać innym, że nie są sami. Znów zaczynamy być wspólnotą.
Za to, że choć nie możemy się dotknąć, możemy się zobaczyć
Bo jest Skype, Messenger, portale społecznościowe, inne komunikatory. Bo wystarczy wybrać numer, nacisnąć klawisz… Nasi dziadkowie, pradziadkowie nie mieli takiej szansy. Przeżyli wojenne miesiące i lata martwiąc się o bliskich. Pisywali listy w nadziei, że ktoś na nie odpowie. Czy ktoś dziś wyobraża sobie świat, w którym nie można w żaden sposób skontaktować się z ukochaną osobą, dowiedzieć się, co się z nią dzieje, jak się czuje?
Za to, że zyskaliśmy ten moment zatrzymania
Może z przymusu, może dlatego, że dawno nie mieliśmy na to czasu, możemy wreszcie zwolnić. Sekundy, minuty godziny płyną teraz inaczej. Zaczynamy zauważać więcej wokół nas. Pewne rzeczy nad drażnią, inne zyskują na wartości. Jeszcze inne są dla nas kompletnym zaskoczeniem. Może wiele związków się rozpadnie, ale jeszcze więcej umocni. Okaże się na kogo możemy liczyć i czy naprawdę chcemy być ze sobą „na dobre i na złe”.
Za pracę lekarzy, pielęgniarek
Niezależnie od sytuacji politycznej, oni nas nie zawiodą. Potrzebują naszego wsparcia. Szyjmy maseczki, oklaskujmy ich na balkonach (te najprostsze gesty nie są bez znaczenia), pokażmy jak bardzo doceniamy ich pracę.
Dziś najbardziej brakuje nam uścisku ręki, poklepiania po plecach. Gdy wszystko się skończy, będziemy już innymi ludźmi: stan epidemii otworzył nam oczy na to jak ważne są relacje międzyludzkie. I na to, że w jakiś sposób od siebie wszyscy wzajemnie zależymy – świat to my. Wierzę, że właśnie to zrozumieliśmy.