Nasze życie to spotkania. Spotkania z różnymi ludźmi, którzy w mniejszy lub bardzo znaczący sposób wpływają na to, jak żyjemy i kim jesteśmy. Stają się dla nas motywacją, bodźcem do działania, wzbudzają pokłady możliwości, z których wcześniej kompletnie nie zdawaliśmy sobie sprawy.
Tak było ze mną – 24-letnią studentką, która prowadziła beztroskie życie i nie do końca miała sprecyzowane plany na własną przyszłość. Pewnego dnia na mojej drodze stanęło dwóch chłopaków – Michał i Bartek. Spotkałam ich w Instytucie Matki i Dziecka, w Klinice Onkologii. Mieli niespełna 20 lat i byli zupełnie różni. Bartek, podrywacz, zawsze w kolejce do jego sali ustawiały się przeróżne dziewczyny, które chciały go odwiedzić – wolontariuszki, rehabilitantki, pielęgniarki, salowe i inne znajome. Michał z kolei był buntownikiem – zazdrosnym o Bartka, wkurzonym na los, nastawionym negatywnie do leczenia chłopakiem. Łączyło ich jedno – trudny wyrok – rak kości z przerzutami do płuc. Michał po amputacji nogi, Bartek uziemiony w łóżku przez gips od samej stopy aż po pośladek.
To Michał postanowił się nie leczyć, jeśli nie będę mu towarzyszyć. Ja, która o raku, leczeniu, psychoonkologii nie wiedziała dokładnie nic. Jednak to właśnie tak zaczęły się długie godziny spędzone na oddziale onkologii… na dobre i na złe.
Te spotkania mnie ukształtowały. Znajomość z chłopakami i ich rodzinami trwała wiele lat, trwa zresztą do dziś. Z tą różnicą, że chłopców już nie ma – Michał odszedł w maju 2008 roku, Bartek po wielu latach remisji choroby – w czerwcu 2016 roku. Ale to dzięki nim, a w konsekwencji spotkaniom z wieloma innymi młodymi ludźmi na oddziale, przecierałam szlaki terapeutyczne w Polsce. Otworzyło mi to oczy na ogrom problemów, z jakimi musi się zmierzyć chorujący i bliskie mu osoby: z niewydolnym systemem ochrony zdrowia, brakiem środków na nierefundowane leczenie, dojazdami do szpitala, obciążeniami psychicznymi i rozproszeniem instytucji pomocowych. Okazuje się, że każda organizacja w jakiś sposób pomaga, jednak w różnym i przeważnie bardzo wąskim obszarze. Gdzie indziej zbiera się środki na leczenie, gdzie indziej konsultuje się sprawy prawne, w innym miejscu socjalne, w innej placówce otrzymać można dary rzeczowe, a w jeszcze kolejnej wsparcie wolontariusza w miejscu zamieszkania. Kiedy zaczęłam się tym interesować i realnie angażować się w pomoc, myślałam, że zwariuję w tym ogromie trudno dostępnych informacji, a co dopiero miała zrobić osoba chora?
Będąc w samym środku cierpienia, widząc potrzebę uzyskania pomocy w różnych tematach dotyczących choroby, postanowiłam założyć z moim przyjacielem Fundację „Znajdź Pomoc”. Fundacja miała na celu towarzyszyć osobom potrzebującym, które znajdowały się w sytuacjach kryzysowych na każdym etapie ich drogi – od zgłoszenia problemu do jego rozwiązania. Naturalnym powinno się wydawać, że będziemy wspierać osoby chorujące onkologicznie, ale zawsze towarzyszyła mi misja zbawiania świata, chęci uratowania każdego, więc popłynęliśmy, pomagając przez sześć lat absolutnie każdemu, kto zgłosił się do Fundacji. Wsparliśmy w ten sposób ponad tysiąc osób, stoi za nami wiele sukcesów i rzeczy, absolutnie wydawać by się mogło, niemożliwych. Mamy też świetny zespół, bez którego niewiele udałoby się nam dokonać. Traktujemy naszą pracę jako misję – nieważne – piątek, świątek czy niedziela – zawsze jesteśmy gotowi nieść pomoc.
Dzięki współpracy z szeregiem osób Dominik, nasz podopieczny z oddziału, na którym leczyli się Michał i Bartek, otrzymał protezę nogi wartą sporo ponad 100 tyś złotych. Jarek, u którego w wyniku komplikacji po chemioterapii nastąpił uogólniony zanik mózgu, został przeniesiony z zakładu opiekuńczo-leczniczego do domu, gdzie czekała na niego 3-letnia córka Maja, ma środki na rehabilitację i całodobową opiekę. 22-letnia Karolina (swoją drogą narzeczona Bartka), której lekarze trzy lata temu dawali kilka miesięcy życia, ma środki na nierefundowaną chemioterapię i nadal czuje się dobrze, mimo nowotworu rozsianego w całym organizmie. Nasi podopieczni na każde święta otrzymują wsparcie, dzięki któremu mogą je godnie przeżyć, nie martwić się tym, co postawią na świątecznym stole. Mają szansę poczuć choć odrobinę ich magii, pomimo tragedii, która ich dotyka.
To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie setek osób, które pomagają nam realizować misję Fundacji. Każdego dnia walczymy o to, aby chorzy mieli środki na leki, jedzenie, by ci, którzy są samotni, mogli liczyć na towarzystwo wolontariuszy, a osoby w depresji na terapię. Obecnie naszym priorytetem jest zbieranie 1% na rzecz Fundacji, który można przekazać ściągając chociażby z naszej strony bezpłatny program do rozliczania 1% (znajdziesz go TUTAJ).
Cóż… gdyby sześć lat temu ktoś powiedział mi, że ze spotkania dwóch chłopców moja misja zbawiania świata nabierze takiego rozpędu, nie uwierzyłabym. Nie jest łatwo… ale każda najmniejsza rzecz, każdy problem, z którym udaje się nam uporać, cieszy jak lądowanie na księżycu. Często słyszę, że świata nie zbawię… Nie? To się jeszcze okaże!
Maja Surowicz – fundatorka Fundacji „Znajdź Pomoc”, Dyrektorka Fundacji Onkologicznej Alivia. Była Prezes i Dyrektor Obszaru Zdrowie w Fundacji United Way Polska. Maja specjalizuje się w zarządzaniu organizacjami pozarządowymi, ich współpracy z sektorem biznesu, współpracy międzysektorowej, jej pasją jest psychoonkologia. Autorka bloga o Społecznej Odpowiedzialności socialresponsibility.pl, właścicielka firmy konsultingowej Grow Responsible Consulting (growresponsible.pl). Fanka kuchni wegańskiej.
Chcesz wiedzieć więcej na temat działalności fundacji? Wejdź na stronę www.znajdzpomoc.pl i fundacyjnego Facebooka.
Chcesz wspomóc działalność fundacji? Możesz przekazać darowiznę na konto nr: 52 1050 1025 1000 0090 3010 4252 lub 1% podatku, KRS: 0000414091
Bartek przez cały czas trwania jego choroby pisał pamiętnik, zapiski przekazał mi tuż przed śmiercią z prośbą o wydanie na ich podstawie książki. Środki na ten cel zbieramy TUTAJ.