Nie, nie spodziewałam się. Niczego nie podejrzewałam. Mieliśmy przecież dobry związek, kochaliśmy się, lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Nasza córka poszła właśnie do przedszkola, zaczęliśmy znów mieć więcej go trochę więcej dla siebie. O wszystkim rozmawialiśmy ze sobą wprost, wszystkie problemy rozwiązywaliśmy razem. Nie przyszło mi nawet do głowy, że możesz się z kimś spotykać. Wychodziliśmy do pracy rano i wracaliśmy do domu po południu. Ty odrobinę pózniej, bo umówiliśmy się, że to ja odbieram małą i przywożę ją z przedszkola. Kiedy miałbyś mieć czas na romans?
Jak się o wszystkim dowiedziałam? Banalnie. Chyba dokładnie tak, jak dowiaduje się o tym większość osób. Zostawiłeś w domu telefon, wyszedłeś jak zwykle do biura. Ja miałam akurat wolny dzień. 0 9:30 usłyszałam dźwięk twojego dzwonka. Dzwoniła BASIA. Nie znam BASI. Widzisz, nawet nie starałeś się ukryć tego imienia. Skoro nie ukrywasz, to nie masz nic do ukrycia, prawda? Ale telefon nie przestawał dzwonić. Pomyślałam, że może to coś ważnego, a może, że coś ci się stało. Odebrałam. Damski głos nie krył zdziwienia. Halo? Kto mówi? Żona?! Jaka żona? Z tej strony narzeczona.
Narzeczona. Usiadłam na podłodze. Przez dobre kilka minut próbowałam wytłumaczyć tej Basi, że to jakaś pomyłka, że Maciek to mój mąż i że z całą pewnością nie ma żadnej narzeczonej. Ale ona znała każdy szczegół dotyczący ciebie. Wiedziała gdzie pracujesz, jakim samochodem jeździsz, jakiej wody po goleniu używasz. Nie wiedziała tylko o mnie. Twoja narzeczona mieszka w innym mieście, widujecie się w środy (wtedy, gdy wychodzisz z domu o 5 rano bo odwiedzasz biuro firmy na Kaszubach) i co drugi weekend (czyli wtedy, kiedy jeździsz na zajęcia na uczelnię, żeby skończyć studia podyplomowe).
Nie krzyczałam do słuchawki. Ona naprawdę nic o mnie nie wiedziała. Ani o mnie, ani o naszej córce. Rozłączyłyśmy połączenie w podobnym stanie emocjonalnym.
Nie pamiętam dokładnie co działo się przez resztę tego dnia. Przyjechałeś po telefon, pół godziny póżniej. Nie musiałeś o nic pytać. Zobaczyłeś, że wiem. Usłyszałeś, że to koniec. Nie chciałam wyjaśnień, wiedziałam dokładnie tyle, ile chciałam. Od niej. To ona powiedziała mi, że wasz związek trwa już półtora roku. Że naciskała na twoją przeprowadzkę, a ty się zgodziłeś. Że obiecywałeś jej rodzinę, a nawet podarowałeś pierścionek.
Nie mam pojęcia, jak znalazłam w sobie siłę, by odebrać naszą córkę z przedszkola tego dnia. Nie wiem, jak przeżyłam każdy kolejny. Nie wyprowadziłam się, nie odeszłam. Nie umiem. Od pół roku żyjemy obok siebie, jak obcy ludzie. Nie potrafię z tobą rozmawiać, nie potrafię zorganizować sobie na nowo życia.
Czekasz, aż ci wybaczę. Tak napisałeś na kartce, którą zostawiłeś mi któregoś dnia na stole w kuchni. Podobno zerwałeś kontakt z Basią, podobno nie chcesz mnie stracić. Ale to przecież już się stało, wiesz? Przez 18 miesięcy prowadziłeś podwójne życie. Nie mam pojęcia, jak to ci się udało. Nie wiem jak mogłeś patrzeć w oczy mnie i naszej córce. Nie wiem, jak mogłeś kłaść się każdego wieczora obok mnie, kochać się, zasypiać w jednym łóżku.
Nie wierzę, że kiedykolwiek ci zaufam. Nie wiem, czy zaufam komukolwiek. W moim życiu zmieniło się dosłownie wszystko. Wiem, że za chwilę odejdę. Teraz jeszcze nie mam na to siły, ale za jakiś czas odejdę.