Go to content

„Żyłem w uczuciowej nędzy”. Trzy smutne oznaki, że twoje małżeństwo jest martwe

małżeństwo
fot. saiva/iStock

Spotkałam dawno nie widzianego kolegę. Po kilku kieliszkach wina, język mu się nieco rozwiązał. Okazało się, że niedawno rozstał się z żoną. Po 16 latach małżeństwa. – Pamiętam dzień, w którym zamknąłem za sobą drzwi – powiedział. – Powiedziałem żonie, że nie chcę marnować z nią kolejnych lat życia, że czuję, że ona ciągnie mnie w dół. Wiem, okropne. Sam nie chciałbym czegoś takiego usłyszeć, ale miałem naprawdę dość, nie czułem wsparcia. Żyłem w uczuciowej nędzy – dodaje.

Wiesz – mówi Konrad – całe życie myślałem, że małżeństwo jest na zawsze. Tak było z moimi dziadkami, z moimi rodzicami, z wieloma parami w mojej rodzinie i bliskim otoczeniu. Rozwody znałem właściwie z Pudelka i może z historii jakichś koleżanek z pracy. Wierzyłem, że skoro przysięgam kochać, szanować, wspierać, to serio chcę to robić, że to naprawdę na wieczność.

Myślę sobie, czy mogłem przewidzieć, że to się nie uda? Może. Szybko okazało się, że nie możemy się dogadać. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Za to seks był świetny, ale po latach wiem, że mógłby być lepszy, gdyby było w nim jakieś dobre uczucie. Ale tu po prostu nie było żadnego związku. Był już martwy. Ale czyż nie znamy wszyscy historii o zmartwychwstaniu. U nas też wydarzył się ten cud. Po czasie dłuższym niż trzy, ale jednak – uśmiecha się Konrad.

Oto trzy smutne oznaki, że twoje małżeństwo jest martwe

Może myliłem się, odchodząc… w sumie to jestem pewien, że nie powinienem, że trzeba było jeszcze zawalczyć. Ale wtedy to była najrozsądniejsza rzecz, jaką mogłem zrobić dla siebie. Innego rozwiązania nie widziałem. Nie było tak, że pewnego pięknego poranka wstałem i pomyślałem: dziś opuszczam rodzinę! Nie, to był proces, w którym i moja żona, i ja zabijaliśmy nasze małżeństwo.  Przemyślałem i przeanalizowałem wszystko. Nic innego nie miało sensu.

Po czym poznałem, że ono nie żyje?

1. Nie było między nami komunikacji

Wkurzała się na mnie, a ja na nią. Pretekstem było wszystko – głupie zdanie, nie ten ton, niezapłacony rachunek, dwója z matmy, przyniesiona przez któreś dziecko. Ukrywanie różnych rzeczy, niedomówienia. No wszystko, serio.

2. Spędzaliśmy więcej czasu z telefonami niż ze sobą

Poważnie. Jeśli pierwszą rzeczą, którą robisz po powrocie do domu, jest walnięcie się na kanapę, gwarantuję ci, że już za moment bliższą relację będziesz miał z iPhone’m niż z żoną. To wszystko zaczyna się niewinnie – od czytania newsów przy śniadaniu czy przerywania rozmowy, żeby odebrać połączenie. Zaczynają się od małych, jak używanie ich przy stole lub przerywanie rozmowy z nią, aby odebrać połączenie.

3. Twój współmałżonek nie jest już dla ciebie priorytetem

„Bo do tanga trzeba dwojga” śpiewała Budka Suflera. I tak, byłbym gotów wziąć na siebie całą odpowiedzialność za rozpad naszego związku, ale kurde wiem, że do tego trzeba było nas obojga. Jedno trzymało, drugie wbijało sztylet, a potem zmiana.

Małżeństwo z happy endem

Mieliśmy dużo szczęścia. Byłem pierwszym, który przyznał, że się mylił, a ona była gotowa zrobić wszystko, aby ponownie ożywić nasz związek. Zaczęło się od odnowienia naszej przyjaźni. Potem zaczęliśmy chodzić na randki. Ponownie stała się moim priorytetem w życiu. Otworzyłem jej drzwi, podsunąłem krzesło i dałem jej możliwość wyboru. Troszczyłem się o nią, a co ważniejsze, zachęcałem ją do gonienia za marzeniami, jakiekolwiek by one nie były.

Twoje małżeństwo lub związek może być w innym stanie. Możesz tak jak my być już nawet po rozstaniu. Widzisz, byłem okropnym mężem. Mieliśmy okropne małżeństwo. Zdałem sobie z tego sprawę i podjąłem drastyczne środki, aby to zmienić. W końcu okazało się, że było warto.

Chociaż nie mogę zagwarantować ci sukcesu w twoim małżeństwie, mogę ci powiedzieć, że jeśli dasz z siebie wszystko, nie odejdziesz z poczuciem winy. Nie pozwól, aby poczucie winy i gorycz przeszkodziły ci iść naprzód. Jeśli jest szansa na pojednanie, idź za tą szansą. Jeśli oboje chcecie, aby to trwało to wiecznie, możecie sprawić, że tak właśnie będzie.