Kiedy w związku intymności jak na lekarstwo, trudno mu wróżyć świetlaną przyszłość. I wcale nie chodzi tu o brak spełnienia w miłości w sferze fizycznej. Raczej o to, kiedy związek dwojga ludzi staje się „publiczny”, a znajomi pary wiedzą o niej więcej niż sami zainteresowani. Skąd? Od jednego z partnerów, oczywiście. Są wśród nas tacy, którzy przed przyjaciółmi nie mają tajemnic, a szczegółami swoich relacji z ukochanym czy ukochaną dzielą się z nimi bez skrupułów. Wszystko na sprzedaż…?
Beata wzdycha nad filiżanką kawy, a paznokciem w kolorze amarantu postukuje w tę filiżankę rytmicznie. Od trzech miesięcy jest singielką, taką z serialu o mocno przerysowanych postaciach. Z kotem, który kiedyś tylko w połowie należał do niej i z czynszem za wynajem mieszkania. Tego czynszu też już nie ma z kim dzielić. Samotne wieczory spędza zazwyczaj przed telewizorem, rzadko kiedy wyjdzie z przyjaciółkami. Właściwie jest na „plotkarskim” detoksie. Jej bilans roczny a la Bridget Jones przedstawia się następująco: liczba byłych narzeczonych – 1, liczba zerwanych zaręczyn – 1, liczba osób, którym zmarnowała życie – 1. Liczba wypalonych nerwowo papierosów? Nie do policzenia. Dość smutne podsumowanie, przyznacie to chyba. Największe marzenie? Cofnąć czas. Nie klepać bez sensu na prawo i lewo o Jacku. Albo nigdy go nie spotkać. Albo zapaść się pod ziemię. Każda z tych rzeczy byłaby dobra.
Co on sobie wyobraża, naprawdę
Znamienne, jak to się wszystko zaczęło. Kiedy ją zaczepił, roześmianą i rozgadaną na korytarzu w pracy, nieśmiało podpytując o plany na wieczór, od razu zaraportowała koleżankom przez Messengera: „Zaraz padnę, J. chce się umówić, ręce mu się trzęsły i spocił się jak mysz kiedy do mnie mówił, bleee”. Ależ potem miały z tego ubaw w babskiej toalecie! No, co on sobie wyobraża, naprawdę. Z nudów, czy z ciekawości Beata zgodziła się jednak na spotkanie, dwa dni później. Tego samego dnia wysyłała dziewczynom SMS-y: „Idę z J na kolację, pośmieję się trochę i tak nie mam co robić”. Z restauracji, w której jedli włoską pastę pisała pod stołem wiadomości: „ J. ma straszny uśmiech, ale głupoty gada, widać jak się denerwuje. Śmiesznie je, nie wytrzymam!”. „ Dasz radę” – odpisywały one. „Pisz, będzie zabawnie”.
Taki miała zamiar. Ale jakimś dziwnym sposobem, to głupie gadanie Jacka wciągnęło ją. Właściwie odkryła nawet, że jest on fantastycznym rozmówcą. O SMS-ach zapomniała w końcu, wieczorem wysłała koleżankom tylko jedną wiadomość: „Do niczego nie doszło, jest chyba nieśmiały”. Tydzień później umówili się znowu. A potem jeszcze raz.
Beata na czacie opowiadała znajomym przebieg spotkań z Jackiem, nie omieszkując opisać dowcipnie wszystkich jego wpadek („przydeptał sobie płaszcz wychodząc z taksówki, bleee”). Ale z czasem ich znajomość stawała się coraz bardziej poważna. Zakochali się. O ile jednak nieświadomy niczego Jacek zachowywał w sprawie ich związku pełną dyskrecję, to Beata dzieliła się ze znajomymi najdrobniejszymi szczegółami ich wspólnego życia. Jak na monitoringu, choć obraz ich wzajemnych relacji nieraz ubarwiała, dodawała mu odrobinę pieprzu albo tonowała go wedle uznania. Bo okazało się, że Jacek, prócz całej swoje śmieszności, czasem rzeczywiście niezdarnych gestów to jest bardzo opiekuńczy i dobry facet. Po prostu. Nie ma się z czego tak śmiać.
