„Tylko tak ci się wydaje”, „To nieprawda”, „Jesteś histeryczką”, „Wyolbrzymiasz, nie masz racji”, „Nie znam nikogo, kto by na twoim miejscu tak pomyślał” – to najczęściej słyszałam od mojego męża. Byłam głupia, roztrzęsiona emocjonalnie, zniewolona hormonami. Przez lata naszego związku wmówił mi, że wszystko, co czuję i co myślę, jest błędne, że postrzegana przeze mnie rzeczywistość, wcale nie wygląda tak, jak mi się wydaje.
Kiedy byłam roztrzęsiona, on ze stoickim spokojem tłumaczył, żebym się uspokoiła, nie robiła afery. Przecież to niemożliwe, żeby on się całował z jakąś kobietą, której nie znał. To moje urojenia. A moje przyjaciółki, które widywały go przypadkiem na ulicy z koleżanką z pracy, chciały doprowadzić do rozpadu naszego małżeństwa. Potrafił tak zamotać mi w głowie, że naprawdę chwilami nie wiedziałam, co jest prawdą. Ta manipulacja była tak silna, że gdyby chciał mi wmówić, że moje oczy są zielone, to po jakimś czasie zaczęłabym się zastanawiać, że może faktycznie ma rację, że wcale nie są niebieskie, a ja mam jakiś problem z rozróżnianiem kolorów. Wszystko w białych rękawiczkach. Bez przemocy, bez agresji takiej wprost. To ja szalałam, krzyczałam, płakałam, a on pokazywał mi swoją wyższość panując nad emocjami.
Dlaczego o tym piszę? Bo kiedy trafiłam na terapię z depresją, załamaniem nerwowym, okazało się, że wiele jest kobiet do mnie podobnych, które żyją w bliźniaczych związkach, z partnerami, którzy ich kosztem podnoszą swoją wartość, budują pewność, są zaburzeni psychicznie, choć to tobie próbują wmówić, że jesteś wariatką. A ty naprawdę zaczynasz w to wierzyć… Poznałam historię dziewczyny, której mąż przestawiał auto na parkingu, a ona panikowała będąc przekonaną, że coś złego się z nią dzieje, skoro nie pamięta, gdzie zostawiła auto. Później mówił, że to był żart. Inna opowiadała, że mąż zdradzał ją z przyjaciółką i nawet, gdy nakryła ich we własnej sypialni, potrafił jej powiedzieć, że się pomyliła, że tak histerycznie boi się bliskości, więc swoimi oskarżeniami próbuje zniszczyć relacje z dwoma najbliższymi jej osobami. Jest dużo kobiet, które powiększają sobie usta, piersi, zaczynają ubierać się tak, jak jemu się podoba, choć jest to dla nich nienaturalne. Wszystko dlatego, że on wmawia im, że tak są piękniejsze, bardziej atrakcyjne dla niego, że tylko, gdy tak będą wyglądać – on nadal będzie je kochać.
One, podobnie jak ja, zatracają swoją tożsamość, zaczynają w siebie wątpić. Urodziłam bliźniaki, dość szybko po ślubie zaszłam w ciążę. Mąż był jedynakiem, kochanym, przekonanym o swojej wyjątkowości – jak się okazało. Zaczął urządzać mi piekło, gdy chciałam wrócić do pracy. Odkładał ten moment, mówiąc, że jeszcze pół roku w domu mi nie zaszkodzi, a potem kolejne pół. Zaczął czepiać się tego, jaką jestem matką. Pytał, czy wiem, czym karmię dzieci, czy kupuję im bezpieczne zabawki, czy spędzam z nimi czas tak, by wzmacniać ich rozwój. To było jak rollercoaster, bo żadna mama nie ma pewności, czy wszystko dla swojego dziecka robi dobrze. Targało mną ogromne poczucie winy wobec dzieci, jak w takim stanie miałam wrócić do pracy? Byłam wykończona, zmęczona, rozdrażniona. Dwa lata z dwójką dzieci w domu potrafią dać w kość tak, że wyczerpana fizycznie i psychicznie dawałam przewagę mojemu mężowi. Najpierw byłam złą matką, później słyszałam: „Kto cię zatrudni, naprawdę wierzysz w swoje kwalifikacje?”. To nie było napastliwe, to jak stwierdzanie faktów. Jak ktoś mówi ci patrząc prosto w oczy: „jesteś debilką” tonem nie wnoszącym sprzeciwu. Skołował mnie. Nic już nie wiedziałam, a później było coraz gorzej. Gdy chciałam odejść – a chciałam nie raz, zmieniał się w anioła. To było kilka tygodni, a nawet miesięcy spokoju, uwielbienia, powtarzania mi, jak jestem cudowna, by za chwilę znowu zrzucić mnie na samo dno własnych wątpliwości.
