Go to content

Droga Kochanko… mojego Tatusia!

Droga Kochanko… mojego Tatusia!

Mam na imię Klara. Chodzę do drugiej klasy. Za trzy miesiące będę miała Komunię. Razem z mamą byłyśmy już nawet w sklepie. Oglądałyśmy sukienki, wianki. Myślałam, że Tatuś ze mną pójdzie. Ale On wolał włożyć swoje eleganckie spodnie, te jasne, w prążki i spotkać się z Tobą. Chciał nawet poprosić mnie, żebym mu te spodnie wyprasowała. Ale przecież kilka dni wcześniej oparzyłam się właśnie żelazkiem podczas prasowania jego koszuli. Tej w kolorze dojrzałego zboża. Może to Twój ulubiony kolor? Może przypomina Ci wakacje na wsi u babci?

Wyszedł z domu. Elegancki, pachnący. Uśmiechał się tajemniczo. Zawsze tak się uśmiecha, gdy wychodzi z domu. Nie wiem,  jak długo spotykasz się z moim Tatusiem. Wiem, że jego uśmiech jest zawsze taki sam. Od tych kilku lat, gdy zaczęłam baczniej postrzegać ludzi, obserwować ich twarze, miny. A On? On chyba nie jest stały w uczuciach. Zobacz, zostawił żonę w domu,  zostawił córkę. Nie zwracał nawet uwagi na moje prośby, by został w domu. By poszedł ze mną wybrać sukienkę. Kochanki też pewnie zmienia. Przecież dla niego nie liczą się uczucia innych. Nawet tych najbliższych osób.

Mój Tatuś. Wiem, że jest przystojny, dowcipny. Potrafi pięknie mówić. I obiecywać. Wiesz, że obiecał mi wycieczkę nad morze? Nie, nie pojechaliśmy. Powiedział, że musi wyjechać zawodowo, w jakąś delegację. Pewnie pojechał do Ciebie. A może do innej pani, bo to było już dwa lata temu. Wtedy nie nosił spodni w prążki, a jego koszule nie były w kolorze zboża.  Może tamta lubiła dżinsy, które pasowały do szarej marynarki i czarnej koszuli.

Mój Tatuś też smacznie gotuje. Chyba nikt mu w tej sztuce nie dorówa. Często wylewa zupy mojej mamy do zlewu. I krzyczy. Mówi, że  dodaje za mało pieprzu, ziół. Potem wychodzi z domu, a my  jemy kanapki. Razem, z mamą. Siedzimy przy małym stole w kuchni. Nawet próbujemy się uśmiechać. Chociaż w jej oczach widzę łzy. Nawet nie wiesz, jaka Ona jest piękna. Ma kruczoczarne włosy, piwne oczy i usta w kolorze wina. Lubi nosić buty na obcasie. Jest taka malutka i delikatna.

Ty pewnie jesteś wysoka. On lubi wysokie kobiety. Często mi mówi, że to po niej, po mamie, odziedziczyłam niski wzrost, który jest moją wadą. Śmieje się, dokucza mi. A ja lubię być taka… malutka, taka niewidzialna. Wystarczy, że schowam się do szafy, by nie słyszeć, jak On, mój kochany Tatuś, dokucza mamie. Ona wciąż prosi go, żebyśmy razem gdzieś poszli. We troje. Jak rodzina. Na lody, do parku. Cichutko wtedy płacze. On trzaska drzwiami, idzie do łazienki. Bierze kąpiel, a potem ubiera się. W jedną z tych koszul, które ja muszę prasować. Czasem żałuję, że nie mam rodzeństwa. Może w towarzystwie brata lub siostry byłoby łatwiej pocieszyć mamę. Ale Tatuś nie chce więcej dzieci. Ty masz dzieci? Lubisz z nimi czytać bajki, bawić  się w ciuciu-babkę, układać puzzle? Mój  Tatuś nie lubi. Jak proszę, żeby pobawił się w berka  lub udawał starego niedźwiedzia, który śpi i głośno chrapie, wychodzi z domu. Pewnie idzie do Ciebie. Pewnie…

Kiedyś byłam na placu zabaw. Sama. Mama gotowała zupę, która mimo starań, wylądowała w zlewie. Bawiłam się z Olą, tą szczupłą blondyneczką z parteru, na huśtawce. Skakałyśmy. Chciałam chociaż w tym skakaniu być najlepsza. Przecież nie miałam drogich zabawek, nie miałam Tatusia, który obroniłby mnie.  Poszedłby na wywiadówkę do szkoły czy zabrałby  mnie i moje koleżanki do wesołego miasteczka, na lody. Skakałam. Jak najwyżej, jak najdalej. Nie szło mi dobrze, a po powrocie z podwórka zaczęła boleć mnie noga. Pojechałam z mamą na pogotowie. Noga była sina, a Tatuś? Tatuś pewnie był u Ciebie, a może u innej pani. Rano, po powrocie, przytulił mnie.

