Go to content

Z pamiętnika spokojnej singielki. Facet z klasą? Nie, dziękuję

Fot. iStock/Halfpoint

Niekiedy myślę, że strasznie narozrabiałam w poprzednim życiu i dlatego przewrotny los tak ze mnie chichocze. Z drugiej strony…, jakby odpowiedzieć śmiechem na większość wątpliwych darów, które każdemu od czasu do czasu przynosi opatrzność, to ten chichot przestaje być złośliwy – to jedynie figlarnie zmrużone oko.

Z samego rana zadzwonił telefon.

– Będziesz dzisiaj w domu? Chciałabym do Ciebie z kimś przyjść – powiedziała z początku trochę zagadkowo pani Wisienka, by zaraz dodać – wpadnę z moim znajomym.

– Oczywiście, nie musisz dzwonić i się pytać – odpowiedziałam zupełnie naturalnie analizując przy tym stan lodówki pod kątem ewentualnej kolacji.

– A z kim dokładnie do mnie wpadniesz? – pytam tak na wszelki wypadek, bo w głowie mam jedną myśl – szykują się swaty.

– Zobaczysz, to bardzo porządny facet, na stałe mieszka w Stanach, przyleciał na urlop. Wysportowany, bogaty, miał trzy żony, ale o wszystkie zadbał. Prawdziwa klasa. Powiedziałam mu, że będzie pod wrażeniem tego, co mu pokażę – odpowiada pani Wisienka nie kryjąc śmiechu. O zgrozo! Uświadamiam sobie, że nie chodzi jej o dom i ogród.

– A ile on ma lat?

– No tak..jest po pięćdziesiątce, właściwie to sześćdziesiąt, sześćdziesiąt trzy.

Nie mam już więcej pytań, a w głowie jedną myśl  – coraz lepiej…ten, kolejny  którym chcą mnie wyswatać, jest w wieku mojego ojca. Pani Wisienka jest jednak wyjątkowa i wiele dla mnie znaczy. Dodatkowo wiem, że zawsze dobrze mi życzy, więc trudno – podejmuję wyzwanie.

 Na pierwszy rzut oka zrobił na mnie nawet dobre wrażenie

Ubrany sportowo, w czapce z daszkiem, obdarzony uroczym uśmiechem i miłą barwą głosu, ale…no właśnie, ale! Czy nie ma już wysokich facetów i czy wszyscy są łysi? To ostatnio moje fatum. Sama nie jestem zbyt wysoka, tym bardziej dziwnie czuję się, kiedy „on” ma nos na poziomie mojego. Trudno…i tak nic z tego nie będzie. Różnica wieku dla mnie w tym wypadku jest nie do przejścia.

– Spodziewałem się dojrzałej kobiety, a tu …kolorowy motylek, dziewczynka – mówi do mnie Peter i w tym momencie myślę, że tym razem nie wytrzymam, nie przeżyję. W gruncie rzeczy jest jednak miły, kulturalny…jest gościem i przede wszystkim znajomym Wisienki – postanawiam, więc zachować klasę i uprzejmość. On jednak odczytuje to, jako sygnał na przyzwolenie i nie traci czasu.

– Podobasz mi się, chciałbym ciebie lepiej poznać – zwraca się do mnie uwodzicielskim tonem, a ja otwieram coraz szerzej oczy i myślę sobie, że to nie może być prawda. Jednocześnie trochę bawi mnie ta jego bezczelność. Natychmiast przywołuję się do porządku. Nie! To zły kierunek myślenia!

– Mam jeszcze żonę, ale zdradziła mnie…

Chciałem się z nią rozwieść, ale w Stanach to kosztuje..zresztą ona się rozmyśliła, zbytnio lubi swoje pierścionki. Mieszkamy razem i od czasu do czasu seksujemy się – opowiada historię swojego życia i związku, a ja coraz bardziej zastanawiam się co się dzieje z ludźmi. Jak można żyć w takich układach?!

– Zabiorę Ciebie na wycieczkę, gdzie pojedziemy? Może do Lwowa na kilka dni? – pyta Peter wyraźnie pewny, że już razem spędzamy romantyczny weekend. – Nie, dziękuję- wyduszam z siebie i wykrętnie dodaję, że jestem przed wakacjami i nie mam pieniędzy na takie eskapady. Przewrotny kobiecy umysł podsuwa jednak myśl, że gdyby nie dziesięć lat za dużo i dziesięć centymetrów za mało,  to… W tym momencie pada odpowiedź, która sprowadza mnie na ziemię… I już jestem pewna, że tego nie zniosę, to jednak zdecydowanie za dużo, nawet jak dla mnie. Peter składa mi propozycję, zapewne w jego mniemaniu nie do odrzucenia.

– Ależ dziewczynko – jak proponuję wyjazd, to ja wszystko funduję. Dodatkowo pomyśl ile zarabiasz ty, a ile ja- to dla mnie żaden problem – mówi Peter wyraźnie przekonany, że tym razem mi zaimponował… Zaprawdę prawdziwy facet klasa.

Robi się późno, więc wymownie ziewam i ziewam zmuszając w ten sposób Petera do opuszczenia mojego domu. W łóżku przez chwilę rozmyślam, czy bardziej śmiać się z niego, czy z siebie. Rano zadzwonię do dziewczyn i wszystko im opowiem. Póki, co…ciągle wraca myśl – gdyby był młodszy o dziesięć lat.. Kolejny raz karcę siebie, tym bardziej, że już wyeliminowałam kryterium wzrostu. Idę w złym kierunku, w kierunku, który nosi nazwę DESPERACJA.

Nim zdążyłam otworzyć dobrze oczu, kiedy zadzwonił  telefon

– Witaj, za pięć minut jestem u ciebie, pomogę zrobić ci zakupy – odzywa się nikt inny tylko Peter. Zaskoczona i nadal z poczucia tej beznadziejnej uprzejmości wyduszam z siebie słabe: „okej”. Jednocześnie przeszywa mnie dreszcz, bo uświadamiam sobie, że Peter narusza mój rytuał jakim są sobotnie zakupy na pobliskim bazarku. To raczej dreszcz złości na samą siebie, że nie potrafię powiedzieć „nie”. Ostatecznie zakupy robię w ekspresowym tempie i staram się nie dostrzegać zadziwienia sprzedawców. Nie chcę, żeby pomyśleli, że to mój partner, albo co gorsza, powiedzieli, że miło im poznać mojego ojca…

Cóż jestem sama i chyba lubię tymczasowo ten stan.  A Peter… ubrany niemalże jak kowboj uśmiecha się szeroko do wszystkich i zagaduje. Zbywam go przed południem koniecznością wizyty u mojej kosmetyczki, na szczęście nie chce iść mi towarzyszyć.

Po południu dzwonię do  dziewczyn i opowiadam o wspaniałym kandydacie, który mimo, że jest starszy o ponad 20 lat ma jeszcze tak wiele do zaoferowania. Pękamy ze śmiechu. A ja jestem już pewna, że mam do czynienia z zawodowcem i ten jego wątpliwy urok okraszony sporą pewnością siebie, musiał kiedyś działać…może działa i teraz . Ale nie na mnie.


Malgorzata mueldner gosia awatarMałgorzata Mueldner

Mama Mikołaja, 4 kotów i psa. Ponad wszystko ceni sobie spokój domowego zacisza i ogródka, ale miewa zaskakujące przygody. Przed laty zaczynała  jako obiecujący pracownik dużej korporacji, a dziennikarzem została dzięki splotowi różnych okoliczności i ludzkiej życzliwości.