Miał potrzebę panowania nade mną – tak powiedziała terapeutka, i to mu się świetnie udało. Brałam tabletki na sen, byłam u psychiatry po antydepresanty, ale dopiero trafiając na terapię zrozumiałam mechanizmy zachowań mojego męża, zobaczyłam siebie jako ofiarę jego manipulacji, spekulacji. Matko, a przez chwilę to ja byłam pewna, że jestem wariatką.
Dzisiaj piszę o tym, by ostrzec inne kobiety, które u boku swoich zdawałoby się doskonałych mężów, wątpią w to, co czują i co myślą, bo on próbuje wam to wmówić. Zastrasza, przekręca fakty, przegaduje problemy tak dobierając argumenty, że w końcu sama nie wiesz, o co właściwie ci chodzi? Uciekaj. Ratuj się. Nawet, jeśli on powie, że jesteś wariatką, bo chcesz iść do psychoterapeuty, zrób to dla siebie, dla swoich dzieci, nie pozwól się zniszczyć.
Mój mąż notorycznie mnie zdradzał, pewnie jeszcze przed ślubem. Wszystkie moje podejrzenia, zmieniał w chore insynuacje. Wmówił mi, że jestem chorobliwie zazdrosna, że to moja zazdrość i potrzeba kontroli niszczy nasz związek, że nie potrafię nikomu zaufać, bo mój ojciec odszedł, gdy byłam dzieckiem i zerwał kontakt ze mną i moją matką. To nie były zwykłe kłamstwa, krycie się przed oszustwem. Był w tym wyrachowany, potrafił użyć takich argumentów, że wątpiłam w zdolność własnej percepcji. Czytałam książki o tym, jak uwolnić się od potrzeby kontroli, jak zapanować nad zazdrością, część z nich on sam mi podrzucał. To ja miałam problem! Kiedy widziałam, że trzyma rękę na udzie koleżanki z pracy na imprezie służbowej – szczerze – nie byłam pewna, czy to moja projekcja, czy dzieje się naprawdę.
Ktoś taki jak mój mąż, z zaburzeniami psychicznymi, zapanuje nad twoim umysłem, zmysłami i emocjami do tego stopnia, że niczego nie jesteś pewna, dopóki on tego nie potwierdzi. A jak wiadomo, nigdy nie przyzna się do błędu, oszustwa, kłamstwa. Zrobi wszystko, by się wybielić, zrobi z ciebie paranoiczkę. I będzie chciał cię zmienić. Kto wie, może nawet zaproponuje trójkąt? Albo związek otwarty? Podsunie link do tekstu o swingersach? I ty uwierzysz, że to uratuje ciebie w tym związku, że zrobisz w końcu coś dla niego, udowodnisz swoją miłość i to, że nie jesteś wariatką, która trzyma go na smyczy i mu nie ufa?
Nie idź tą drogą. Ja tam byłam. Były inne kobiety mające mężów hazardzistów, alkoholików, narcyzów. Były w tym piekle, w którym godziły się na takie rzeczy, które do dziś wywołują w ich oczach łzy. Jeśli intuicja, choć zagłuszona, a jednak krzyczy: „uciekaj” – posłuchaj jej uważnie, zrób pierwszy krok. Być może nie poradzisz sobie sama, być może nie masz już wokół bliskich osób, bo on je wyeliminował, ale jesteś ty. Ważna. Zdrowa psychicznie, choć w to wątpiąca. Pomóż sobie. Pamiętaj – on nie ma racji. Wszystkie argumenty są po twojej stronie, choć dziś trudno ci w to uwierzyć. Skoro mi się udało, ty też dasz radę.