Dawno tego nie robił. Przecież takie gesty miał zarezerwowane dla innych. Pachniał konwaliami. To pewnie były Twoje perfumy. Mama lubi zapach róż. Takich, które rosną w ogrodzie babci. Znasz moją babcię? Może Tatuś zabrał Cię do niej? Ona bardzo nie lubi mojej mamy. Ale może Ciebie polubi. Ja rzadko ją odwiedzam. Ona nie chce, żebym zbyt często do niej przyjeżdżała. Może dlatego, że jestem podobna do mamy. Lubię czytać baśnie i dobrze się uczę. Tylko jestem brzydka i niska. Mama mówi, że mam piękne włosy. Kasztanowe. I tak pięknie opowiadam. Mój Tatuś jednak nie lubi moich opowieści. Kilka dni temu chciałam wytłumaczyć mu, dlaczego na moim szkolnym obrazku rodzinnym go nie ma. Chciałam powiedzieć, że rzadko jest w domu, że nie wiem, jakiego koloru jest jego ulubiona koszula. Bo tak często zmienia zdanie. I gust. Nie wysłuchał. Pewnie myślał, jaki upominek Ci kupić.

Czasem chodziłam z nim do sklepu. Kupował drogie bomboniery. W dużych, kartonowych opakowaniach ozdobionych kwiatami lub sercami. Czasem odważyłam się poprosić go o czekoladę. Taką zwykłą… Bez orzechów. Nie kupił. Musiał mieć przecież pieniądze. Tak samo było ze szkolną wycieczką do Krakowa. Powiedział, że ma wydatki… Że kiedyś sami tam pojedziemy. Pokaże mi Wawel, sukiennice i legendarnego smoka.  Mama też wtedy nie miała pieniędzy. Musiała utrzymać mnie, siebie, opłacić rachunki. A on rzadko daje jej pieniądze. Nie zarabia przecież wiele. Lubi też ładnie wyglądać.

Droga Kochanko …mojego Tatusia!
Za trzy miesiące jest moja Komunia.  Wybacz mi, że mój Tatuś tego dnia będzie ze mną. Pewnie powie Ci, że musi wyjechać w sprawach zawodowych. Okłamie Cię. Oszuka. Ja przyzwyczaiłam się już do tego. Może będziesz płakać, może będziesz zła. Pójdziesz do przyjaciółki, razem będziecie pić wino. Jednak zrozum, że tego dnia chciałabym mieć Tatusia. Obok siebie.  Tylko dla siebie. Może mi też kupi czekoladki. Chciałabym, żeby był ze mnie dumny. Żeby patrzył na mnie z podziwem. Żeby mnie pochwalił. Tak jak Ciebie. W te wieczory i weekendy, gdy jesteście razem. I …żeby zjadł rosół Mamy, Mamusi…Ona przecież tak dobrze gotuje. Pamiętam, żeby kupić przyprawy i zioła. I dodać cebulę, tak jak babcia dodaje.

Potem. Potem możesz go zabrać. Przecież wiem, że nie zasługuję na takiego Tatusia. Nigdy nie byłam ani ładna, ani lepsza…Od tych Pań, z którymi spędza czas po pracy.

Droga Kochanko…mojego Tatusia!
Wierzę, że go kochasz. Całym sercem. I potrafisz wybaczyć, i czekać. I wierzyć w jego słowa, obietnice. Może kiedyś się spotkamy. Może on wreszcie się zdecyduje. Wybierze Ciebie lub mnie, Mamusię- swoją Rodzinę. Może kiedyś sprawi, że Ktoś (ja, Ty, Mamusia) będzie dzięki niemu szczęśliwy. Może…Kiedyś…
Dziś wiem tylko tyle, że muszę napisać ten list. Nie chcę krzyczeć, nie chcę płakać, bo Mamusia mówi, że jesteśmy silne, mądre i cierpliwe. Ale …pamiętaj! Tam, gdzieś…Jest Ktoś, kto go kocha. Miłością wielką, pełną zrozumienia, oddania…Miłością Dziecka!

Klara – niekochana córka mojego Tatusia!

PS: Tak  naprawdę to często płaczę, jak Mamusia nie widzi. I czekam, aż usłyszę jego kroki na schodach. Czekam, aż otworzy drzwi mojego pokoju i powie: Kocham Cię Córeczko!