Tylko, że znajomi dopytywali, a ona przyzwyczaiła ich do tych szczegółów. Dziś wie, że powinna wtedy powiedzieć „stop”, że już koniec tego przedstawienia. Że to są uczucia, emocje, że to jest wszystko na poważnie. Miłość! Ale nie umiała. Kiedy poszli ze sobą do łóżka, przyjaciółki dowiedziały się więc dokładnie, co poszło jak trzeba, a co wymaga poprawki. I tylko Magda napisała do niej osobną wiadomość: „Wiesz, daj już spokój. Nie chcę tego wszystkiego czytać. Pomyśl, jak on by się poczuł, gdyby się dowiedział.”.
– Obraziłam się wtedy na nią – mówi Beata. – Chyba za to, że potraktowała Jacka z większym szacunkiem niż ja sama. Byłam wściekła na siebie. Jednak brnęła w to dalej. Poszukiwania mieszkania do wynajęcia, pierwsze spotkania z jego rodzicami, pierwsze kłótnie, a w końcu i zaręczyny, wszystko to „raportowała” pozostałym koleżankom (a nawet jednemu koledze), jak do tej pory, choć już bez tych prześmiewczych uwag.
Do kogo piszesz, kochanie?…
W końcu jednak nadeszła katastrofa, inaczej po prostu nie mogło być. Beata, wychodząc do łazienki nieopacznie zostawiła swój telefon w salonie. I Jacek, który od pewnego czasu dziwił się temu, że ona ten telefon nosi ze sobą wszędzie i wyraźnie coś przed nim ukrywa, przeczytał. Wszystko. Te najnowsze wiadomości dotyczące kilku poprzednich nocy („Dzisiaj mieliśmy nawet OK seks, J. w końcu się postarał”) i te najstarsze, w których opisywała jego nieśmiałe próby zdobycia jej serca. Coraz bardziej zdumiony czytał historię swojego związku widzianą oczami Beaty i jej znajomych. Widział epitety, którymi podsumowała go po jakiejś kłótni i poznawał pierwsze wrażenia (chyba dopiero te były naprawdę szczere) dotyczące jego matki („Niby miła, ale od razu widać, że złośliwa małpa, trzeba ją trzymać na dystans. Pilnujcie mnie :)”). Zrozumiał, że został odarty z prywatności, z tego intymnego przeżywania czegoś tylko we dwoje, tylko razem.
Kiedy Beata przypomniała sobie o telefonie i wybiegła w panice spod prysznica robiąc mokrą plamę na podłodze w salonie, od razu pojęła, że on już WIE. Nigdy nie zapomni jego wzroku. Spojrzenia osoby, zranionej do żywego. Zdradzonej, oszukanej. I jeszcze te słowa, które padły: „ To tak o mnie naprawdę myślisz? To tak nas widzisz?”… Choć błagała, zaklinała się, przekonywała, że to tylko takie pogaduchy, nic nie znaczące ploteczki z przyjaciółmi, nie umiał zostać. Odszedł po cichu, nieśmiało. A dwa dni później zrobił coś, czego nie miał w zwyczaju: przysłał SMS. „Taki związek „publiczny”– napisał – to nie dla mnie. Dla mnie związek to intymność i ślepa wiara w to, że mogę ci powiedzieć wszystko. Zbyt wiele nas różni w tej podstawowej sprawie.”.
Beata od trzech miesięcy próbuje odzyskać zaufanie Jacka. Spotkali się już kilka razy na kawie, z jej inicjatywy. On cichy, niedostępny, sprawiał wrażenie, że się męczy. Ona potulna. Dwoje na huśtawce, ale tym razem to on rozdaje karty. Czy jej wybaczy? Tak, na pewno. Może nawet już jej wybaczył, bo to dobry człowiek, po prostu. Czy zaryzykuje i da jej drugą szansę? Raczej nie. Ale Beata się stara, choć przyjaciółki jej nie wspierają. O niczym nie wiedzą.